[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Co robisz?  Mimo okrywającego ją koca Savannah poczuła się
okropnie naga. Cruz włożył dżinsy i wepchnął swoją bieliznę do kieszeni.
 Ubieram się  odparł po chwili, gdy założył koszulę.
 Już idziesz?  Miała nadzieję, że spędzą tę noc razem. Przecież
początkowo wszystko na to wskazywało.
 Chcesz, żebym poszedł?  Postanowił odejść, bo wolał się nie
dowiedzieć, że ona żałuje tego, co tutaj się stało. Nie miał ochoty poczuć się
jak głupiec. Lecz gdyby tylko poprosiła, aby został, zrobiłby to bez wahania.
Nie zamierzała go błagać, aby został, skoro najwyrazniej wolał odejść.
Wymuszanie nie dawało satysfakcji.
 Nie chcę do niczego cię zmuszać.
Patrzył na nią, analizując jej słowa, pragnąc, aby kazała mu zostać.
Niestety nie rządził jej myślami.
 Więc chyba pójdę.  Powoli zapiął guziki koszuli.
 Dlaczego przyjechałeś?  Savannah miała wrażenie, że jej serce
rozdziera się na strzępy.
155
RS
Cruz bez słowa podszedł do drzwi i tuż przed wyjściem odwrócił się,
aby na nią spojrzeć. Najchętniej znów zrzuciłby ubranie i kochałby się z nią
jeszcze raz, lecz świadomość muru, jaki ich dzielił, była zanadto bolesna.
Musiał zachować chociaż resztę dumy, więc nie mógł paść Savannah
do stóp i błagać, aby zakończyli te nonsensowne rozgrywki, aby znów byli
razem, zanim on zwariuje.
 Niech mnie licho, jeśli wiem.  Wyszedł z pokoju i zaniknął za sobą
drzwi.
W ten sposób odseparował się od niej.
Zrozumiała jego intencje. Bez trudu. Cruz już nie chciał z nią być.
Zaspokoił potrzeby seksualne i uznał, że noc we dwoje jest zbędna.
Savannah miała wrażenie, że ktoś zatopił w jej sercu nóż. Myśl, że
dzisiaj była dla Cruza tylko swoistym wentylem bezpieczeństwa, bolała ją
prawie fizycznie.
Gdyby Cruz ją kochał, to zostałby tutaj. Aby porozmawiać. Aby
wyprostować sprawy między nimi.
Aby po prostu trzymać ją w objęciach, dopóki noc nie odejdzie w
przeszłość, a światło dnia nie rozjaśni mroku.
Teraz Savannah czuła się tak, jakby wielki mrok spowijał jej duszę.
Nie mogła już dłużej się pohamować, więc podciągnęła kolana pod
brodę i głośno się rozszlochała.
156
RS
ROZDZIAA TRZYNASTY
Cruz zamrugał, ocierając pot z czoła dłonią w roboczej rękawicy.
Czyżby miał przywidzenia?
Samochód w wyblakłym wiśniowym kolorze nadal tam był.
Cruz właśnie krążył z Diabłem po wewnętrznej stronie ogrodzenia. Do
niedawna podjazd był pusty. A w tej chwili  już nie. Czerwony mustang,
pierwsze auto Cruza, które od lat bezustannie reperował, stało przed domem.
Tak, jak dawniej. Dopóki Savannah nie odeszła, zabierając ze sobą
całą światłość.
W żyłach Cruza zatętniło podniecenie, pulsujące jak roponośne zródło
na polu naftowym. Zachłannie wypełniło wszystkie zakamarki, jakby do tej
pory Cruz był wewnątrz całkiem pusty.
Podczas trenowania skupiał uwagę wyłącznie na koniu. Teraz rozejrzał
się wokoło, szukając wzrokiem swoich ludzi. Gwizdnął, aby zwrócić uwagę
Hanka i przywołał go ruchem dłoni.
 Hej, zajmij się tym.
Nawet z ręką w gipsie Hank ze zręcznością kota przeskoczył przez płot
i pytająco popatrzył na Cruza. Było rzeczą powszechnie znaną, że
trenowanie koni to wyłącznie j ego domena. Nigdy nie pozwalał nikomu na
nic innego poza podawaniem paszy oraz sprzątaniem stajni.
Ale teraz coś się zmieniło. I na dodatek chodziło o konia ulubieńca.
 Czym mam się zająć?
 Trenowaniem.  Cruz wręczył Hankowi wodze. Właściwie niemal
musiał wepchnąć mu je do ręki.  Chyba wystarczająco się napatrzyłeś, jak
ja to robię, prawda?
157
RS
 Tak, ale...  Na kościstej twarzy Hanka pojawił się szeroki uśmiech.
 Nigdy nie myślałem, że nadejdzie taki dzień.
 Tylko niech ci się nie przewróci w głowie.  Cruz już był za
ogrodzeniem.  Powtarzaj z nim to, co ja robiłem  rzucił przez ramię,
pędząc w stronę domu. Czuł się w tej chwili jak uczniak.
Zbliżając się do podjazdu, popatrzył na ganek otaczający cały
budynek. Zaraz po ślubie często siedzieli na nim i snuli plany na przyszłość.
Nie robili tego już od dawna.
Jak, u diabła, ich życie mogło tak się pochrzanić? Tak skomplikować?
W okolicy było kilkanaście wiśniowych mustangów  antyków, lecz
tylko jeden miał to szczególne wgniecenie nad prawym błotnikiem. Cruz dla
pewności zerknął na tablicę rejestracyjną. Numer się zgadzał.
Serce Cruza zaczęło bić jeszcze szybciej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.