[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przy stole panowaÅ‚a ożywiona rozmowa. Norbert z nieskrywanÄ… przyjemnoÅ›ciÄ… wsÅ‚uchiwaÅ‚ siÄ™ w niski, Å‚agodny dziewczÄ™cy gÅ‚os Henny. Obaj bracia chÄ™tnie wydÅ‚użyliby dzisiaj przerwÄ™ obiadowÄ…, ale poczucie obowiÄ…zku nie pozwalaÅ‚o im na to. Po deserze wstali od stoÅ‚u, ucaÅ‚owali dÅ‚oÅ„ matki i pożegnali siÄ™ z Henny Röhming, która jeszcze tego popoÅ‚udnia chciaÅ‚a znalezć dla siebie mieszkanie. Wkrótce po tym, jak bracia oddalili siÄ™, wstaÅ‚a także Henny, aby pożegnać siÄ™ z paniÄ… Betti- nÄ…. Gospodyni udzieliÅ‚a jej jeszcze kilku rad. Obiady może pani jadać w pobliżu, w restauracji, jada tam wiÄ™kszość naszych urzÄ™dni- ków. Trafi pani do niej bez kÅ‚opotu, leży tuż nad rzekÄ…. Można tam dobrze i tanio zjeść, nie trzeba specjalnie jechać do miasta, no a pózniej, gdy zamieszka tu pani matka, może pani, naturalnie, jez- dzić na obiady do domu. R L T Henny ukÅ‚oniÅ‚a siÄ™. Bardzo pani dziÄ™kujÄ™ za te rady. Ach, proszÄ™ nie dziÄ™kować, to zupeÅ‚nie zrozumiaÅ‚e, że ich pani udzielam. I jeszcze jedno, panno Röhming. Otwarcie powiedziaÅ‚a pani o kÅ‚opotach ze zdobyciem pracy. Być może brakuje pani pieniÄ™dzy. JeÅ›li chciaÅ‚aby pani otrzymać zaliczkÄ™, to proszÄ™ siÄ™ spokojnie zwrócić do jednego z moich synów, a dostanie pani tyle, ile potrzebuje. Twarz Henny oblaÅ‚a siÄ™ rumieÅ„cem. Pani jest bardzo dobra... i choć rzeczywiÅ›cie muszÄ™ ograniczać swoje wydatki, to nie chciaÅ‚abym czynić użytku z pani propozycji. Mam nadziejÄ™, że to nie bÄ™dzie konieczne. Gdyby moja mama miaÅ‚a kÅ‚opoty finansowe, wtedy... i tylko wtedy, pozwoliÅ‚abym sobie skorzystać z pani hojnoÅ›ci. Pani Bettina z sympatiÄ… popatrzyÅ‚a na Henny. PodobaÅ‚a jej siÄ™ ta dumna dziewczyna. Doce- niaÅ‚a zalety jej charakteru, peÅ‚na uznania byÅ‚a dla jej nienagannych manier. Dobrze, panno Röhming, chciaÅ‚am tylko, aby pani wiedziaÅ‚a, że w każdej chwili, kiedy uzna pani za konieczne, może pani dostać zaliczkÄ™. A teraz nie chcÄ™ już pani dÅ‚użej zatrzymywać. Ma pani jeszcze sporo spraw do zaÅ‚atwienia. Jutro rano zaczyna pani swÄ… dziaÅ‚alność. Biura i ate- lier pracujÄ… od ósmej. %7Å‚yczÄ™ pani szczęścia, pani i nam, aby jej praca przyniosÅ‚a owoce obu stro- nom. I ja bym bardzo tego chciaÅ‚a, pani Falkner. Pani Bettina wyciÄ…gnęła na pożegnanie rÄ™kÄ™ i Henny po chwili opuÅ›ciÅ‚a jej dom. SchodziÅ‚a ze wzniesienia, a potem szerokÄ… drogÄ… dotarÅ‚a nad rzekÄ™. Nie przypuszczaÅ‚a, że Norbert Falkner obserwowaÅ‚ jÄ… z okna jednej z hal fabrycznych. WiódÅ‚ za niÄ… wzrokiem, dopóki nie straciÅ‚ jej z oczu. ZamyÅ›lony wróciÅ‚ do atelier, wziÄ…Å‚ do rÄ™ki szkice Henny i przyglÄ…daÅ‚ im siÄ™ dÅ‚ugo. PrzypomniaÅ‚ sobie sÅ‚owa Bernera: wyrysowane przez twórcÄ™ pomieszczenia... majÄ… duszÄ™. ZgodziÅ‚ siÄ™ z jego opiniÄ…. ObróciÅ‚ siÄ™ w kierunku krzesÅ‚a, na którym siedziaÅ‚a Henny, jakby w dal- szym ciÄ…gu tu byÅ‚a. PiÄ™kne... przepiÄ™kne powiedziaÅ‚ do siebie cicho. Czy te sÅ‚owa odnosiÅ‚y siÄ™ do prac Henny, czy do niej samej? I gdy wreszcie odÅ‚ożyÅ‚ jej prace, stanęły mu przed oczyma sÅ‚owa Henny Röhming koÅ„czÄ…ce telegram do matki: Twoja szczęśliwa Henny. ByÅ‚o mu miÅ‚o, że to on dopomógÅ‚ jej szczęściu. Tego dnia byÅ‚ w doskonaÅ‚ym nastroju. A jeszcze bardziej cieszyÅ‚ siÄ™ na jutro. Dlaczego? Tego nie musiaÅ‚ sobie tÅ‚umaczyć. R L T IX Rozpromieniona Henny jechaÅ‚a do miasta. Od tego pamiÄ™tnego ranka Å›wiat wydawaÅ‚ siÄ™ jej zupeÅ‚nie odmienny. Minęły wszystkie jej troski. Nareszcie miaÅ‚a staÅ‚Ä… posadÄ™ z zawrotnie wysokÄ… jak na jej dotychczasowe warunki pensjÄ…, którÄ… w dodatku obiecano jej podnieść, gdy tylko spraw- dzi siÄ™ na swym stanowisku. Wszyscy byli dla niej życzliwi i nie odtrÄ…cano jej dlatego, że jest ko- bietÄ…". Najpierw pojechaÅ‚a do starszej pani, u której miaÅ‚a zamieszkać. Pani Bettina napisaÅ‚a do niej na wizytówce kilka polecajÄ…cych słów. Rekomendacje odniosÅ‚y oczekiwany skutek. Zaproponowano jej co prawda niewielki poko- ik, ale zadowoliÅ‚a siÄ™ nim w zupeÅ‚noÅ›ci. Od razu też zaznaczyÅ‚a, że zatrzyma go, dopóki nie znajdzie dla siebie i matki jakiegoÅ› mieszkanka. UstaliÅ‚a z wÅ‚aÅ›cicielkÄ… warunki i pojechaÅ‚a na dworzec po torbÄ™ podróżnÄ…. Potem urzÄ…dziÅ‚a siÄ™ w swoim gniazdku, najlepiej jak potrafiÅ‚a, a wieczorem usiadÅ‚a przy stole i chwyciÅ‚a za pióro, aby napisać do matki. Nigdy jeszcze na dÅ‚użej siÄ™ nie rozstawaÅ‚y i choć byÅ‚a osobÄ… wyjÄ…tkowo sa- modzielnÄ…, to Å‚aknęła bardzo miÅ‚oÅ›ci matki. WiedziaÅ‚a jednak, że ich rozÅ‚Ä…ka nie bÄ™dzie dÅ‚uga. WczeÅ›nie poÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ spać, chciaÅ‚a być nazajutrz w peÅ‚ni siÅ‚. Ale nie od razu zasnęła. W gÅ‚owie kÅ‚Ä™biÅ‚y siÄ™ jej myÅ›li, wrażenia i wydarzenia minionego dnia. Aż w koÅ„cu pojawiÅ‚ siÄ™ obraz Norberta Falknera. WidziaÅ‚a jego twarz o zdecydowanych rysach, ciepÅ‚e, szare oczy i ten życzliwy uÅ›miech, gdy mówiÅ‚: To, że jest pani tylko" kobietÄ…, nie jest dla mnie żadnÄ… przeszkodÄ…. Ogarnęła jÄ… bÅ‚ogość. Ale zaraz przypomniaÅ‚a sobie, że on wkrótce siÄ™ ożeni, i leciutko wes- tchnęła. Ach jak szczęśliwa bÄ™dzie kobieta, która dostanie takiego mężczyznÄ™ za męża myÅ›laÅ‚a. Ta myÅ›l towarzyszyÅ‚a jej do zaÅ›niÄ™cia. NastÄ™pnego ranka Henny punktualnie zjawiÅ‚a siÄ™ w firmie. Atelier byÅ‚o już dla niej przygo- towane. Körner w tajemnicy przed wszystkimi przyniósÅ‚ bukiet polnych kwiatów i postawiÅ‚ je w wazonie na jej stole kreÅ›larskim. SpostrzegÅ‚a je, gdy tylko przekroczyÅ‚a próg pracowni. Natych- miast pojawiÅ‚ siÄ™ jak spod ziemi Körner i z odcieniem dumy przyznaÅ‚ siÄ™, że to on jest ofiarodawcÄ…. PopatrzyÅ‚a na niego życzliwie i podziÄ™kowaÅ‚a za ten miÅ‚y gest. Jest pani przecież jedynÄ… damÄ… w tym atelier, panno Röhming powiedziaÅ‚, kÅ‚aniajÄ…c siÄ™ z przesadnÄ… galanteriÄ…, która mogÅ‚a nieco Å›mieszyć. R L T Wokół ust Henny zaigraÅ‚ filuterny uÅ›miech. W tym momencie zjawiÅ‚ siÄ™ Norbert Falkner, powitaÅ‚ Henny uÅ›ciskiem rÄ™ki. UbiegÅ‚a mnie pani, panno Röhming. ChciaÅ‚em paniÄ… tu przyjąć i serdecznie powitać. Pozwoli pani, że uczyniÄ™ to teraz: życzÄ™ pomyÅ›lnoÅ›ci w firmie Heinricha Falknera" powiedziaÅ‚ życzliwie, a nawet bardzo serdecznie. Ale jeszcze życzliwszy od jego słów byÅ‚ wyraz jego oczu. Henny zastanowiÅ‚a siÄ™ przez moment, czy byÅ‚by również miÅ‚y, gdyby na jej miejscu byÅ‚ mężczyzna. Tyle w nim byÅ‚o rycerskoÅ›ci, bardzo jej to pochlebiaÅ‚o. DziÄ™kujÄ™ panu, panie Falkner odparÅ‚a nieco zdenerwowana. Norbert zwróciÅ‚ siÄ™ teraz do Körnera, który nieÅ›miaÅ‚o staÅ‚ z boku: No i cóż Körner... czego pan sobie życzy? ChciaÅ‚em tylko zapytać, czy nie mógÅ‚bym zrobić czegoÅ› dla panny Röhming. Pózniej... poproszÄ™ pana. Teraz chciaÅ‚bym porozmawiać z pannÄ… Röhming. Körner przeszedÅ‚ do pracowni kreÅ›larskiej i ulokowaÅ‚ siÄ™ tak, aby móc obserwować Henny przez szklane drzwi. Także inni kreÅ›larze wyciÄ…gali szyje, aby popatrzeć na nowÄ… koleżankÄ™. Gdy Norbert zostaÅ‚ sam z Henny, rzekÅ‚: ProszÄ™ nie pobÅ‚ażać Körnerowi, jest uczniem kreÅ›larskim nie pozbawionym, muszÄ™ przyznać, talentu, ale lubi siÄ™ wywyższać. Jego matka prosiÅ‚a, abym miaÅ‚ na niego baczne oko, wychowuje go sama, jego ojciec nie żyje. Z pewnoÅ›ciÄ… ofiarowaÅ‚ już pani swoje usÅ‚ugi. Henny wskazaÅ‚a kwiaty. PrzyniósÅ‚ te kwiaty, ponieważ jestem jedynÄ… kobietÄ… w atelier powiedziaÅ‚a, uÅ›miecha- jÄ…c siÄ™ żartobliwie. Ten uÅ›miech tak go zachwyciÅ‚, że musiaÅ‚ odwrócić wzrok, aby zachować spokój. A to nicpoÅ„ skwitowaÅ‚ i niemal gniewnie spojrzaÅ‚ na kwiaty. To ja powinienem przynieść jej kwiaty" pomyÅ›laÅ‚. To naprawdÄ™ miÅ‚o z jego strony, proszÄ™ nie brać mu tego za zÅ‚e poprosiÅ‚a Henny. Norbert wsÅ‚uchiwaÅ‚ siÄ™ w ten proszÄ…cy ton w jej gÅ‚osie, tak nie pasujÄ…cy do jej energicznej natury, i czuÅ‚, że staje siÄ™ bezsilny pod wpÅ‚ywem jej spojrzenia i proÅ›by przebijajÄ…cej w jej ciepÅ‚ym gÅ‚osie. A wiÄ™c wybaczam mu. Ale niech pani, proszÄ™, nie pobÅ‚aża mu. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |