[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chwytam ją za ramię, wbijając palce w jej delikatną skórę.
Kręci mi się w głowie i mam ciemno przed oczami. A jeśli Ella
wróciła do San Francisco już po tym, jak sprawdziliśmy
informacje o jej paszporcie, a potem Ava zabiła ją z nienawiści do
mnie? Brzmi to nieprawdopodobnie. Ale przecież Rebekę
zamordowała.
 Saro.  Głos Chantal boleśnie działa na moje zszargane
nerwy, bo przypomina mi ufną i życzliwą Ellę. %7ładna z nich nie
miałaby szans z Avą.
Patrzę na Chantal i rzucam jej polecenie.
 Muszę wiedzieć, czy mówią o dochodzeniu związanym z
Ellą. Zapytaj ich o to natychmiast.
Rozdział piętnasty
Czy to możliwe, że Ella nie żyje?
Próbuję wziąć się w garść i uspokoić nerwy. Oddycham
głęboko, wsłuchując się w toczące się obok mnie rozmowy po
francusku. Przez całą wieczność słucham wymiany zdań, z której
nic nie rozumiem, poza krótkimi wtrąceniami na temat Elli. Nie
daje mi to odpowiedzi na moje pytanie. Czy Ella nie żyje? Nikt ze
mną nie rozmawia. Nikt nie używa angielskiego. Nie zniosę tego
dłużej. Oszaleję od tej niewiedzy.
 Czy Ella nie żyje?  Staram się nie krzyczeć. W
pomieszczeniu zapada cisza. Wszyscy na mnie patrzą. Przez
moment myślę, że może jednak wrzasnęłam, ale mam to gdzieś. 
Czy ona nie żyje?  tym razem szepczę. W końcu zwrócili na mnie
uwagę.
Mężczyzna, z którym rozmawiałam wcześniej, wspiera się o
blat biurka i podnosi na mnie wzrok.
 Nie wiemy, kim jest Ella, ale dowiemy się tego.
Ignoruję kwaśny ton jego wypowiedzi i skupiam się na tym,
co dla mnie najważniejsze. Nie wiedzą, kim jest Ella, a tym
bardziej, gdzie ona jest. Ella żyje. Urzędnicy nic nie wiedzą na jej
temat.
 Mamy do pani kilka pytań, mademoiselle McMillan 
dodaje urzędnik. Trzej pozostali mężczyzni stoją za nim tak, jakby
byli jego cieniami.
 A ja mam pytania dotyczące zgłoszenia zaginięcia Elli 
odzywam się bez zastanowienia. Minęło kilka tygodni, od kiedy
Blake kontaktował się z ambasadą w jej sprawie. Całe tygodnie!
Urzędnik wwierca się we mnie spojrzeniem, a potem patrzy
na Reya i Chantal. Mówi do nich coś po francusku. Znowu mam
ochotę krzyczeć. Naprawdę zaczynam mieć po dziurki w nosie
ludzi, którzy mówią po francusku, choć wiedzą, że ich nie
rozumiem.
Rey gniewnie patrzy na mężczyznę i zwraca się do niego
surowym tonem, z prędkością karabinu wyrzucając z siebie
francuskie słowa. Może i nie znam tego języka, ale wkurzony ton
rozpoznaję bez pudła.
Chantal kładzie mi dłoń na ramieniu. Aagodny i pocieszający
gest.
 Saro, mówią, że mamy poczekać na zewnątrz. Nie chcę cię
zostawiać.
Urzędnicy powiedzieli jej, że muszą zadać mi kilka pytań na
temat śledztwa, z którym jestem powiązana, a ona nie chce
zostawić mnie z tym samej. Mam tylko nadzieję, że nie padło
słowo  zabójstwo . Tak czy siak, powinna się wystraszyć. Wiem,
że ja uciekłabym w takiej sytuacji. Tyle że ona, tak jak Ella, jest
zbyt łatwowierna, by na to wpaść. Tam samo jak Ella, z łatwością
może stać się ofiarą.
Chantal budzi we mnie instynkt opiekuńczy. Kładę dłoń na
jej ramieniu i liczę na to, że niebawem będę mogła zrobić to samo
z Ellą.
 Dam sobie radę. Zmykajcie stąd z Reyem. Dziękuję za
wszystko, co dziś dla mnie zrobiłaś.
 Będziemy za drzwiami  oznajmia Rey i gniewnie patrzy
na urzędnika siedzącego za biurkiem.  Tuż za drzwiami, gdybyś
nas potrzebowała. Nie będę się z nimi sprzeczał, bo grozi to
wyrzuceniem z budynku, ale nie rozmawiaj z nimi, dopóki nie
zjawi się Chris  wyjaśnia łagodnym tonem, przenosząc na mnie
swoją uwagę.
 Tak zrobię  zapewniam go. Dzwoni mój telefon.  To
pewnie Chris.
 Mademoiselle  odzywa się urzędnik, ale Rey przerywa mu
gwałtownym i ostrym zdaniem. Korzystam z okazji i odbieram
połączenie.
Przechodzę na drugą stronę pokoju i siadam na krześle.
 Chris  odzywam się do słuchawki. Widzę, jak Rey i
Chantal są wyprowadzani z pomieszczenia.
 Stephen mówi, żebyś z nikim nie rozmawiała.
 Wie, o co chodzi?
 Jeszcze nie ma żadnych informacji. Powiedz im, że nic nie
powiesz bez obecności konsula. Albo graj na zwłokę.
 Mademoiselle McMillan  kąśliwie powtarza urzędnik.
 Jeszcze minuta  unoszę palec.
 Tylko szybko  cedzi przez zaciśnięte zęby.
 Słyszałem  informuje mnie Chris.  Próbuje cię
onieśmielić. Wyobraz sobie, że to Mark. Głowa do góry i bądz
dzielna.
Tyle, że Mark nie wsadziłby mnie za kratki. Zmieniam temat
póki jeszcze mamy czas.
 Chris, każ Reyowi odwiezć Chantal do domu.
 Zrobię to, jak będę na miejscu.
 Proszę. Nie chcę, żeby usłyszeli, o co jestem oskarżona.
Nie ułożę sobie tu życia, jeśli wszyscy będą myśleli, że jestem& 
nie przechodzi mi przez gardło słowo  morderczyni  przestępcą.
 Nikt się o tym nie dowie.
 Ale urzędnicy już powiedzieli Chantal, że w Stanach toczy
się jakieś postępowanie. Każ im pójść.
 Saro, jeśli gdzieś cię zabiorą, muszę o tym wiedzieć. No i
już prawie jestem na miejscu. Rozłączam się, żeby skupić się na
prowadzeniu. Nic im nie mów.  Kończy rozmowę, zanim zdążę
zaprotestować.
Zamykam oczy i biorę głęboki, powolny wdech. Spokojnie
wkładam telefon do torebki i odwracam się w stronę mężczyzn,
którzy stoją po drugiej stronie pokoju. Wstaję i podchodzę do
urzędnika za biurkiem.
 Monsieur& ?
 Bernard  odpowiada.
 Monsieur Bernard  powtarzam.  Gdzie znajdę toaletę?
 Czy to nie może poczekać?  Przygląda mi się uważnie, a
jego ton graniczy z nieuprzejmością.
 Mam lekkie nudności. Przypuszczam, że zaszkodził mi
tatar. Wolałabym nie narobić tu bałaganu  odpowiadam słodkim i
niewinnym głosem.
Mężczyzna nie kryje grymasu niezadowolenia, ale przez
ramię zwraca się do kolegi, który stoi za nim.
 Monsieur Dupont panią zaprowadzi  informuje mnie.
Jestem tak groznym przestępcą, że muszą mnie eskortować?
Podchodzi do mnie około pięćdziesięcioletni, łysy mężczyzna o
nieprzyjemnym wyrazie twarzy.
Przypominam sobie słowa Chrisa z wczorajszego wieczoru.
Bierzemy problemy za rogi. Nie dajemy się im. I robimy to razem.
Uspokajam oddech. Razem. Dociera do mnie znaczenie tych słów.
Nie chodzi o przekazanie Chrisowi kontroli nad moim życiem, lecz
o dzielenie się nim. Chris chce, bym stała się silniejsza. Ukrywanie
się w toalecie do jego przyjazdu nie świadczy o sile.
Prostuję plecy i unoszę głowę i chociaż żołądek zaciska mi
się z nerwów, czuję się silniejsza. Podchodzę do krzesła i siadam.
Urzędnik patrzy na mnie ze zdziwieniem.
 Jest pani gotowa, by udzielić odpowiedzi na kilka pytań?
 Nie, nie jestem gotowa. Czekam na telefon od adwokata. 
Pochylam się w jego stronę i kładę rękę na blacie biurka.
Odzywam się bardzo spokojnie.  Monsieur Bernard, jeśli będzie
pan rzucał oszczerstwa pod moim adresem, zwłaszcza przy moich
przyjaciołach, zapamięta pan moje nazwisko aż za dobrze.
Zdziwienie urzędnika przeradza się w prawdziwy szok. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.