[ Pobierz całość w formacie PDF ]

PIRAT " 135
- Już na wstępie dałeś do zrozumienia, co o tym
sÄ…dzisz - powiedziaÅ‚ ugodowo Max. - Moi pracodaw­
cy doskonale rozumiejÄ…, że robisz nam wielkÄ… przy­
sługę. Pragną ci podziękować za moim pośrednictwem.
- Chrzanię ich podziękowania! - wybuchnął Ja-
red. - Sfinalizujmy wreszcie tę sprawę i nie chcę więcej
słyszeć ani o nich, ani o tobie. Kaedy będziesz pisał
końcowy raport, Butterfield, nie zapomnij dodać, żeby
nigdy wiÄ™cej nie liczyli na mojÄ… współpracÄ™. Zro­
zumiałeś?
Grubas uniósł kieliszek w kpiącym toaście.
- Zrozumiałem. %7ładnej współpracy.
- Powiedz, kiedy to się skończy? Dokładnie - dzień,
godzina. To moja wyspa i nie życzę sobie, żeby ktoś mi
się tu bez przerwy rządził.
- Nie denerwuj siÄ™, stary. Pod koniec miesiÄ…ca,
zgodnie z planem, przypłynie statek wycieczkowy.
Wtedy nasza rybka połknie przynętę.
- Mam nadziejÄ™ - mruknÄ…Å‚ Jared, wstajÄ…c. Nagle
przypomniał sobie coś i rzucił przez ramię. - I żadnych
pogaduszek z Kate, Max - rzucił. - Nie chcę, żeby
została w to wplątana, nawet pośrednio.
Butterfield był na poły rozbawiony i urażony.
- Czy uważasz, że nie potrafię trzymać języka za
zębami i od razu muszę wygadać wszystko uroczej
damie?
- Mam nadziejÄ™, że nie wygadasz. Lepiej nie zapo­
minaj, że ta urocza dama jest sprytna i niewiele trzeba,
żeby wzbudzić jej ciekawość. Trzymaj się od niej
z daleka - ostrzegł Jared.
Skinął głową pułkownikowi, który stał dyskretnie
w drugim końcu barku, i wyszedł.
136 " PIRAT
Z hotelowego tarasu dostrzegł na plaży sylwetki
Davida i Kate. Idąc w ich kierunku, przyglądał
się wdzięcznej linii jej szyi, pochylonej w tak znanym
mu, uważnym geście słuchania. Chłopak tłumaczył
jej coś z zapałem. Myśli Jareda natychmiast zalała
fala wspomnień ze wszystkich nocy spędzonych z tą
kobietÄ….
A przecież byÅ‚a tak inna niż Gabriella. Teraz zmar­
Å‚a żona jawiÅ‚a mu siÄ™ jako delikatna, pastelowa isto­
ta, równie subtelna i prześwietlona blaskiem jak
akwarelowe pejzaże na szklanych ścianach holu.
Tymczasem Kate - żywa, wibrująca ukrytą, palącą
jak płomień energią, była barwna jak ognisty rajski
ptak.
- Co tam knujecie od rana? - zagadnÄ…Å‚, podcho­
dzÄ…c do nich.
- Hej, tatku! Właśnie mówiłem Kate, że moja
mama malowała te pejzaże.
Kate powitała go łagodnym uśmiechem.
- Twoja żona miała wielki talent.
- Owszem, miała - przytaknął krótko.
- Właśnie wszystko to już opowiedziałem Kate
- wtrącił pospiesznie David - a teraz muszę już iść.
Umówiłem się z Carlem. Cześć! - pognał przez plażę,
sypiÄ…c piaskiem.
Jared patrzył chwilę za synem, a kiedy się odwrócił,
napotkał uważne spojrzenie Kate.
- Mówiłem ci już, że Dave prawie nie pamięta
swojej matki, ale jest bardzo dumny, że właśnie
ona namalowała te obrazy. To daje mu poczucie
więzi z nią.
- Rozumiem - przytaknęła. - SÄ…dzÄ…c po jej sztu­
ce, musiała być kobietą delikatną i wrażliwą.
PIRAT " 137
- ByÅ‚a. - Jared zerknÄ…Å‚ na zegarek. - PozwoliÅ‚a­
byś się zaprosić na lunch? Już prawie pierwsza.
Po chwili siedzieli przy stoliku. Kate odłożyła menu
i spojrzała na Jareda.
- Jestem zupełnie inna od niej, prawda?
W jej głosie brzmiała niepewność. Teraz zrozumiał,
czemu od dłuższej chwili jest tak spięta.
- Różnicie się jak noc i dzień - mruknął i skinął na
kelnerkę. - Podaj nam świeżego tuńczyka, Nancy.
- Tak jest, szefie. Zaraz będzie.
- Zwieży tuńczyk różni się od puszkowanego jak
dzień od nocy - zażartował, gdy Nancy odeszła.
Kate nie była jednak w nastroju do żartów.
- Dlatego kochałeś się ze mną? Ponieważ nie
przypominam ci Gabrielli? - zapytała cicho.
Jared zabębnił palcami w stół. Te baby i ich głupie
pytania!
- A czy ty kochałaś się ze mną dlatego, że nie
przypominam ci byłego męża? - odbił piłeczkę.
Ku jego zdziwieniu Kate zaczerwieniła się.
- Dajmy temu spokój - mruknęła, odsuwając się
z krzesÅ‚em, jakby chciaÅ‚a dać do zrozumienia, że wycofu­
je się z tej rozmowy. - Słyszałam, że przypływa statek
wycieczkowy - zagadnęła lekkim tonem.
- Tak, pojawia się tu co kilka tygodni. A wracając [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • WÄ…tki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.