[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 i uderzył ją jej bezruch. Rozpoznała Nofret.
Nofret patrząca na Nil. Nofret  samotna. Nofret myśląca o... o czym?
Renisenb uświadomiła sobie nagle, jak niewiele wiedzieli o Nofret. Przyjęli ją jako
wroga  obcą  bez zainteresowania, nie znali jej życia i otoczenia, z którego przy-
szła.
Renisenb pomyślała nagle, że Nofret musi być smutno samej, bez przyjaciół, otoczo-
nej wyłącznie ludzmi, którzy jej nie lubią. Powoli podeszła do Nofret. Nofret odwróciła
głowę na chwilę, ale potem znów patrzyła na Nil. Jej twarz pozbawiona była wyrazu.
Renisenb odezwała się nieśmiało:
 Dużo łodzi na rzece.
 Tak.
W odruchu życzliwości Renisenb ciągnęła:
 Czy tam, skąd pochodzisz, jest tak samo?
43
Nofret roześmiała się, krótko i raczej gorzko.
 Ależ nie. Mój ojciec jest kupcem w Memfis. Wesoło i zabawnie jest w Memfis.
Muzyka, śpiew, tańce. Mój ojciec wiele podróżuje. Byłam z nim w Syrii, w Byblos za
Nosem Gazeli. Płynęłam wielkim statkiem po szerokim morzu.
Mówiła z dumą i ożywieniem. Renisenb słuchała z rosnącym zainteresowaniem
i zrozumieniem.
 Musi ci być tutaj bardzo nudno  powiedziała.
Nofret roześmiała się niecierpliwie.
 Tu jest martwo... nic tylko oranie i sianie, i żęcie, i wypasanie, rozmowa o zbio-
rach i kłótnie o ceny lnu.
Patrząc z ukosa na Nofret Renisenb ciągle jeszcze zmagała się z nowymi myśla-
mi. Nagle poczuła napływającą od Nofret falę gniewu, cierpienia i rozpaczy  Ona jest
w moim wieku  pomyślała Renisenb  nawet młodsza. I jest konkubiną starego czło-
wieka, kapryśnego, dobrego, ale trochę śmiesznego starego człowieka  mojego ojca...
Co ona, Renisenb, wiedziała o Nofret? Zupełnie nic. Co to Hori powiedział wczoraj,
gdy zawołała:  Jest piękna, okrutna i zła! ?
 Jesteś dzieckiem, Renisenb  oto co powiedział. Renisenb wiedziała teraz, co miał
na myśli. Słowa, które wykrzyknęła, nic nie znaczyły  nie wolno tak łatwo odrzucić
istoty ludzkiej. Ile smutku, ile goryczy, ile rozpaczy kryło się za okrutnym uśmiechem
Nofret? Co uczyniła Renisenb, co uczynili oni wszyscy, aby serdecznie ją przyjąć?
Renisenb odezwała się dziecinnie, jąkając się:
 Nienawidzisz nas... wiem dlaczego: nie byliśmy dla ciebie mili... ale teraz... nie jest
za pózno. Czy nie możemy, ty i ja, Nofret, czy nie możemy zostać siostrami? Jesteś dale-
ko od wszystkiego, co znasz... jesteś samotna, chciałabym ci pomóc.
Jej niepewne słowa zapadły w ciszę. Nofret odwróciła się powoli.
Przez chwilę twarz jej pozbawiona była wyrazu, a Renisenb zdawało się nawet, że na
moment złagodniały jej oczy. W bezruchu wczesnego poranka, w jego dziwnej przej-
rzystości i spokoju wydawało się, że Nofret się zawahała, jakby słowa Renisenb obudzi-
ły w niej niezdecydowanie.
To była dziwna chwila, chwila, którą Renisenb miała zapamiętać na długo...
Potem stopniowo wyraz twarzy Nofret zaczął się zmieniać. Stał się wyraznie wrogi,
jej oczy rozgorzały wściekłością i złośliwością. Renisenb cofnęła się o krok.
 Odejdz! Nie chcę nic od żadnego z was  powiedziała powoli, złym głosem
Nofret.  Głupcy, oto czym jesteście, każdy z was...  Po czym odwróciła się i odeszła
szybko w stronę domu.
Renisenb powoli podążyła za nią. Zadziwiające było to, że słowa Nofret wcale jej nie
rozgniewały. Ukazały jej oczom mroczną otchłań nienawiści i nieszczęścia  coś, czego
nigdy jeszcze nie doświadczyła sama. Myślała o tym, jak straszne musi być takie uczu-
cie.
44
Gdy Nofret weszła przez bramę na dziedziniec, jedno z dzieci Kait przebiegło jej dro-
gę goniąc piłkę.
Nofret gniewnie odtrąciła dziecko, tak że upadło. Dziewczynka zaniosła się płaczem,
Renisenb podbiegła i podniosła ją, mówiąc z oburzeniem:
 Nie powinnaś była tego robić, Nofret! Skaleczyłaś ją, zobacz. Ma przeciętą brodę.
Nofret roześmiała się ostro.
 Więc powinnam uważać, żeby nie zrobić krzywdy tym zepsutym bąkom?
Dlaczego? Czy ich matki dbają o moje uczucia?
Na dzwięk płaczu dziecka Kait wybiegła z domu. Obejrzała zranioną twarz i wybu-
chła:
 Diablica! %7łmija! Poczekaj tylko, zobaczysz, co ci zrobimy.
Z całej siły uderzyła Nofret w twarz. Renisenb krzyknęła i złapała ją za ramię, nim
zdążyła uderzyć ponownie.
 Kait... Kait... nie wolno ci tego robić.
 Kto tak powiedział? Niech Nofret się pilnuje. Jest sama pośród wielu.
Nofret stała nieruchomo. Zlad uderzenia zaczerwienił się wyraznie na jej policzku.
Bransoleta, którą Kait nosiła na ręce, przecięła skórę pod okiem i strużka krwi spływa-
ła teraz po jej twarzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.