[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Co biedny Kacper wziął na siebie?  pytam i czuję, jak serce zaczyna mi walić.
 Jak to co? Zmierć Bartka.
 Ale przecież my cały czas o tym mówimy. Weroniko! O tym wypadku.
Weronika nieruchomieje, myśli, patrzy tęsknie na pustą butelkę po winie.
 Poczekaj, mam jeszcze jedną, cudowne wino od Artura, które dostałam dla
mamy i wożę je w bagażniku od trzech miesięcy, bo zapomniałam jej dać, a właściwie
uznałam, że ona go nie doceni, tylko nic nie mów Arturowi ani mamie, proszę, siedz
tutaj, a ja zaraz wracam, pewnie jest trochę za zimne, ale to fantastyczne wino, które ma
bardzo trudną francuską nazwę, po prostu siedz i nie ruszaj się  pod koniec tego
koszmarnego monologu już niemal krzyczę:  I nie trzezwiej!
Gnam do samochodu, gdzie wożę wino od Artura, i również biegiem wracam.
 Już otwieram, nie ruszaj się  korek też jest cudowny, wychodzi w sekundę,
nalewam Weronice wina  a teraz mów.
 Ale co?
 Co Kacper wziął na siebie!?
 Zmierć Bartka.
 To oczywiste, bo zrzucił kamień, który spadł i&
Weronika jednak trzezwieje. Patrzy na mnie, wstaje, znów siada. Wypija wino,
znów sobie nalewa. Patrzy na mnie, na swoje zdziwione psy.
 Maniu, o czym ty mówisz?
 O Kacprze. Dowiedziałam się, a Kaczorek to potwierdził, że Kacper był z
Bartkiem na tej wyprawie i zrzucił& Weroniko, zle się czujesz?
 Okropnie.  Dolewa sobie wina, ja nadal nie piję.  Przecież to Sebastian&
ubłagał wtedy Kacpra, a potem tyle lat milczał, aż& Był przyjacielem Bartka. Nie miał
odwagi się przyznać& i Kacper się zgodził. Był jeszcze głupim dzieciakiem.
 A ja dopiero teraz dowiedziałam się, jak Bartek zginął i że Kacper z nimi był. I
że to on zawinił. Dlatego tu jestem!  wołam.
Zaczynam płakać. Ona też. Po chwili już szlochamy, bo jak inaczej niż łzami
wyrazić, co w tej chwili czujemy. Psy wtórują nam cichym zawodzeniem. Rozmawiamy
od godziny, po czym okazuje się, że każda mówi o czym innym, chociaż wszystko niby
się zgadza. W końcu zaczynam się śmiać.
 Przepraszam, ale to groteskowe.
 A ja myślałam, że Kaczorek powiedział ci całą prawdę. %7łe to Sebastian przez
nieostrożność& Kacper zadzwonił do mnie po powrocie z Rumunii. Był zrozpaczony,
przepraszał. Skąd mogłam wiedzieć, że mówi nieprawdę. Uporaliśmy się z tym i
postanowiliśmy nic ci nie mówić, nawet tego, że Kacper tam był. Miałaś wtedy tyle
problemów, to by cię dobiło. Ale jakoś sobie poradziliśmy. Maniu, Kacper jest niewinny!
 A ja byłam pewna, że dowiedziałaś się od Kaczorka, że to właśnie Kacper.
 Tak myślałam przez te wszystkie lata, aż do wczoraj. Zaczekaj, to o czym ty z
Kacprem rozmawiałaś?
 O niczym, spytałam go o ten wypadek i uznaliśmy, że porozmawiamy, kiedy
przyjedzie do Warszawy.
 Czyli on nie wie, że Sebastian się przyznał.
 Jeszcze nie. Ale dochodzi pierwsza. Za pózno, żeby do niego dzwonić. Zrobimy
to rano.
I była to rozmowa trzech najszczęśliwszych na świecie osób.
A zatem kolejna impreza. Anka przygląda się mojej kuchni i wiem, o czym myśli.
Kiedy gotuję, robię wokół siebie niebotyczny bałagan, to cud, że umiem się w nim
odnalezć. Nawet herbaty nie potrafię zaparzyć tak, żeby nie nachlapać.
 Nie patrz tak. To też dziedziczne. Ale wolę taką przypadłość niż chorobę serca.
Nie umiem inaczej, wiele razy próbowałam i się nie udało. Potem posprzątam. Na
szczęście nie mam męża poznaniaka.
 Ale za to masz dwa razy więcej roboty.
 Moim zdaniem trzy razy więcej. Pogodziłam się z tym.
 Szkoda, że nie słyszałam twojej rozmowy z Weroniką. To musiało być strasznie
śmieszne.
 Nie wygłupiaj się, było tragiczne i groteskowe. Postanowiłam na zawsze rzucić
szkolenia z tak zwanej komunikacji międzyludzkiej. Poniosłam absolutną porażkę. Ale
kiedy opowiadałam Weronice o śledztwie i MAO, to też brzmiało groteskowo, bo
starałam się ukryć, że przez chwilę była podejrzaną numer jeden. Wspomniałam tylko, że
brałaś pod uwagę wszystkich moich przyjaciół i znajomych, nawet Jolkę.
 Ale ty jednak nigdy nie dopuściłaś do siebie myśli, że Weronika może być
winna.
 Niestety, dopuściłam, co prawda tylko na sekundę. Twoja hipoteza brzmiała
dość prawdopodobnie. Namieszałaś mi w głowie. Obiecałyśmy sobie z Weroniką, że już
nigdy nie będziemy przed sobą ukrywać ważnych spraw.
 Szkoda, że dzisiaj nie przyjedzie, chciałabym ją poznać.
 Mało ci? Będzie czternaście osób. Dobrze, że Miech nie mógł, boby się już nie
zmieścił. Miał bardzo głupią minę, kiedy go zapraszałam. Pilnuj gulaszu, a ja wyjdę na
szybkiego papierosa.
 Obrzydlistwo.
Ledwo go zapalam, naprzeciwko pojawia się Maks. Złość mi już minęła, więc
macham do niego radośnie. OK?, pyta. TAK, odpowiadam swoim papierosem. MOLE?
NIE MA. TWOJE? OK. PA.
 Czy ty zawsze w ten sposób palisz?  pyta Anka, kiedy wracam do kuchni.
 W jaki?
 Cały czas wymachując papierosem. Myślałam, że pęknę ze śmiechu.
 A, o to ci chodzi. Tak się porozumiewam z Maksem, palaczem z naprzeciwka.
 Od dawna?
 Od paru tygodni.
 Znasz go?
 Tylko z daleka.
 Dziwne, bardzo dziwne&
Jeszcze nigdy przygotowanie przyjęcia nie poszło mi tak sprawnie. Anka
spokojnie mogłaby zostać szefem kuchni jakiejś wytwornej restauracji. Robota pali jej się
w rękach. Ma fantazję i wszystkie potrawy wyglądają jak na zdjęciach w książkach
kucharskich. I nie robi bałaganu, wszystko samo się sprząta:  Na bieżąco, moja droga.
Na bieżąco . Do przyjścia gości mamy jeszcze pół godziny. Możemy chwilę odsapnąć i
pogadać.
 A teraz instrukcje, a właściwie tylko jedna: żebyś zachowywała się całkiem
naturalnie i niczemu nie dziwiła, nawet jeśli coś cię zdziwi.
 Ale to bez sensu. Jak mam się nie zdziwić, kiedy coś mnie zdziwi. W tym jest
sprzeczność. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.