[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zadziwiło mnie. Można by sądzić, że przygotowujecie coś w rodzaju
rewolucji.
- Wcale się pan nie myli. Ludzie są zawiedzeni.
- Rozumiem zawód, ale nie rozumiem reakcji. To, co słyszałem, robiło na
mnie wrażenie rozhuśtywania młodych, którzy sami niewiele rozumieją.
- Sytuacja domaga się zjednoczenia wszystkich, którym droga jest wolność.
- Słowo "wolność" powinno być określone. Mówił pan o sojuszu z Kościołem. A
jednak wolność w pojęciu Kościoła mało ma wspólnego ze stanowiskiem, które
pan sam głosi.
- A jak by pan określił to moje stanowisko?
- Przypomina mi masonerię.
- Naprawdę? Zabawne. To masoneria jeszcze istnieje? Sądziłem, że to tylko
straszak, którym wymachiwała przed wojną endecja.
- Gdy byłem ostatnio we Włoszech dowiedziałem się, że jednak istnieje. I że
jest nadal potężna... Dziękuję panu za informacje.
- Zawsze chętnie. Gdybym się coś nowego dowiedział, dam znać.
- Będę wdzięczny.
Miał ochotę powiedzieć: zmienił się pan. Ale powstrzymał się od tej uwagi.
Tamten mógł zrozumieć, że Jędrek ma chęć na podtrzymanie znajomości. Ale
rzeczywiście Wojkowski się zmienił. Dawniej robił wrażenie człowieka
zapatrzonego w siebie i spryciarza. Dziś nabrał cech władczych i kogoś, kto
dużo wie.
Rozdział 20
Pod sufitem z cichutkim chrzęstem obracały się niby wirniki helikoptera,
długie ramiona białych wiatraczków. Ale mimo sprawianego przez nie podmuchu
w sali panował gęsty upał. Jędrek czuł jak jego ciało raz po raz oblewa
lepki pot. Głos prelegenta toczył się równo. Mówca wysoki, chudy profesor
pochylał nad pulpitem swój długi nos. Czcigodny laureat nagrody Nobla w
dziedzinie fizyki był już człowiekiem starym. Ciemne ubranie, w jakie był
ubrany i które odbijało swoją barwą od białych na ogół ubrań uczestników
konferencji, wisiało na nim jak worek. Czasami przerywał swój wykład,
uśmiechał się, powtarzał ostatnie wypowiedziane zdanie, a potem robił
ruch wielką dłonią, jakby chciał tym gestem powiedzieć: ależ tak, tak jest
naprawdę.
Prelekcja była ciekawa. Jędrek skupił uwagę, aby rozumieć wszystkie słowa
profesora. Prelegent nie był Anglikiem, więc język angielski, którego
używał, był dzięki temu bardziej zrozumiały.
Jędrek znalazł się na kongresie w wyniku rozmowy ze Stefanem. Wiceminister
wrócił i zaraz wezwał go do siebie. Z zaciekawieniem wysłuchał opowiadania
o przygodach Jędrka we Włoszech.
- Rozmawiałem z twoim szefem - powiedział, gdy Rogowski skończył. - On
uważa, że przez pewien czas nie będziesz mógł się pokazać na Zachodzie.
Chciał cię zużytkować na terenie państw socjalistycznych. Ale ja uważam, że
to by było zmarnowaniem twoich umiejętności. Jesteś doświadczonym rozmówcą,
znasz języki. Zamiast żebyś bawił się robotą organizacyjną, należy ciebie
wykorzystać do wielkich dyskusji międzynarodowych. Znowu musimy wrócić do
walki o pokój. Sytuacja zaciemniła się...
- Chcesz, abym przeszedł do pracy w ministerstwie?
- Nie. Formalnie zostałbyś tam, gdzie jesteś. Tak będzie lepiej. Ostatnio
kilka razy deklarowałeś swój katolicyzm. Oczywiście nikt nie ma nic
przeciwko katolicyzmowi. Ale rozumiesz?
- Tak.
- A propos: nie byłeś dotąd wojującym katolikiem.
- Nie jestem i teraz. Nie mam zamiaru z nikim moim katolicyzmem wojować.
Zawsze zresztą uważałem się za katolika...
- Wiem, twój ojciec, tradycje domowe...
- To prawda. Ale dawniej podchodziłem do religii dość formalnie. Dziś mi to
nie wystarcza... Katolicyzm, wydaje mi się, albo jest i wtedy musi być
najważniejszą rzeczą w życiu człowieka, albo lepiej, aby go nie było, jeśli
ma być tylko jakimś dodatkiem. Myślę, że to samo odnosi się do marksizmu?
- Dotykasz bardzo istotnego kryzysu, jaki zaczyna u nas narastać. Ale o tym
pogadamy przy okazji. Tymczasem chodzi mi o to, abyś pojechał do Delhi na
konferencję na temat niebezpieczeństwa wojny jądrowej. To Trzeci Świat,
więc chyba nie boisz się, że spotkasz tam włoskich mafiosi?
- Raczej nie.
- Oczywiście zawiadomimy ambasadę, aby w miarę możności czuwała nad tobą.
Kongres jest dobrze obsadzony. Kilku znanych profesorów europejskich. Będą
mówili rzeczy straszne. Zachód zaczyna ogarniać panika. Ale zależy nam o
dowiedzeniu się, co mówią o tych sprawach ludzie Trzeciego Świata.
Chcielibyśmy mieć rozsądną i dokładną relację.
- I to ma być moje zadanie? Chętnie posłucham. To może być interesujące.
- Właśnie.
- A wracając do twego katolicyzmu: widujesz Prymasa?
- Od czasu do czasu.
- Na płaszczyźnie politycznej?
- Na płaszczyźnie religijnej i przyjacielskiej.
- Nie wiem, czy słyszałeś, że był na niego zamach? Chcieli się go pozbyć.
Skorzystali, że gdy skończył lat siedemdziesiąt pięć, wypadnie mu, zgodnie
z zasadą, złożyć rezygnację ze swego stanowiska. Naciskali na Pawła VI, aby
rezygnację przyjął, i zabrał Wyszyńskiego do Rzymu. Muszę ci powiedzieć, że
i wielu naszych towarzyszy działało także w tym kierunku. Sądzili, że
byłoby dobrze się go pozbyć, bo z innym będzie łatwiej. Ostrzegałem, że to
niesłuszne, że Prymas jaki jest, taki jest, ale na temat spraw polskich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.