[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiem jak o nie błagała - zaznaczyła z naciskiem.
Pani Carson skrzywiła się komicznie, jak zły bul-
dog.
- To jakiś podstępny spisek!
- Nie spisek, tylko życiowa konieczność.
Zalecenie
lekarzy. Chyba chciałabyś jeszcze trochę pożyć,
prawda?
- Owszem, jeśli będę mogła potrenować sobie
break dance albo spróbować gry w tenisa. W
przeciwnym przypadku zanudzę się na śmierć.
- Obiecuję, że osobiście kupię ci rakietę.
- Porządna z ciebie dziewczyna! - rozpromieniła
się Jeanette.
Amelia zaśmiała się w duchu. Może kiedyś miała
zadatki na "porządną" dziewczynę, ale teraz...
Teraz mogła myśleć o sobie jedynie jako o
kochance Wortha, wziętej na pocieszenie na jedną
noc. Właściwie co w tym dziwnego? Nie ukrywał,
że nie chce się z nikim wiązać. Po co miałby
komplikować sobie życie z powodu
prowincjonalnej gąski z Georgii, której jedynym
majątkiem jest stary żółty ford. Sama mu się na-
praszałaś, kochana, więc nie narzekaj, pomyślała
gorzko.
Nie była mu już potrzebna. Dostał, co chciał, i
więcej nie pragnął. Jakże się myliła sądząc, że
tamtej nocy dzielił z nią choć w części uczucia,
jakie przeżywała. Naiwna dziewica, która nie wie,
że dla mężczyzny liczy się tylko zaspokojenie
popędu! Przeklinała swoje miękkie serce i
skandaliczny brak rozwagi. Jak mogła dopuścić,
by kochali się bez żadnego zabezpieczenia? A co
będzie, jeśli zaszła w ciążę?
Serce ścisnął jej nagły lęk. Spokojnie, to może
zdarzyć się tylko w dniach płodnych, usiłowała
sobie wyperswadować, lecz w tym samym
momencie z przerażeniem uświadomiła sobie, że
właśnie wtedy wypadały. Przymknęła oczy,
szepcąc bezgłośną modlitwę: "Boże, zlituj się
nade mną i nie pozwól, by przez moją głupotę
ucierpieli ci, których kocham..."
Rodzice nie znieśliby takiej wiadomości. W
małym miasteczku, gdzie wszyscy wszystko
wiedzą, zostaliby natychmiast napiętnowani. Jeśli
z kolei zostanie w Chicago, jak zdoła wychować
dziecko, skoro sama z trudnością zarabia na
własne utrzymanie? Nie wyobrażała sobie
również, że mogłaby zajmować się Jeanette mając
świadomość, że nosi dziecko Wortha.
Z determinacją zacisnęła usta. Nie, nie ma sensu
się zadręczać czymś, co być może się nie zdarzy.
Kto powiedział, że po jednej nocy z mężczyzną
musi zaraz zajść w ciążę? A może jest
bezpłodna...
Bojowym ruchem Amy odrzuciła w tył falę
ciemnych włosów i, przywoławszy na twarz
uśmiech fachowej pielęgniarki, zapytała panią
Carson, czy ma jeszcze ochotę na sok. Dobrze, że
chociaż kochana staruszka czuje się coraz lepiej.
Był to jedyny jasny punkt w jej ponurym teraz i
smutnym świecie.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Amelia codziennie pełniła dyżury przy Jeanette
Worth wpadał do szpitala w każdej wolnej chwili,
lecz realizacja dwóch pilnych projektów zabierała
mu coraz więcej czasu. Rzadko, kiedy spotykali
się w szpitalnym pokoju, całą uwagę skupiał na
ukochanej babci, przemawiając do niej czule. Do
Amy odzywał się zdawkowo, zachowując
sztywną rezerwę.
W piątek przyjechał rolls-royce'em by zabrać
Jeanette do domu. Odprowadzające ich
pielęgniarki, zachwycone, otoczyły wianuszkiem
lśniącą maszynę.
Starsza pani, mile połechtana takim zainteresowa-
niem, nie pozwoliła odjechać, dopóki każda z nich
nie nacieszyła się przez moment siedzeniem na
obitym luksusową skórą siedzeniu i podziwianiem
wnętrza z wbudowanym barkiem, aparaturą
stereo, telewizorem oraz telefonem.
W domu stało już sprowadzone przez Wortha
specjalne, konieczne dla rekonwalescentki,
szpitalne łóżko. Wszędzie pyszniły się kosz
kwiatów, które wywołały zachwyt Jeanette.
Obejrzała je wszystkie po kolei.
Amelia skorzystała z okazji i wyszła za
Worthem na taras. Powietrze przenikała już
nieuchwytna atmosfera wczesnej jesieni - tej
cudownej, leniwej, ciepłej pory babiego lata,
nasyconej zapachami kwiatów i owoców.
Z rozkoszą przymknęła oczy w łagodnym blasku
słońca, wracając wspomnieniem do czasu, kiedy
rozmawiali jak para starych przyjaciół, a potem
tak namiętnie kochali się w tę jedną,
niezapomnianą noc Dyskretnie zerknęła na
Wortha, bojąc się, by nic dostrzegł w jej oczach
smutku i tęsknoty.
Stał z rękami wepchniętymi w kieszenie
marynarki, jak zwykle górując nad otoczeniem
swoją masywną postacią. Pasmo ciemnych
włosów opadające na szerokie czoło nie zdołało
przesłonić przenikliwego spojrzenia, jakim
wpatrywał się w Amy - drobną kobiecą figurę w
prostej , szarej sukience, z długimi włosami
rozwiewanymi przez łagodne podmuchy wiatru.
- Nie będzie mnie w kraju przez kilka miesięcy -
oznajmił poważnym tonem. - Nasz projekt w
Kolumbii jest zbyt ważny, bym mógł powierzyć
sfinalizowanie go któremuś z zastępców. Muszę
lecieć do Bogoty i dopilnować spraw osobiście.
W pierwszym momencie Amelia poczuła rozpacz.
Przecież funkcjonowała dotychczas w miarę
sprawnie tylko dlatego, że mogła go codziennie
widywać. Z drugiej strony, tak może będzie
lepiej... Trzeba wreszcie wziąć się w garść,
postanowiła.
- Kiedy odlatujesz? - spytała rzeczowo.
- Prawdopodobnie w poniedziałek rano. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.