[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uśmiecha.
- Philippe!
Philippe pochyla się i całuje Dorę w policzek. Jeanne widzi,
jak Dora zamyka oczy, jakby chciała się w tym pocałunku
zatracić.
- To był dobry połów!
Luka bez słowa potwierdza to skinieniem głowy, podczas
gdy Vinko zapala papierosa. W skrzynce jest pełno ryb, sporo na
nich zarobi. Vinko zdejmuje czapkę i drapie się po głowie.
- Nienawidzę tych czapek! Ciągle drapią.
- To chyba lepsze niż zmarznięte uszy.
- Albo odmrożone włosy! - mówi Vinko i z powrotem
wkłada czapkę.
- Nie musisz się o nic martwić, przyjacielu!
Vinko udaje, że oddaje Luce jedno ze swoich zmartwień i
obaj wybuchają śmiechem.To przyjemny okres w życiu Luki,
jest spokojny, odprężony i zadowolony. I tak powinno być
zawsze. Nie ma odwrotu. Coraz częściej myśli o swoim ojcu, o
tym, jak kiedyś od nich odszedł, po prostu zniknął. Razem z nim
znikła łódź. Wtedy Luka cierpiał z tego powodu, ale dzisiaj
rozumie, bo najchętniej sam by to teraz zrobił - rozpłynąłby się
w powietrzu albo w wodzie. Przepadłby bez śladu. Bo czasem
ten spokój, który wybrał, staje się nie do zniesienia, czasem
życie go zaskakuje, wprost atakuje, przepełnia bólem, euforią,
pożądaniem i wtedy musi dokądś uciec. Nad morze. Z dala od
wszystkiego. Żeby nie musieć liczyć, żeby móc oddychać. Bo
teraz, gdy w pobliżu nie ma także Any -przed dwoma laty
wpadło jej nagle do głowy, że powinna iść na studia, i to
koniecznie na medycynę! - nie ma przy nim nikogo, kto by się
przejmował jego oddychaniem. Dlatego nie może sobie na coś
takiego pozwolić. Ucieka od tego. To jego nowa taktyka:
uciekać, nie uchodząc. Pozostaje przynajmniej iluzja, pokusa.
Żeby wyruszyć w drogę powrotną do domu, żeby przynajmniej
w przelocie uszczknąć coś z życia.
- Co zrobisz z pieniędzmi? Kupisz sobie nową czapkę?
- Bardzo śmieszne! Naprawdę!
Vinko gasi papierosa i wrzuca niedopałek do pustej puszki po
piwie. Takich puszek jest pełno, bo piwa nigdy nie powinno
zabraknąć.
- Pytam poważnie. Co zrobisz z pieniędzmi?
- Biserka uważa, że powinniśmy w końcu wziąć ślub. - A ty?
- Ja nie muszę się żenić - odpowiada Vinko, odrzucając
głowę do tyłu, żeby spojrzeć w niebo. - Nie, przyjacielu,
wszystko może pozostać tak jak teraz.
- Ale sam wiesz najlepiej, że od tego nie uciekniesz. -Wiem,
ale dopóki mogę,przynajmniej udaję. Chyba
mi wolno, nie?
-Tak, mój drogi, możesz sobie marzyć, ile tylko chcesz i jak
długo możesz. Słyszałem jednak, że ktoś już oglądał suknie dla
panny młodej.
- Człowieku! - jęczy Vinko nieszczęśliwym głosem. Luka się
uśmiecha.
- Ale możesz zgłosić się w Licy na ochotnika, trzeba tam
pousuwać z ulicy pnie drzew.
- Ci zwariowani Serbowie! Co oni sobie właściwie
wyobrażają?
-To prowokacja, przyjacielu, zwykła prowokacja! Najlepiej
je ignorować.
- Łatwiej powiedzieć, niż zrobić, jeśli idziesz ulicą i nagle
widzisz, że drogę zagradza ci pień drzewa. Mato uważa, że nie
ma się z czego śmiać, tydzień temu wrócił z Zagrzebia. Tam też
się z tego nie śmieją...
Przez chwilę trwa milczenie.
- Chcesz powiedzieć, że może dojść do wojny? - pyta Luka,
spoglądając na przyjaciela.
- Nie wiem, u tych szaleńców wszystko jest możliwe, nie
wiem, ale nie wygląda to dobrze.
- Człowieku, miejmy nadzieję, że nauczymy się z nimi
rozmawiać, zanim dojdzie do eskalacji wojny na drzewa.
-W takim razie musimy pomyśleć o jakimś superszybkim
kursie! Odnoszę wrażenie, że czas nam ucieka.
- Racja, weźmy na przykład nas obu. Nie mamy o niczym
pojęcia, tak jak te ryby w skrzynce!
Vinko się śmieje, zapala papierosa i głęboko się zaciąga.
Popija piwo. Luka cieszy się chwilą, wspólnym przebywaniem z
innym mężczyzną. Jest mu dobrze do chwili, gdy odrzuca głowę
do tyłu i spogląda na chmury płynące po nocnym niebie. W tym
momencie zaczyna mu się kręcić w głowie. Nie potrafi jednak
oderwać oczu, tylko patrzy na chmury, jakby zależało od tego
jego życie. I nawet nie zauważył, że wydał z siebie głośny
dźwięk.
- Co jest? - pyta Vinko.
Vinko zna swojego przyjaciela. Zna też jego historię, o której
nie wolno wspominać, widzi ból w jego oczach, czasem w jego
miejsce pojawia się całkowita pustka, wściekłość albo
beznadziejność. Wie jednak, że nie powinien o tym mówić. Ma
się zachowywać tak, jakby nic się nie działo. Wolno mu
natomiast być u jego boku, tak po prostu. Wolno mu nie
zostawiać Luki samego, nie spuszczać go z oczu. Odwracać jego
uwagę.
-Jak się Katji podoba w przedszkolu?
Luka od razu wraca do rzeczywistości. Daleko od chmur,
które nie przybierają żadnych kształtów. Patrzy przyjacielowi w
oczy. Musi się prawie zmusić, żeby z nim zostać.
- W porządku - pada krótka odpowiedź. - Lubi tam chodzić,
przebywać w towarzystwie innych dzieci. Płacze,
gdy ją stamtąd zabieramy. Wychowawczyni twierdzi, że
jeszcze nie miała do czynienia z takim przypadkiem.
- A co robi Klara?
- Podobno wkrótce otworzy szkołę tańca. Tym razem
twierdzi, że wszystko jej się uda. Jeszcze tylko kilka papierów,
dwie, trzy zgody, parę podpisów i będzie mogła zacząć.
- To dobrze.
- Zgadzam się. - A Dora?
- Ma dzisiaj urodziny.
Kiedy następnego dnia po urodzinach Dora się budzi,
odczuwa lekki ból głowy i niemiły smak w ustach. Sięga po
butelkę z wodą, która powinna stać obok łóżka, ale nie może jej
znaleźć. Otwiera oczy i od razu widzi, że nie jest w swojej
sypialni, nie leży we własnym łóżku. Ostrożnie odwraca głowę
w drugą stronę. Cholera! Tyle razy sobie obiecywała, tyle razy
się zaklinała, że nie będzie się wdawać w żadne romanse z
kolegami ze sceny. Nigdy. Trzeba poczekać, aż wszystko
dobiegnie końca, produkcja, próby, przedstawienia, i dopiero
potem spędzić jedną lub dwie mniej lub bardziej niezapomniane
noce z jakimś Orestem albo Antoniuszem. No i proszę! Niech to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.