[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dlatego, że była tak ogromna, tak bezużyteczna i tak brzydka, że aż niewidoczna dla amerykańskiego oka. Tkwiła więc tam, a na jezdni zakorzeniło się nieco krzaków, pod nią zaś wyrosło bezładne osie- dle domków jak gniazda jaskółcze na zboczu. W tej raczej zaniedbanej i bezbarwnej części miasta 223 istniały więc jeszcze sklepiki, niezależne targowiska, nieciekawe restauracyjki i tak dalej, utrzymu- jące się na powierzchni mimo surowych przepisów totalnego Sprawiedliwego Racjonowania Pro- duktów Konsumpcyjnych i wszechobecnej konkurencji wielkich Ośrodków Handlowych ZCP, ob- sługujących obecnie dziewięćdziesiąt procent światowego handlu. W jednym z takich sklepików pod rampą sprzedawano rzeczy używane. Szyld nad oknem rekla- mował Antyki , a niezdarnie namalowany, obłażący napis na szybie głosił: Starzyzna . W jednym oknie wystawiono trochę pękatej, ręcznie wykonanej ceramiki, a w drugim fotel bujany z udrapowa- nym na nim, zjedzonym przez mole szalem w cygańskie wzory. Wokół tych głównych eksponatów porozrzucane były przeróżne rupiecie: podkowa, zegar mechaniczny, jakiś zagadkowy przedmiot z mleczarni, oprawiona fotografia prezydenta Eisenhowera, lekko obtłuczona szklana kula z trze- ma ekwadorskimi monetami w środku, plastykowy pokrowiec na sedes, ozdobiony małymi krabami i wodorostami, zużyty różaniec i sterta starych singli hi-fi z karteczką Jakość db , ale wyraznie porysowanych. Orr pomyślał, że właśnie w takim miejscu przez jakiś czas mogła pracować matka Heather. Bez zastanowienia wszedł do środka. Chłodno i dość ciemno. Jedną ścianę tworzyła podpora rampy wysoka, pusta i ciemna połać betonu, jak ściana jakiejś podwodnej jaskini. Spośród cofających się perpektyw cienia, ciężkich me- bli, całych hektarów zniszczonych plakatów i udających antyki kołowrotków, stających się obecnie 224 prawdziwymi antykami, choć nadal bezużytecznymi, spośród tych mrocznych przestrzeni pełnych niczyich rzeczy wyłoniła się ogromna postać, jakby powoli płynąc, milcząca i podobna gadowi. Właścicielem był Obcy. Uniósł zgięty lewy łokieć i powiedział: Dzień dobry. Czy chcesz jakiś przedmiot. Dzięki, tylko oglądam. Proszę kontynuuj tę działalność rzekł właściciel. Cofnął się nieco w cień i stanął bez ru- chu. Orr przyjrzał się grze światła na wystrzępionych starych pawich piórach, zauważył domowy projektor filmowy z lat pięćdziesiątych, błękitno-białą zastawę do sake, stertę czasopism satyrycz- nych Mad, wycenionych dość drogo. Zważył w ręku pokazny stalowy młotek i pochwalił w myśli jego wyważenie. Dobrze wykonane narzędzie, solidna rzecz. Czy to twój własny wybór? spy- tał właściciela, zastanawiając się, co z tego pobojowiska zamożnych lat Ameryki mogło być cenne dla samych Obcych. Co napływa jest do przyjęcia odparł Obcy. Dobry punkt widzenia. Czy mógłbyś mi coś powiedzieć? Co w twoim języku znaczy słowo iahklu? 225 Właściciel znów wysunął się z cienia, ostrożnie przeciskając wśród kruchych przedmiotów swój szeroki, podobny do skorupy pancerz. Nie do przekazania. Język używany do komunikowania się z pojedynczymi osobami nie bę- dzie zawierał innych form wzajemnych stosunków. Jor Jor. Prawa dłoń, wielka, zielonkawa, po- dobna do płetwy kończyna wysunęła się do przodu powolnym, a może nieśmiałym ruchem. Tiua k Ennbe Ennbe. Orr uścisnął rękę Obcego. Stał nieruchomo, najwyrazniej mu się przyglądając, choć w przyciem- nionym, wypełnionym parą hełmie nie było widać żadnych oczu. Jeśli to był hełm. Czy właściwie w tej zielonej skorupie, w tym potężnym pancerzu znajdował się jakiś namacalny kształt? Orr nie wiedział. Jednak w towarzystwie Tiua ka Ennbe Ennbe czuł się całkowicie swobodnie. Nie przypuszczam odezwał się znów, powodowany jakimś impulsem żebyś kiedykol- wiek znał kogoś o nazwisku Lelache? Lelache. Nie. Czy szukasz Lelache? Straciłem Lelache. Krzyżowanie we mgle rzucił Obcy. Tak jakby rzekł Orr. Z zagraconego stołu przed sobą podniósł białe popiersie Franciszka Schuberta wysokie na jakieś pięć centymetrów, będące pewnie nagrodą dla ucznia od nauczyciela 226 gry na fortepianie. Na jego podstawie uczeń napisał: Co, ja mam się martwić? Schubert miał twarz niewzruszoną i łagodną i przypominał maleńkiego Buddę w okularach. Ile to kosztuje? spytał Orr. Pięć Nowych Centów odpowiedział TiuaTc Ennbe Ennbe. Orr wyjął federalną piątkę. Czy można w jakiś sposób kontrolować iahklu, żeby przebiegało. . . tak jak powinno? Obcy wziął piątaka i przecisnął się majestatycznie bokiem do chromowanej kasy, którą Orr wziął za antyk na sprzedaż. Obcy oddzwonił transakcję i przez chwilę stał nieruchomo. Jedna jaskółka wiosny nie czyni powiedział. Co cztery ręce to nie dwie. Znów zamilkł, najwyrazniej niezadowolony z tej próby zasypania komunikacyjnej przepaści. Stał nieru- chomo pół minuty, a potem podszedł do wystawy i precyzyjnymi, sztywnymi, ostrożnymi ruchami wybrał jedną z antycznych płyt tam wystawionych i przyniósł ją Orrowi. Płyta Beatlesów With a Little Help from My Friends . Prezent powiedział. Do przyjęcia. Tak odparł Orr i wziął płytę. Dziękuję, bardzo dziękuję. Jest pan bardzo uprzejmy. Jestem panu wdzięczny. 227 Przyjemność powiedział Obcy. Chociaż mechanicznie produkowany głos nie miał modu- [ Pobierz całość w formacie PDF ] |