[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Spojrzał jej w oczy, wytrzymał chwilę, po czym sklął się w duchu. Clarisse miała taką minę, że naszła go ochota, żeby coś zniszczyć. Szybko się odwrócił i dołączył do pozostałych. Peg, wrócimy, zanim się obejrzysz zapewnił ją Grange. Cokolwiek by się działo, nie opuszczaj wioski. No tak, znowu uziemiona. A miałam taki dobry plan. Ty w drogę, a ja cichcem za tobą przez dżunglę, wzdłuż rzeki. Jeśli dalej będziesz tak żartowała, to cię zwiążę i wreszcie będzie spokój wtrąciła się Clarisse, po czym powiedziała do Grange a i Rourke a: Uważajcie na siebie. Spokojna głowa rzekł Rourke z zawadiackim uśmiechem. Clarisse nie spojrzała na niego. Wróciła do ogniska, gdzie profesorowie namawiali O Baileya, żeby opowiedział im kolejną irlandzką legendę. Szybko wrócimy. Grange spojrzał Peg głęboko w oczy. Jesteś całym moim życiem szepnął tak, by tylko ona usłyszała. I błagam, bądz bardzo ostrożna. Jeśli cię stracę, nie będę miał po co żyć. Też uważaj na siebie& Po jej policzku spłynęła łza. A tylko spróbuj dać się zranić! Moja najdroższa! Przytulił ją, pocałował i pobiegł za Rourkiem, generałem i indiańskim przewodnikiem, którzy czekali na niego już na granicy dżungli. Wczesnym rankiem Peg i Clarisse przebudził jakiś odgłos. Zeskoczyły z hamaków i wyjrzały na zewnątrz. Na polanie pośrodku wioski byli już Maddie i dwaj profesorowie, których również zaalarmował tajemniczy dzwięk. Mieszkańcy wioski też oczywiście wylegli na zewnątrz. Ludzie Sapary? spytała Peg. To znad rzeki odparła Maddie. Sapara nadszedłby raczej z północy. Może to łódz motorowa? Owszem, choć niezbyt duża. Słuchała w skupieniu przez moment. Tak, to prawie na pewno jest silnik. Clarisse nie odzywała się, tylko czujnie wypatrywała zródła dzwięku, który zaraz jednak umilkł, a po krótkim czasie w asyście kilku Indian do wioski wkroczył wysoki dystyngowany mężczyzna w stroju khaki. Więc to jednak prawda! krzyknął. A nie chciałem wierzyć Garcii! Uśmiechnięta Maddie podeszła do niego i uścisnęli sobie dłonie. Miło pana widzieć, pastorze. Przedstawiam wam wielebnego Blake a Harveya oznajmiła z uśmiechem. Pastor prowadzi pracę misyjną z ramienia związku amerykańskich Kościołów protestanckich. Zapewne wszystkich pan zna poza Clarisse i Peg. Clarisse pracuje jako fotoreporterka dla jednego z większych amerykańskich magazynów, a Peg przyjechała do mnie w sprawie wykopalisk. Zataiła prawdziwy powód ich wizyty w Barrerze, i oczywiście nawet się nie zająknęła o nadchodzącym przewrocie. To niebezpieczne miejsce. Pastor Harvey usiadł przy ognisku, uśmiechnął się do Marii i z wdzięcznością przyjął miskę zupy, którą właśnie przygotowała w dużym garze jako poranny posiłek dla całej wioski. Och, prawdziwa uczta! Przynajmniej w porównaniu z tym, co ostatnio muszę jeść. Ludzie Garcii jedzą mięso małp najczęściej na surowo, a tego, co piją, po prostu nie jestem w stanie zdzierżyć. Ale nie obgaduję ich! Po prostu mam inne nawyki kulinarne. Są nadzwyczaj serdeczni i gościnni, dzielą się ze mną wszystkim, co mają. Czyż to nie cudowne? Jestem przybyszem z obcego kraju, a spotyka mnie tak wiele życzliwości. Nigdy wcześniej nie spotkałam tak gościnnych i hojnych ludzi jak mieszkańcy Barrery przyznała Peg. I tak wiele się od nich nauczyłam! Też tak uważam. Jak zrozumiałem, jest pani studentką, prawda? Peg zawahała się, bojąc się brnąć w kłamstwa. Obawiała się, że wymsknie jej się coś, co nie powinno być rozpowszechnione, bo może zaszkodzić kampanii generała. Tak, i moją podopieczną z wymiany zagranicznej przyszedł jej na ratunek Fitzhugh. Z uśmiechem na ustach kłamał w żywe oczy. Jestem doktor Fitzhugh. Podał rękę misjonarzowi. Wykładam w Medinie. A raczej wykładałem, bo aresztowano mnie za podburzanie do buntu. Jednak razem z doktorem Constantine em, który też tu jest skinął na niego głową i właśnie uczy się nowego języka, zdołaliśmy zbiec, w czym bardzo nam pomogła ta oto przemiła młoda dama. Wskazał Clarisse. Pastor spojrzał na jej poplamioną bluzkę, po czym spytał z troską: Jest pani ranna? To coś poważnego? Znam się trochę na medycynie, na pierwszej pomocy. Dziękuję, ale nie trzeba odparła z uśmiechem. Zajął się mną doktor Carvajal z Manaus. Niestety musiał już wrócić do miasta, bo dostał pilne wezwanie. Znam go, to dobry człowiek stwierdził pastor Harvey. Kilka tygodni temu przybył do wioski i pomógł młodej kobiecie urodzić pierwsze dziecko. Chłopiec dodał z uśmiechem. Duży, zdrowy i piękny. Słyszeliśmy o panu odezwała się Maria. Po wioskach krąży opowieść, że nie przestraszył się pan kul, kiedy ludzie Sapary przyszli zabrać ziemię Jamamów. Pózniej Peg dowiedziała się, że Jamamowie, którzy wywodzili się z plemienia Janomamów i nadal czuli się jego częścią, dwa pokolenia wstecz przenieśli się na terytorium Barrery i zajęli dotąd niezamieszkały przez ludzi fragment dżungli położony nad rzeką. Byli świetnymi myśliwymi i rybakami, trudnili się też rzemiosłem głównie na własne potrzeby. W ograniczonym stopniu handlowali z innymi plemionami, znani jednak byli z tego, że izolują się od obcych. Kultywowali prastarą tradycję leśnych ludzi, opierali się wszelkim pokusom niesionym przez cywilizację. Niestety okazało się, że mieszkali na roponośnych terenach, przez co znalezli się w krwawym konflikcie z wojskami Sapary, a Emilio Machado był ich największą nadzieją. Obecnie ukrywali się u nich zwiadowcy, których generał wysłał z misją do Mediny. Sapara groził, że do nogi wybije wszystkich Jamamów, jeśli nie wyniosą się ze swoich ziem, a krew już polała się obficie. Plemię Marii też otrzymało podobne ultimatum. Ma przestać stawiać opór i postępować zgodnie z wolą Sapary, albo zostanie wysłana ekspedycja karna. Takimi posunięciami dyktator sprawił, że znienawidziła go praktycznie cała indiańska społeczność mieszkająca w dżungli. Peg wiedziała, że Ritter Oil Corporation nigdy się nie zgodzi na biznesowe posunięcia w stylu Sapary. Owszem, koncern patrzył łakomym okiem na roponośne tereny położone w dżungli, czemu zresztą trudno się dziwić, jednak było wykluczone, by ceną za ich zajęcie miała być zagłada plemienia. Dlatego Eugene Ritter, właściciel i szef koncernu, powinien jak najszybciej dowiedzieć się, co tu się dzieje. I łańcuszek informacyjny już ruszył. Peg porozmawiała z Maddie, ta przekazała odpowiednie informacje O Baileyowi, który w jej imieniu skontaktował się z szefem ochrony Rittera, Colbym Lane em z Houston. Wszystko było na dobrej drodze. Kiedy Ritter pozna prawdę o tym, co się wyprawia w Barrerze, to niezależnie od tego, jak zakończy się próba obalenia Sapary, nie tylko plemię Marii, ale i inne plemiona będą bezpieczne. Tymczasem Grange, Machado, Rourke i indiańscy przewodnicy dotarli do przedmieść Mediny, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |