[ Pobierz całość w formacie PDF ]
brutalność? Tego się można po panu spodziewać! Niech się pani nie oburza. Pani stosunek do Jonatana jest karygodny. Pani wie, że to morderca, oszust a jednak udzielasz mu pomocy i zamierzasz brać część jego łupu. Jest więc pani współwinna. A zatem mam przed sobą oszustkę i, skoro przeszkadzam jej stawać na zawadzie, nie popełniam aktu brutalności, lecz uciekam się do uprawnionych i koniecznych środków zapobiegawczych. Winę powinna pani sobie samej przypisać. Ja już nie mogę panu szkodzić. A jednak. Mógłbym panią unieszkodliwić, nie wiążąc jej, i nawet jestem na to gotów, pod warunkiem, że seniora odpowie prawdziwie na parę pytań. Dobrze! Niech pan pyta. Przede wszystkim zwrócę pani uwagę, że nie uda się pani wykręcić sianem. Złapię seniorę na pierwszym kłamstwie, a wówczas, powiadam pani, bądz pewna podwójnej kary. Będę odpowiadała szczerze. Spodziewam się, dla pani własnego dobra. A więc powiedz mi seniora, czy Melton ma konia? Miał konia w domu, w którym przepędziliście poprzednią noc. Czy jest uzbrojony? Zabrał ze sobą strzelbę, nóż i rewolwer. Ale, o ile wiem, nigdy jeszcze nie był w tej miejscowości. Czy aby znajdzie drogę do Mogollonów? Tak. Musi tylko iść biegiem Flujo Blanco, a potem skierować się ku Sierra Blanca, które to góry zobaczy przed sobą. Wówczas na pewno znajdzie Mogollonów. A gdzie jest Jasna Skała, gdzie ma się pani spotkać z Jonatanem Meltonem? Również w Sierra Blanca. Jakże właściwie wpadło mu na myśl drapnąć do Mogollonów? Ja mu poradziłam i wyznaczyłam tam miejsce spotkania. Zdaje się, że nie mogę być bardziej szczera! O, jednakże! Jak to? Wiem, że będziesz senior ścigał go, a jednak powiedziałem, dokąd zbiegł i gdzie mnie będzie oczekiwał. Narażam go na niebezpieczeństwo. Czego pan żąda więcej? %7łądałem od pani czegoś więcej. %7łądałem prawdy, seniora zaś kłamałaś. Nic podobnego! To prawda, że zbiegł do Mogollonów i że będzie mnie oczekiwał na Białej Skale. Tak, to prawda. Nie może pani się wypierać, gdyż wyznałaś mi to wówczas, kiedy, przyjmując za starego Meltona, rozcięłaś moje więzy. %7łe teraz z musu powtórzyłaś wyznanie, tego chyba nie możesz sobie policzyć za dowód szczerości. Natomiast pani odpowiedzi, dotyczące drogi do Mogollonów i Jasnej Skały, są kłamliwe. Nie, są prawdziwe! Pah! Nie oszuka mnie pani. Zmuszona wyznać, dokąd poszedł Melton, wskazałaś mi kierunek niewłaściwy, co więcej, wręcz przeciwny, abyśmy stracili czas i aby Melton mógł tymczasem umknąć. W Sierra Blanca mieszkają Nijora Apacze i do nich przybylibyśmy, gdybyśmy się opierali na pani fałszywych wskazówkach. Wręcz odwrotnie, musimy jechać na zachód, wówczas dotrzemy do gór Mogollon, od których bierze nazwę poszukiwane przez nas plemię indiańskie. Widzi pani, że niełatwo mnie zwieść. Jeśli pan ma słuszność, to znaczy, że ja jestem zle poinformowana! Nie kłam! Chce pani sprowadzić nas na manowce. Nie usłuchałaś mego ostrzeżenia, a zatem wezmiemy cię w łyka. Pan się nie poważy! krzyknęła. Wówczas wtrącił Emery: Po co tyle słów? Tam są rzemienie. Zwiążemy tę oszustkę! Stanął raptownie za nią, uchwycił jej ręce i przycisnął je łokciami do siebie na plecach. Była tak zaskoczona tym szybkim ruchem, że nie zdążyła się nawet bronić. Przewiązałem jednym rzemieniem ręce drugim nogi, po czym ułożyliśmy Judytę na ziemi. Teraz nie mogła już podkraść się, nie mogła nieść pomocy staremu Meltonowi; rzeczą zbyteczną byłoby zostawiać przy niej strażnika. Wraz z Emery m wróciłem na górę do Winnetou, który potwierdził, że Jasna inaczej Biała Skała wznosi się nie w Sierra Blanca, ale w górach Mogollon. A zatem nie poczęliśmy sobie z Judytą niesłusznie. Siedząc na platformie wyczekiwaliśmy świtu. Ognisko Mima wygasło, ale oni sami zostali na dole. Uważali nas za panów pueblo. Sprowadziliśmy na platformę starego Meltona. Rozumie się, że nie powinien był wiedzieć, iż syn jego salwował się ucieczką. Chcieliśmy ściągnąć zeń buty. Tak wierzgał związanymi nogami, że musieliśmy je unieruchomić. Położyliśmy na tarasie drabinę i przywiązali do niej Meltona. Zasznurowaliśmy mu mocno w wielu miejscach biodra i nogi aż do kolan. Nawet teraz, rycząc, unosił drabinę tak, że Emery i Winnetou musieli na nim klęknąć. Dopiero wówczas zabrałem się do ściągnięcia butów. Były podszyte cienką skórą. Macając skórkę od razu zauważyłem, że coś tkwi między cholewami a podszyciem. Szew był świeży, a zatem pieniądze wetknięto tam niedawno. Prawdopodobnie Judyta pomagała przy szyciu i stąd właśnie wiedziała o tym schowku. Nożem odprułem podszycie. Melton przestał krzyczeć, opanował się nieco. Oczy jego obrzucały moją dłoń płomieniem nienawiści. Jeden but zawierał cienką paczkę papierową w rodzaju koperty, drugi zaś aż dwie takie paczki. Otworzyłem je. Znalazłem w dwóch kopertach po dziesięć tysięcy funtów szterlingów, w trzeciej zaś piętnaście tysięcy dolarów w banknotach. Master Melton, czy chciałby pan powiedzieć, skąd masz te pieniądze? zacząłem. Niech cię licho porwie! ryknął. Nic nie powiem! Nie bądzże tak pewny! Istnieją środki, które potrafią zmusić do mówienia. Ponieważ powinniśmy ustalić pochodzenie tych pieniędzy, więc nie zawahamy się tych środków zastosować, jeśli odmówisz odpowiedzi. Spróbuj! A jakże, spróbujemy! Zwracam tylko panu uwagę, że to nie zaszczyt dla byłego tuniskiego oficera doznać chłostę. Chcecie mnie wychłostać? Tak. Czy udzieli nam pan wyjaśnień? Nie. Możecie mnie nawet na śmierć zakatować, łotry! Niech się pan nie wystawia na pośmiewisko. Właśnie obeszlibyśmy się bez pana wskazówek. Nietrudno się domyślić, ale chcemy, aby senior potwierdził, a skoro się pan zawaha, rozwiążemy panu język przemocą. Jeśli się domyślacie, to powiedzcie! Pan i pański brat dostaliście po pięćdziesiąt tysięcy dolarów z wyłudzonego spadku. Jonatan wypłacił wam w banknotach angielskich. Pięćdziesiąt tysięcy dolarów! Tam gdzie idzie o miliony! Czy mniema pan, że zadowolilibyśmy się tą drobnostką? Nie, sadzę inaczej. Mieliście więcej otrzymać, ale tymczasem, jako zadatek, wzięliście tę sumę, gdyż trzeba było uciekać i rozstać się z Jonatanem. Patrzcie no, jaki z pana mędrek, master Shatterhand! Ale skąd się wzięło piętnaście tysięcy dolarów? Była to własność pańskiego brata. Miał stale przy sobie pieniądze, oczywiście zdobyte nieprawnie. Odebrał mu pan piętnaście tysięcy dolarów wraz z udziałem jego w spadku. Jest pan na złej drodze! Te pieniądze do mnie należą! Wszystko mi jedno. Nauczymy pana gadać. Oto spadkobierca, którego pan skrzywdził. Niechże on pociągnie pana za język. Master Vogel, żejdz pan na dół i wybierz sobie z zagajnika kilka ładnych, giętych prętów. Vogel odszedł. Skoro wrócił z prętami, przywiązaliśmy Meltona piersią do drabiny. No, chce pan mówić? zapytałem. Bijcie! zgrzytał. Ale powiadam wam, że przypłacicie to życiem! [ Pobierz całość w formacie PDF ] |