[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na średnio zaszczytny tytuł Idiotki Stulecia. Cie- kawe, jaką nagrodę powinnam otrzymać? Taniec z diabłem 89 Skorzystała z toalety i podjęła próbę doprowa- dzenia się do porządku. Nie dla Jacka, rzecz jasna. Nie obchodziło jej, że w jego obecności wyglądała jak spłoszony szop. W końcu to on przyczynił się do jej obecnego stanu. Musiała jednak ponownie zna- lezć się między gośćmi na dole, nie zwracając na siebie uwagi. Wytarła starannie usta i ponownie umalowała je szminką. Uświadomiła sobie, że jej ręka ciągle drży. Przez niego była bliska szaleństwa. To straszne, ale zapragnęła go ponownie. Była gotowa przyjąć go zupełnie bezwarunkowo, cał- kowicie mu się podporządkować. Nie mogła uwie- rzyć, jak bardzo jest żałosna. Może powinna częściej umawiać się na spotkania z innymi facetami? Zafundować sobie dwie randki w ciemno dziennie. Może trzy? Znajdzie sobie kogoś innego, wszystko jedno kogo, kto poprawi jej humor. Kogoś podobnego do Jacka. Problem w tym, że nikt taki nie istniał. Jack był wyjątkowy. Rozejrzała się po łazience, mając nadzieję znalezć drugie wyjście. Dostrzegła okno, całkiem spore, z pewnością by się w nim zmieściła. Co za pokusa. Wystarczyło wyjść tak, jak to kiedyś robiła razem z siostrą, gdy Sallye narzucała im areszt domowy. Rozważyła problem, a następnie wdrapała się na wannę i wyjrzała. Aazienka znajdowała się wysoko nad ziemią, lecz niżej Mary dostrzegła balkon. 90 Cherry Adair Pewnie udałoby się jej zeskoczyć, nie łamiąc sobie żadnej części ciała. Ale nie, padał śnieg. Przy swoim szczęściu na pewno złamałaby nogę i leżała w śnie- gu tak długo, aż w końcu ktoś znalazłby jej za- mrożone zwłoki. Wykluczone. Otworzyła drzwi i ujrzała Jacka, który stał na środku pokoju i trzymał w rękach mały komputer. Notbook. O dziwo, jak zwykle, prezentował się wybornie. Był przystojny i schludny, jak pół godziny temu, gdy znikali w garderobie. To jeszcze jedna rzecz, która ją w nim irytowała. Może powinna przeprowadzić się na Alaskę? Albo na Syberię? Tęskniłaby za mamą i za Domino, lecz z pewnością nie trafiłaby tam na elegancko ubrane- go Jacka. Tylko mi nie mów, że to nie jest dyskietka, którą mieliśmy znalezć warknęła, wchodząc do pokoju. W głębi duszy cały czas rozważała możliwość ucieczki. Pytanie tylko, dokąd? Na Tahiti? Bora Bora? Gdzieś, gdzie jest gorąco. Tak. Gorąco i zmys- łowo. Ale gorący i zmysłowy był tylko Jack. Po co więc jej Bora Bora? Do diabła! Wszystkie drogi prowadziły do Jacka. To ta powiedział i zaprezentował niewinnie wyglądający, lecz wyjątkowo nowoczesny, skon- struowany na specjalne zamówienie przenośny Taniec z diabłem 91 komputer. Na ekranie widniały nazwiska i liczby. Po chwili zamknął notbook i wsunął dyskietkę do kieszeni na piersi. Szczerze mówiąc, sądzę, że zdobyliśmy coś znacznie ważniejszego, niż zakładaliśmy na początku. To dobrze mruknęła zwięzle Mary. Nie pracowała już dla rządu Stanów Zjednoczonych, lecz była szczęśliwa, że zdobyli to, po co przyszli. Teraz z czystym sumieniem mogli się rozdzielić. Wynośmy się stąd. Skorzystam jeszcze z łazienki, w porządku? spytał. Nie ma sprawy. Pójdę na dół i pożegnam się... Uciekasz, Mary? Znieruchomiała. Nie uciekam. Zawsze uciekasz. Uciekłaś natychmiast po naszej pierwszej drobnej sprzeczce, zapominając, co nas łączyło. A co niby nas łączyło? zainteresowała się zirytowana. Niezły seks? Wspólna praca? Tak, a w dodatku całe mnóstwo rozmaitych innych rzeczy. Poczekaj chwilę, zaraz wrócę, a po- tem pójdziemy na dół, wypijemy po lampce szam- pana, zatańczymy walca... Założyła ręce na piersiach. Masz to, po co tutaj przyszedłeś i wystarczy. Pora zwijać żagle. Niezupełnie, słonko. Jeszcze nie mam tego, po co tutaj przybyłem. Poczekaj na mnie, za moment wracam. Zamknął drzwi. 92 Cherry Adair Mary wywaliła język w kierunku zamkniętej łazienki. Nie zawsze uciekam oświadczyła głośno ubraniom w garderobie, kiedy poszukiwała majtek na podłodze. Jak każda racjonalnie myśląca kobie- ta, odchodzę dyskretnie i z godnością, kiedy wiem, że sytuacja tego wymaga. Gdzie się u licha podziały moje majtki? Może Jack je podniósł, gdy była w łazience. Usłyszała szum spłukiwanej wody. Wreszcie. Naj- wyższa pora. Podeszła do drzwi wejściowych i usu- nęła spod klamki krzesło. Potem stanęła pośrodku sypialni, czekając na Jacka. Chciała tylko udowod- nić, że nie uciekła. Pospiesz się, Jack! popędziła go. Pora na nas! Moja kochana, zawsze o mnie myśli po- chwalił ją, gdy wyszedł. Znij dalej, Romeo. A teraz szybko, ruszamy... O cholera! Ktoś znowu tutaj idzie. Niech to wszyscy diabli, ta sypialnia jest jak dworzec kolejowy! Za drzwiami usłyszeli przytłumiony stukot kro- ków i jednocześnie rzucili się w kierunku łazienki. Tylko tam znajdowała się jedyna droga ucieczki. Jednak było za pózno, nie mieli szansy tam się skryć. Momentalnie zmienili plany i razem wpadli do [ Pobierz całość w formacie PDF ] |