[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żeby móc na mansardzie kochać się z żoną?" "Co takiego?!" Raptownie usiadła i dla zachowania równowagi oparła się dłonią o jego pierś. "%7łartujesz, prawda?" "Bynajmniej, skarbie," oświadczył z udawanym przejęciem. "W Charlottesville wpadłem na przyjaciela z Teksasu. Byłbym strasznym gburem, gdybym nie zaprosił starego kumpla do siebie, aby poznał moją młodą żoneczkę," wyjaśnił z całkiem dobrym teksańskim akcentem. "Zostawiłem go w stajni, żeby się rozejrzał. Potem miał zrobić sobie w salonie dużą szkocką z lodem i na nas poczekać." "Derek, nie nabierasz mnie?" Zeskoczyła ze stołu i zaczęła pośpiesznie zbierać rozrzuconą garderobę. "To prawda? Boże, co on sobie pomyśli!" "%7łe zajęliśmy się tym, co robi większość nowożeńców po dniu spędzonym oddzielnie," zażartował, klepiąc ją w pośladek, gdy wciągała dżinsy. "To niepoważne." "Lepiej się pośpieszmy, bo biedaczek poczuje się opuszczony." Spiorunowała go wzrokiem i pognała do garderoby. Gdy czterdzieści pięć minut pózniej wchodziła do salonu, jedynym dowodem jej niedawnego wzburzenia były zarumienione policzki. Derek wziął tylko szybki prysznic, toteż wcześniej zszedł na dół i bawił gościa rozmową. Na widok Caren tęgawy mężczyzna zerwał się z fotela. "A więc to jest twoja pani. Chłopie, muszę przyznać, że masz z czego być dumny. Prawdziwa z niej ślicznotka." Na grubych nogach przytoczył się do Caren. "Jestem Bear Cunningham, panienko." Ujął jej dłoń i uścisnął z 184 niedzwiedzią siłą. "Caren Allen. Przepraszam, że kazałam panu czekać. Mąż nie powiedział mi, że mamy gościa i byłam& eee& zajęta." "W swoim studiu," dodał Derek, mrugając do niej porozumiewawczo. "Caren robi tam wszystko z bezgranicznym entuzjazmem." Bear Cunningham okazał się hałaśliwy, bezpośredni i szalenie sympatyczny. Sącząc nalane przez Dereka białe wino, Caren szybko nawiązała z gościem kontakt. Pracując w Departamencie Stanu, często brała udział w koktajlowych spotkaniach na Kapitelu i posiadła sztukę towarzyskiej konwer- sacji z obcymi ludzmi. Bear był pierwszym gościem, jakiego podejmowała na farmie, i czuła zadowolenie, widząc malującą się w oczach Dereka dumę. Rzeczywiście dobrze sobie radziła i wiedziała, że wygląda atrakcyjnie. Miała na sobie nową sukienkę z zielonego jedwabiu, którego kolor pogłębiał czekoladową barwę oczu i wspaniale kontrastował z jasnymi włosami. Koralowa biżuteria zaś dodawała blasku cerze, a miłość do Dereka uszlachetniała tę harmonijną całość. Gawędzili głównie o koniach arabskich. "Bear ma ranczo w pobliżu& Weatherford, prawda?" spytał Derek. "Właśnie tam. Znasz Teksas, Caren?" "Niestety nie." Przeszli na ty, wymieniając powitalna uścisk ręki. "Nigdy tam nie byłam." "Pogoń tego swojego beznadziejnego mężusia, żeby cię do nas przywiózł. Zatrzymacie się u nas. Barbi oszaleje z radości. Polatacie sobie jej samolotem." "Barbi& ?" Caren pytająco zawiesiła głos. "Moja żoneczka. Teraz nie mogła przyjechać. Zatrzymały ją jakieś obowiązki. Ale oboje uwielbiamy towarzystwo. Wpadnijcie, kiedy tylko chcecie." Z rozmowy Caren wywnioskowała, że ranczo Cunninghama jest cztery razy większe niż farma Dereka, lecz stajnie nie są imponujące. Milioner postanowił je rozbudować i kupić więcej koni. Właśnie w tym celu podróżował 185 po Wirginii i Kentucky. "Znasz się na koniach, Caren?" "Nie bardzo, ale się uczę. Mam wspaniałego nauczyciela." Posłała Derekowi czułe spojrzenie. "Poznaje zasady funkcjonowania stadniny, ale jest też utalentowana w innej dziedzinie," z dumą oświadczył Derek. Odstawił kieliszek z koniakiem i wstał. "Przepraszam na chwilę, Bear. Chciałbym coś ci pokazać." "Zaczekaj!" Caren domyśliła się, o co mu chodzi. "Co ty wyprawiasz?" "Mam zamiar pokazać twoją rzezbę." "Och, Derek, jeszcze jej nie skończyłam." "I tak jest doskonała." Ignorując jej protesty, pognał na górę. Aby podtrzymać rozmowę, Caren spytała gościa, gdzie leży Weatherford, a Bear zaczął z dumą rozwodzić się nad geografią Teksasu. Caren wierciła się niespokojnie. Miała nadzieję, że oboje z Derekiem się nie skompromitują. Czy rzezba nadaje się do zaprezentowania? Jako jej autorka nie była wystarczająco obiektywna. Podobnie jak Derek - z powodu uczuć do autorki. Po chwili wrócił. Niósł statuetkę w obu rękach, jak dar składany faraonowi. Bear podniósł się z fotela. %7łując grube cygaro, w milczeniu podziwiał rzezbę. "A niech mnie szlag," oświadczył w końcu. "Wybacz tę łacinę, Caren. To przecież twój ogier Mustafa, prawda? Jak żywy." "Widzisz?" Derek spojrzał na nią rozpromieniony. "Mówiłem ci, że to istne cudo." Nieco zakłopotana musnęła dłonią dół sukienki. "To moja pierwsza rzezba od niepamiętnych czasów." "Do licha, jest fantastyczna!" zahuczał Bear. "Mogłabyś zrobić taką dla mnie?" 186 "Chcesz rzezbę Mustafy?" spytała zdumiona. "Nie, kochaniutka. Wyrzezbiłabyś Laleczkę, arabską klacz Barbi. Ona traktuje tę kobyłę jak królową. Głowiłem się, co dać Barbi na Gwiazdkę. Moja żoneczka ma podwójną ilość wszystkiego, co sprzedają u Neimana-Marcusa. To co? Wykonasz taką statuetkę, jeśli przyślę ci fotkę Laleczki?" Caren nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. Nigdy nie myślała o pracy na zamówienie, ale teraz ten pomysł jej się spodobał. "Czy ja wiem," mruknęła, patrząc na Dereka. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, lecz sądząc z błysku w oczach, bawił się wspaniale i popierał sugestię gościa. "Chodzi o pieniądze? Ile chcesz?" Ten problem najwyrazniej nie stanowił dla Beara żadnej przeszkody. "Ile?" Caren zawahała się. "Może& dziesięć dolarów? Pięćdziesiąt?" "Nie pozwolę jej babrać się w glinie za mniej niż dziesięć tysięcy," oznajmił Derek, powtórnie napełniając whisky szklankę Beara. "I tak spędza w studiu mnóstwo czasu. Nie lubię się nią dzielić. To przedsięwzięcie musi być warte jej nieobecności." "No cóż& " Bear podrapał się w głowę. A Caren uznała, że Derek zwariował. Coraz bardziej skrępowana, zaczęła gościa przepraszać. "Panie Cunningham& Bear& " "Myślę, że dziesięć to ciut za mało," przerwał jej Bear. "Co powiesz na dwanaście?" "Zgoda," odparła, wciąż zaszokowana tupetem Dereka. Dwanaście tysięcy dolarów! "To& to najzupełniej wystarczy. Przyślij mi zdjęcie Laleczki. Zacznę ją rzezbić, gdy tylko skończę Mustafę." "Dostanę ją przed Bożym Narodzeniem?" "Tak, obiecuję. I nie wysyłaj mi żadnych pieniędzy, dopóki nie zobaczysz rzezby i nie będziesz z niej zadowolony." Bear pożądliwie łypnął na Mustafę. "Na pewno mi się spodoba, a Barbi 187 oszaleje z radości." Po obiedzie wypili jeszcze drinka i Bear Cunningham się pożegnał. "Dziesięć tysięcy?!" zawołała Caren, zamknąwszy za nim drzwi. "Oszalałeś, Derek? Trzeba mieć tupet, żeby za półmetrową rzezbę zażądać tyle pieniędzy!" Odpowiedzią był uścisk i gorący pocałunek. "Jeszcze chwila i umarłbym, gdybym nie poczuł, jak smakujesz." "Zmieniasz temat." "A o czym mówiliśmy?" "Derek," rzuciła groznie, odpychając go od siebie. "Co będzie, jeśli nie okażę się wystarczająco uzdolniona? Jeśli figurka Mustafy udała mi się przypadkiem? Jeśli& " Położył jej palec na ustach. "Jeśli tak, to lepiej zacznij ćwiczyć. Bear to papla równie wielka jak stan, w którym mieszka. O rzezbie Laleczki rozpowie wszystkim w kręgach hodowców koni, a wiesz, że on łatwo nawiązuje kontakt z ludzmi. Zanim się obejrzysz, zasypie cię góra zamówień. Będziesz częściej odmawiać, niż wyrażać zgodę." [ Pobierz całość w formacie PDF ] |