[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszyscy czworo stanowili teraz nierozłączną całość. - Niech ci będzie. Nie ułatwiasz mi tego, ale trudno. Kocham cię - wykrztusił w końcu. - Co? - W jej oczach ujrzał ból i niedowierzanie, pod którymi ukryta czaiła się na- dzieja. Nie widział jej jeszcze tak zaskoczonej, nawet wtedy, gdy niespodziewanie pojawił się na progu jej domu. Wtedy wydawało mu się, że wystarczy kilka trików, by gładko zrealizować każdy plan. Teraz wiedział, że bierze udział w o wiele bardziej skompliko- wanej grze, w której stawką jest całe jego życie i szczęście jego rodziny. Musiał się zdo- być na wypowiedzenie odpowiednich słów i nie stchórzyć przed deklaracjami, gdyż nig- dy więcej nie dostanie od losu takiej szansy. Zdał sobie sprawę, że przyznanie się do swych uczuć nie oznacza wystawienia się na czyjąś łaskę i niełaskę, lecz daje szansę na przyjęcie drugiej osoby do swego serca. By otrzymać miłość, należy najpierw się na nią otworzyć. R L T Patrząc intensywnie w wielkie oczy Jenny, wziął głęboki oddech i wypowiedział słowa, które choć do bólu prawdziwe, nigdy wcześniej nie przeszły mu przez gardło: - Kocham cię od pierwszego dnia, gdy ujrzałem cię tańczącą na pokładzie w świe- tle księżyca. Nigdy nie miałem zamiaru zakochać się w tobie, ale nie potrafiłem temu zapobiec. Jedyne, co mogłem zrobić, to ukryć to uczucie przed tobą w obawie, że stracę kontrolę nad własnym życiem. - Nick, nie musisz ze względu na chłopców posuwać się do kłamstwa. - Kłamstwem było wszystko, co mówiłem wcześniej. Oczywiście byłoby mi o wiele łatwiej, gdybyś się zgodziła na ślub dla dobra chłopców i zaoszczędziła mi obna- żania przed tobą mojej duszy, ale widzę, że jak zwykle nie zamierzasz mi niczego ułat- wiać. Stoję więc tu przed tobą całkowicie bezbronny i ryzykuję, że odrzucisz moją mi- łość. - Nigdy bym tego nie zrobiła. - Po policzku Jenny popłynęła łza, którą Nick otarł delikatnie palcem. - Nie zdziwiłbym się, gdybyś mi kazała pójść do diabła po tym, jak cię traktowa- łem. Kobietę, która dała mi synów i pokazała świat o niebo lepszy od tego, który sam stworzyłem. Błagam cię, pozwól mi być częścią twojego życia. Nigdy niczego bardziej nie pragnąłem. Azy popłynęły strumieniem po twarzy Jenny, a wraz z nią zapłakał też Jacob, który najwyrazniej wyczuł, jak silne emocje targają jego mamą. Nick całował główkę synka i mokre policzki Jenny, szepcząc czule: - Wszystko się ułoży. Będziemy mieszkać w tym pięknym domu. Na górze jest duży pokój z widokiem na ocean, idealny na pracownię. Dopóki chłopcy nie chodzą do szkoły, część roku możemy spędzać, podróżując na statku, nawet psa wezmiemy ze sobą. - Jakiego psa? - Jenna zdołała wreszcie przemówić. - Kupiłem szczeniaka golden retrievera. - Nick mówił gorączkowo, czując, że nie może teraz pozwolić Jennie na żadne wątpliwości. - Oczywiście gdy chłopcy pójdą do szkoły, będę sterował firmą stąd, przy pomocy Teresy, a na statku będziemy spędzać wakacje. - Ale Nick... R L T - I pomyślimy o rodzeństwie dla blizniaków. Chciałbym towarzyszyć ci tym razem przez całe dziewięć miesięcy ciąży, być z tobą przy porodzie, uczestniczyć w cudzie na- tury, jakim są narodziny dziecka. Chcę stworzyć z tobą szczęśliwą rodzinę, dla nas i dla tych dwóch brzdąców. Cooper i Jacob, jakby wyczuwając, że o nich mowa, zaczęli jednocześnie wiercić się i marudzić. Nick rozumiał ich świetnie, też ledwie utrzymywał nerwy na wodzy, wiedząc, że za chwilę będzie musiał zamilknąć i wysłuchać odpowiedzi Jenny. Zanim poddał się jej woli, powtórzył jeszcze raz, tak szczerze, jak tylko potrafił: - Kocham cię i nie chcę bez ciebie żyć. Nie każ mi wracać do tego pustego świata pozorów, który stworzyłem, proszę cię. Gdy zamilkł, słychać było jedynie postękiwanie zniecierpliwionych maluchów i szum fal. Po chwili, która wydawała mu się wiecznością, Jenna uśmiechnęła się przez łzy, przytuliła się do niego mocno i powiedziała: - Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci odejść? Zmiech Nicka rozbrzmiał w całym domu. Poczuł się lekko jak nigdy dotąd. Prawie unosił się nad ziemią ze szczęścia. - Zostaniesz moją żoną? - Tak. - I będziemy mieli więcej dzieci? - Oczywiście, nawet całą drużynę futbolową, jeśli chcesz. - I nigdy mnie nie opuścisz? - Nigdy. W oczach Jenny ujrzał miłość i oddanie. Nachylił się i pocałował ją delikatnie, by przypieczętować obietnicę, którą mu złożyła. - Kocham cię, Nick - dodała poważnie Jenna. - Od samego początku. Będziemy bardzo szczęśliwi i w tym pięknym domu, i na statku, i gdziekolwiek się znajdziemy. - Tym razem to ona sięgnęła do jego ust i złożyła na nich długi namiętny pocałunek, któ- remu z niejakim zdziwieniem przyglądały się dwie pary małych błękitnych oczu. - Obie- caj tylko, że będziesz wyprowadzał psa na spacer. - Jenna mrugnęła figlarnie. R L T [ Pobierz całość w formacie PDF ] |