[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Travis, ja jestem tylko posłańcem  powiedziała
łagodnie.
 Dobrze... Umówię się z nią, jeśli pójdziesz ze mną.
 Ja? To nie ma ze mną nic wspólnego!
 Znasz ją. Musi mieć do ciebie wyjątkowe zaufanie.
Julie oddychała ciężko. Brnęła w to coraz głębiej. Ale
czy Leonorze jej obecność nie dodałaby otuchy?
 Dobrze, pójdę z tobą. Kiedy?
 Nie myślałem, że zgodzisz się tak łatwo  powie-
dział zgryzliwym tonem.  Ona musi być fascynującą
kobietą.
 Jest twoją matką.
 W piątek wieczorem. Wpół do ósmej. Przyjadę po
ciebie.
 Travis, jestem pewna, że ona żałuje...
 Nie jestem teraz w nastroju na psychologiczne ana-
lizy.
ROZDZIAA CZTERNASTY
W piątek wieczorem Julie czekała na Travisa przed
domem. Kiedy podjechał swoim czarnym samochodem,
wsiadła szybko, unikając jego wzroku.
 Ciężki miałeś dzień?  spytała, zapinając pasy.
 Za każdym razem, kiedy cię widzę, jest tak, jakby to
był pierwszy raz...  mruknął.  Czuję się, jakbym włożył
palec do kontaktu.
 Tylko dlatego na ciebie nie spojrzałam, żeby unik-
nąć takich wrażeń  odpowiedziała z irytacją.  Rzecz
w tym, Travis, że nie damy się temu ponieść.
 Ewangelia według świętej Julie.
 To było kiepskie!
 Nie jestem w nastroju, żeby grać fair.
 Przynajmniej zachowaj się fair wobec Leonory
i wysłuchaj spokojnie, co ma do powiedzenia.
Dziesięć minut pózniej wchodzili po schodach eleganc-
kiego apartamentowca, w którym mieszkała Leonora.
Kiedy Julie zastukała lekko w jej drzwi i wprowadziła go
do środka, Travis czuł się jak robot z zepsutym pro-
gramatorem.
Kobieta, która na nich czekała, odezwała się z prze-
jmującą powściągliwością.
 Witaj, Travis.
Była wysoka, elegancka  i nagle znajoma. Starsza,
oczywiście, ale zasadniczo się nie zmieniła. Poczuł się,
118 SANDRA FIELD
jak gdyby znówbył małym chłopcem, choć jednocześnie
wzbierała w nim całkiem dorosła sciekłość.
 Poprosiłem Julie, żeby ze mną przyszła, mam na-
dzieję, że ci to nie przeszkadza.
 Ależ skąd.  Na ustach Leonory pojawiłasię namiast-
ka uśmiechu.  Uważam Julie za swoją przyjaciółkę...
Mogę przynieść ci drinka?
Kilka minut pózniej Travis siedział w fotelu przy
oknie, naprzeciwko swojej matki. Rodzonej matki.
Podniósł szklankę z ironicznym uśmieszkiem na
ustach.
 Zdrowie... Julie opowiadała mi o twoich artystycz-
nych sukcesach w Europie. Zabawne, że nigdy o tobie nie
czytałem.
 Twój ojciec zmusił mnie do zmiany nazwiska. Co-
nolly jest panieńskim nazwiskiem mojej babki. Poza tym
odnosiłam sukcesy na bardzo wąskim polu. Nie wszyst-
kich interesuje balet nowoczesny.
 Długo dojrzewałaś do swojego zmartwychwstania.
 Twój ojciec kazał mi przysiąc, że nigdy się z tobą
nie skontaktuję... Dotrzymywałam przysięgi przez blisko
trzydzieści lat. Ale teraz już nic mi nie może zrobić.
Dlatego wróciłam.  Pochyliła się gwałtownie w swoim
fotelu.  Masz prawo być na mnie wściekły, Travis, nie
myśl, że tego nie rozumiem.
 Blizniaki w ogóle cię nie znają.
 Ani ja ich.
 To był twój wybór.
 Nigdy nie miałam przekonania do macierzyństwa.
Moim błędem było wyjście za mąż.
 Więc przyznajesz, że popełniłaś błąd.
KOBIETA O ZIELONYCH OCZACH 119
 Nigdy nie zrobiłeś czegoś, czego zawsze będziesz
żałował?
 Nigdy się nie ożeniłem i nie miałem dzieci  dzięki
temu nie porzucę ich. Przynajmniej tego błędu nie mam
szansy popełnić.
 Nie przypuszczałam, że Charles zareaguje tak okrut-
nie! Byłam młoda, zdana w Paryżuwyłącznie na siebie...
Powiedział, że mnie zniszczy, jeśli dam jakikolwiek znak
życia.
 Tak czy inaczej, jestem pewien, że rozumiesz trud-
ność mojego położenia. Nie mogłem cię winić za to, że
umarłaś. Rzadko kto tego chce. Ale że zostawiłaś mnie na
łasce i niełasce ojca  za to cię winię. Tybyłaś młoda, ale
ja byłem dzieckiem. Kompletnie samotnym.
W niebieskich oczach Leonory zabłysły łzy. Julie
widziała je, ale powstrzymała się od reakcji. Ta scena
rozgrywała się pomiędzy matką i synem, i ona nie miała
prawa się wtrącać. Usiłowała tylko odsunąć od siebie
obraz osieroconego przez matkę chłopca, wyrzuconego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.