[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kim... Tylko nie zrozum mnie zle! Ja bynajmniej nie chcę przez to powiedzieć, że żądam od
ciebie wynagrodzenia!
 Mogę cię wynagrodzić tylko tym, co i mnie za ówczesne straty daje rekompensatę  po-
wiedział i pocałował ją w usta.
 Och, Pawle  mówiła, obejmując go za szyję  musi być jednak jakieś wielkie dobro tu
na świecie lub gdzieś nad nami!... Tak marzyłam o takiej chwili i tak wydawała mi się wów-
czas nieosiągalna...
 Masz rację  potwierdził z powagą  dobro takie na pewno istnieje. Czułem jego bezpo-
średnie działanie na własnej czaszce. Działało wprawdzie przy pomocy żelaznego łomu, ale
tym niemniej przekonywująco.
 Jak możesz, Pawle!
 Ja nie żartuję. Opatrzność różne środki wybiera i nieznane są jej drogi. Dziwi też mnie
nie to, lecz fakt, że nie mogłaś wcześniej zdobyć się na decyzję postawienia sprawy po prostu.
Wówczas o krok byłem od popełnienia głupstwa, jedynego bodaj w moim życiu głupstwa,
jakiego nie umiałbym sobie nigdy wybaczyć.
 O czym mówisz?
Zamiast odpowiedzi podniósł ją, posadził na kolanach i mocno przytulił.
 Jakie głupstwo chciałeś zrobić  zapytała po chwili.
 Nie powiem ci  odpowiedział stanowczo  niech ci wystarczy to, że szczęśliwy dziś je-
stem z tego powodu, że do owego głupstwa nie doszło, moja ty... moja najdroższa.
Czuła, że blednie. Wprawdzie słowa te wypowiedział tym samym szorstkim tonem, ale
brzmiał w nich jakiś nieuchwytny ciepły dzwięk. Odsunęła się od jego twarzy i spojrzała sze-
roko otwartymi zrenicami:
90
 Pawle... Pawle!...
Jego szare oczy patrzyły na nią z pogodą i dobrocią.
 Pawle, czy ty wiesz, coś powiedział?!... To przecież niemożliwe!?
 I ja tak myślałem kiedyś. Cóż na to poradzę, że teraz myślę inaczej, że wiem, że nie mo-
gę nie wiedzieć, czym jesteś dla mnie.
Mówił bardzo spokojnie i bardzo powoli. Umilkł, a ona jeszcze nie rozumiała, co się z nią
dzieje. Coś ścisnęło ją za krtań, w oczach zakręciły się łzy i wybuchnęła płaczem.
 Pawle, mój jedyny, jaki ty jesteś dobry, jaki dobry dla mnie  powtarzała wśród łkania 
czym ja zasłużyłam na ciebie. Pawle... kochany...
 Cicho, Krzysieńko, uspokój się  głaskał jej głowę i wilgotny od łez policzek  cicho,
moja maleńka...
Nagle rozległy się kroki w sąsiednim pokoju.
 Ignacy idzie  powiedział Paweł i ostrożnie postawił ją na ziemi.
Szybko obtarła oczy i odwróciła się plecami do drzwi.
W samą porę, gdyż właśnie lokaj stanął w progu:
 Obiad na stole, proszę jaśnie panów  oznajmił uroczyście.
 Dobrze, idziemy  kiwnął głową Paweł.
Przed pójściem do jadalni musiała wstąpić do siebie, by umyć zapłakane oczy. Przyszło jej
na myśl, że w niektórych wypadkach puder używany przez kobiety ma rację bytu.
Uprzytomniła też sobie, jak zabawnie i niedorzecznie musiała wyglądać w męskim ubra-
niu, zapłakana i na kolanach u mężczyzny. Gdy siadali do stołu, najniespodziewaniej przyszła
pani Józefina. Ignacy był o tyle ostrożny, iż nie powiedział jej o przyjezdzie Pawła. Na szczę-
ście śpieszyła i uczęstowawszy służącego porcją obaw o zaginionego syna, zaraz wyszła.
 Wystarczyłoby, gdybym się pokazał mojej rodzicielce, a w ciągu dwóch godzin cała
Warszawa wiedziałaby, że tu jestem. Oczywiście pod największym sekretem  śmiał się Pa-
weł.  Nie znam istoty równie naiwnej, jak moja matka, i równie prostodusznej. Po prostu w
głowę zachodzę, jak ona mogła zatruć życie ojcu? %7łe ten człowiek nie umiał sobie z nią pora-
dzić! Szkoda, Krzysiu, że nie znałaś tych stosunków. Była to z jednej strony zawzięta wojna
podjazdowa, z drugiej zaś bierna obrona. Zło, zdaje się, tkwiło w tym, że ojciec ożenił się z
kobietą nie ze swej sfery.
 Sądzisz, że odgrywa to jakąś rolę?
 Odgrywało wówczas z całą pewnością, a i dziś miewa tego rodzaju aliaż złe skutki. Cho-
ciażby na potomstwie. Zwróć uwagę na mnie.
Zmieli się oboje. Od czasu jego powrotu przyglądała się Pawłowi i odkrywała w nim nowe
cechy charakteru tak dla niej miłe: pogoda z odcieniem niefrasobliwej ironii, pogoda, która
świadczyła o wewnętrznym spokoju, harmonii, równowadze, a jednocześnie była dowodem
głębokiej kultury uczuć. Tak się jej przynajmniej wydawało.
Wczesny zmrok zimowy sprawił, że gdy przeszli z oświetlonej jadalni na kawę do salonu,
było już prawie ciemno. Paweł kazał zapalić w kominku. Czerwony blask ognia stwarzał na-
strój domowy, zasiedziały, intymny. Przysunęli sobie fotele i Paweł powiedział:
 Kiedy ostatnio byłem w Anglii, pewna dama zwróciła mi uwagę na stratę, jaką poniosło
nasze życie dzięki swemu pośpiechowi: dziś nie istnieje lub prawie nie istnieje rozmowa w jej
dawnym dobrym znaczeniu. Nie mamy czasu na rozmowę. Przedwojenne jej domeny, to jest
salony, przestały istnieć. Dziś w salonie również załatwia się interesy. Sam flirt przybrał ton
interesów: kupno i sprzedaż, sezonowa dzierżawa lub po prostu targ o jednorazowy bilet
wstępu. A transakcje zawierane są błyskawicznie. W tych warunkach rozmowa stała się rze-
czą zbędną, a ludzi uprawiających ją nazywamy lekceważąco gadułami.
 To jest smutne  powiedziała, gdyż odniosła wrażenie, że Paweł ubolewa nad tym obja-
wem.
91
 Smutne?  zdziwił się  nie, ani smutne, ani wesołe. Po prostu naturalne. Ty mało z
owych czasów możesz pamiętać, a zresztą dom stryjostwa zawsze był zamknięty w sobie, ale
ja nieraz przysłuchiwałem się tym właśnie rozmowom par excellence. Była to wspaniała
szkoła właśnie dla psychologów. Niezależnie od tematu rozmowy każdy z biorących w niej
udział zawsze mówił o sobie lub o tych stronach kwestii, które pośrednio lub bezpośrednio z
nim, z jego osobistym życiem się wiązały. W gruncie rzeczy było mu absolutnie obojętne to,
co słyszał od innych. Wystarczyło znać tych ludzi i wiedzieć o nich trochę intymnych rzeczy, by
móc odnajdywać sprężyny ich twierdzeń, poglądów i argumentów. Tylko technika kultury towa-
rzyskiej nadawała pozór rozmowy tym dialogowanym monologom o sobie. Powszechna zabawa
w ciuciubabkę. Dziś ludzie nie mają czasu na udawanie, na analizowanie siebie, na roztrząsanie
przy lada sposobności swojej tak zwanej jazni. Dlatego rozmowa straciła rację bytu. Zastąpił ją z
powodzeniem rodzaj telegraficznego kodu. I trzeba dopiero wyjątkowych warunków, ot takiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.