[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pocieszeniem, Teddy - odparła Jo, z wdzięcznością potrząsając jego dłonią. - No, już, nie bądz ponura, Jo, bądz zuchem. Zobacz, wszystko jest w porządku. Meg jest szczęśliwa, Brooke rozwinie skrzydła i natychmiast się urządzi; dziadek mu pomoże i to będzie prawdziwa przyjemność ujrzeć Meg w jej własnym domku. Po jej odejściu będziemy się świetnie bawili, bo w tym czasie będę już po studiach i pojedziemy za granicę w jakąś przyjemną podróż. Czy to cię nie pociesza? - Trochę, chociaż kto wie, co może się stać przez te trzy lata - powiedziała Jo w zamyśleniu. - To prawda. Czy nie chciałabyś móc zajrzeć w przyszłość i zobaczyć gdzie wtedy wszyscy będziemy? Ja tak - odparł Laurie. - A ja raczej nie, bo mogłabym zobaczyć coś smutnego, a teraz wszyscy wyglądają na tak szczęśliwych, że nie sądzę żeby mogło im być o wiele lepiej. - I oczy Jo powędrowały powoli dookoła pokoju, rozjaśniając się w miarę patrzenia, gdyż widok był rzeczywiście przyjemny. Ojciec i matka siedzieli razem, po raz wtóry cicho przeżywając pierwszy rozdział romansu, który dla nich zaczął się dwadzieścia lat temu. Amy rysowała zakochanych siedzących na uboczu w pięknym własnym świecie, którego światło znaczyło ich twarze wdziękiem nie do skopiowania dla małej artystki. Beth leżała na sofie, rozmawiając pogodnie ze swoim starym przyjacielem, który trzymał drobną dłoń dziewczynki, tak jakby czuł, że posiadała ona moc poprowadzenia go swoją spokojną drogą. Jo odpoczywała w swoim ulubionym niskim fotelu, wyglądając poważnie i cicho, z czym było jej ogromnie do twarzy, a Laurie, pochylony nad oparciem, z brodą na wysokości jej kędzierzawej głowy, uśmiechał się w swój najbardziej przyjacielski sposób i kiwał do niej w długim lustrze, które odbijało ich oboje. I gdy tak wszyscy siedzą, opuśćmy kurtynę na Meg, Jo, Beth i Amy. To, czy znów się ona podniesie, zależeć będzie od przyjęcia, z jakim spotka się akt pierwszy dramatu rodzinnego, pod tytułem Małe kobietki. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |