[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nia, i na nast pny rok przyjechałam z drugim
m żem, to znaczy powiedziała,  z tym,
z którym si nigdy oficjalnie nie pobrałam
osiemnaście lat powiedziała, i już nie byłam tak
chuda powiedziała  i coraz mniej byłam chuda,
niestety powiedziała,  ale on był bardzo dobry,
wielkolud prawie, wi c może pan skojarzy taką
śmieszną par , on duży a ona mała, miałam za-
wsze takie czarne włosy zaczesane w kok, a on
był raczej turystyczny i chodził troch przygar-
Czerwone i czarne 259
biony, taki zwalisty powiedziała,  może pan nas
przez te lata i wspólne tu stołowanie, a nawet
mieszkanie, gdy mąż zaczął lepiej zarabiać po-
wiedziała,  sobie przypomni? .
Wydało mu si , że jak przez kilka szyb, i nud ,
widzi owÄ… par nieostro, rozbarwionÄ… lekkim
światłem, wychodzącą ze stołówki na ciepłe po-
wietrze, oddalajÄ…cÄ… si w las, on z r kÄ… na jej ra-
mieniu, ona niska, młoda, zapewne młoda z tym
czarnym warkoczem.  Nie powiedziała  nigdy
włosów nie ścinałam, kobiety ścinają włosy po
pierwszy dziecku, jakby chciały si w ten sposób
odmłodzić, a dają tylko znak, że si zestarzały.
A ja nigdy dzieci nie miałam powiedziała. Bez
żalu, a jednak? Zdj ła paproszek z białego swe-
tra, biały w nocnym świetle. To, co on oczami
przypomnienia dojrzał, było z jej słów, a nie
z pami ci. Nie, nie pami tał. Może jej uśmiech,
radosny w tej szerokiej pulchnej twarzy, którą
zachowała? Twarzy ofiary, twarzy kobiety pod-
danej losowi, zgodnej z najgłupszym m żczyzną.
Kobiecość.  Ja przyznam si  powiedziała,  że
przez cały czas si w was podkochiwałam. To
znaczy w panu, ale i w pańskich braciach, a na-
wet w pi knym waszym ojcu, we wszystkich,
nawet w waszym życiu, w kobietach, które ob-
darzaliście swoją uwagą. Byliście jak czarne pta-
ki, czarne bociany, jastrz bie czy orły. Z tymi
oczami. Z tymi nogami zaśmiała si , tym razem
zasłaniając sobie mi kkie usta r ką. Pulchną r -
260 Perseidy
ką z wylakierowanymi paznokciami.  Było to
bardzo idealistyczne z mojej strony. Platoniczne.
Niezauważalne, prawda? A przecież zaprzyja-
zniałam si z każdą porzuconą przez was kobie-
tą, żoną czy konkubiną, która od was odchodzi-
ła. Niektóre z tych związków utrzymuj do dziś,
z tymi, które żyją, i z tymi, które zeszły . Prze-
żegnała si drobnym ruchem, pod szyją, i r ka
jej została tam, przy pulchnej szyi i krzyżyku.
l
 Ja bowiem kocham sztuk  powiedziała , a pa-
na rodzina jest w niej skąpana. U pańskiego ojca,
po studenckim debiucie w poezji, nurt ten leżał
równolegle, a dokonał si wtedy, kiedy mar-
ksizm si przewiał i filozofia w Polsce jakby
oniemiała. To wtedy ojciec pański napisał te
swoje wciąż drobne, ale najdoskonalsze utwory.
Jakże bardzo smukłe, a pocieszające dla ducha,
i jakże pi knie w polszczyznie wysłowione. Pań-
ski brat średni zaczął drukować w prasie katolic-
kiej te finezyjne a przejmujÄ…ce eseje, jakby
z młodym olśnieniem inteligencji, z żarzącym
światłem podejmował to, co najlepsi, ci najbar-
dziej jaÅ›ni, Teilhard de Chardin, Küng, von Bal-
thasar m żnie, ale też delikatnie, wytrasowali.
Pański brat najmłodszy publikował wiersze tak
obiecujące, wciąż tuż tuż przed eksplozją i rewe-
lacją. A potemście zamikli. Jakby wszyscy ra-
zem, w tym samym czasie. Ja każdej pańskiej
Czerwone i czarne 261
pracy, każdej kolejnej uniwersyteckiej ksiażki
czekałam. Stawały si coraz bardziej nerwowe,
hermetyczne. O, wciąż jeszcze w nich wyczuwa-
łam to zimne pi kno, pi kno doskonałego j zy-
ka. Ale coraz cz ściej jak poblask, jak światło
ksi życowe, jak coś  zawahała si  co si odda-
la.  Ja powiedziała,  jestem polonistką, a te
dwa lata u pańskiego ojca to był dodatek do
doktoratu. I nigdy nie znajdywałam w tym, co
pan pisze, wiele szcz ścia. Tyle, że czekałam
powiedziała.  Na co czekałam, nie wiem. Cho-
ciaż wiem. Oglądałam pana i widziałam pańską
nieobecność, i widziałam pańskie abstrakcyjne
życie, wi z z ojcem, przyjazń z braćmi, najzupeł-
niejszą obecność wobec tego, co poniewierało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • WÄ…tki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.