[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kardynałem i po Soborze był prefektem Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego. Chyba brał jeszcze udział w konklawe. Drugim Francuzem, z którym się zaprzyjazniłem, był teolog Henri de Lubac SJ, którego ja sam kreowałem wiele lat pózniej kardynałem. Sobór to był nadzwyczajny okres poznawania biskupów i teologów, zwłaszcza w poszczególnych Komisjach. Kiedy był komentowany Schemat 13 (który potem stał się Konstytucją duszpasterską o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes) i mówiłem o personalizmie, przyszedł do mnie ojciec de Lubac i powiedział: Tak, tak, tak, w tym kierunku". W ten sposób dodał mi ducha, co miało szczególne znaczenie dla mnie; byłem przecie\ stosunkowo młodym człowiekiem. Z Niemcami te\ byłem zaprzyjazniony. Z kardynałem Alfredem Bengschem, o rok ode mnie młodszym. Z Josephem Hóffnerem z Kolonii, Josephem Ratzingerem - to byli duchowni wyjątkowo przygotowani teologicznie. Pamiętam szczególnie wówczas młodziutkiego profesora Ratzingera. Towarzyszył podczas Soboru kardynałowi Josephowi Fringsowi, arcybiskupowi Kolonii, jako ekspert teologii. Potem Paweł VI mianował go arcybiskupem Monachium i kreował go kardynałem. Był na konklawe, które powierzyło mi posługę św. Piotra. Gdy umarł kardynał Franjo Seper, poprosiłem go, aby objął po nim funkcję prefekta Kongregacji Doktryny Wiary. Bogu dziękuję za obecność i pomoc kardynała Ratzingera - to wypróbowany przyjaciel. Niestety, \yje ju\ bardzo niewielu biskupów i kardynałów, którzy brali udział w Soborze (11 X 1962 - 8 XI 1965). To było wielkie wydarzenie kościelne i dziękuję Panu Bogu za to, \e mogłem uczestniczyć w nim od pierwszego do ostatniego dnia. Kolegium kardynalskie W pewnym sensie sercem kolegium biskupiego jest kolegium kardynałów, którzy otaczają Następcę Piotra i wspomagają go w jego świadectwie wiary dla całego Kościoła. Zostałem włączony do tego Kolegium w czerwcu 1967 roku. Zgromadzenie kardynałów szczególnie dobrze uwidacznia zasadę współpracy i wzajemnego umacniania się w wierze, na której zbudowane jest całe misyjne dzieło Kościoła. Zadanie Piotra jest takie, jakie wyznaczył mu Jezus: Ty zaś, nawróciwszy się, utwierdzaj braci (por. Ak 22, 32). Od pierwszych wieków Następcy Piotra korzystali ze współdziałania z kolegium biskupów, prezbiterów i diakonów odpowiedzialnych wraz z nimi za miasto Rzym i najbli\sze mu diecezje ( suburbicariae"). Zaczęto ich określać viri cardinales". Oczywiście, przez stulecia zmieniły się formy tej współpracy. Jednak jej zasadnicza wymowa, \e jest ona znakiem dla Kościoła i świata, pozostaje niezmieniona. Poniewa\ odpowiedzialność pasterska Następcy Piotra obejmuje cały świat, stopniowo okazało się po\yteczne, aby w całym chrześcijańskim świecie byli obecni viri cardinales", którzy są mu szczególnie bliscy w poczuciu odpowiedzialności i w bezwzględnej gotowości do składania świadectwa wierze, jeśli to konieczne, a\ do przelania krwi (stąd kolor ich szat jest purpurowy, jak krew męczenników). Jestem wdzięczny Bogu za to oparcie i za odpowiedzialność, jaką kardynałowie Kurii Rzymskiej i całego świata niosą wraz ze mną. Im bardziej gotowi są być dla innych oparciem, im bardziej utwierdzają ich w wierze, tym bardziej w konsekwencji są te\ zdolni unieść ogromną odpowiedzialność za dokonywany pod tchnieniem Ducha Zwiętego wybór tego, który przyjmie Urząd Piotrowy. Synody Moje \ycie biskupie zaczęło się praktycznie wraz z zapowiedzią Soboru. Jak wiadomo, jednym z owoców Soboru było ustanowienie Synodu Biskupów, który papie\ Paweł VI utworzył 15 września 1965 roku. W tych latach odbyło się wiele synodów. Podczas ka\dego z nich du\ą rolę spełnia sekretarz generalny. Najpierw był nim kardynał Władysław Rubin, którego wojenne losy przyprowadziły przez Liban do Rzymu. Paweł VI powierzył mu tworzenie Sekretariatu Synodu. To nie było łatwe zadanie. Starałem się go w tym wspomagać, jak potrafiłem, szczególnie dobrą radą. Potem jego zadania przejął Josef Tomko, po którym nastąpił Jan Schotte. Tych synodów, jak powiedziałem, odbyło się wiele. Oprócz tych, które miały miejsce jeszcze za Pawła VI, były synody o rodzinie, o sakramencie pokuty i pojednania, o roli świeckich w \yciu Kościoła, o formacji kapłańskiej, o \yciu konsekrowanym, o biskupach. Były te\ celebrowane synody o szczególnym charakterze: synod poświęcony Holandii, synod z okazji dwudziestej rocznicy zakończenia Soboru Watykańskiego II, specjalne zgromadzenie poświęcone Libanowi. Potem odbywały się synody o charakterze kontynentalnym: dla Afryki, dla Ameryki, Azji, Oceanii i dwa synody dla Europy. Myśl była taka, \eby przejść przez wszystkie kontynenty przed Milenium, poznać je i dostrzec ich problemy, w przygotowaniu do Wielkiego Jubileuszu. Ten program został wykonany. Teraz trzeba się zastanowić nad nowym synodem, który będzie miał za temat sakrament Eucharystii. W moim \yciu biskupim miałem ju\ mo\liwość zetknąć się z doświadczeniem synodalnym: był bowiem bardzo wa\ny Synod Archidiecezji Krakowskiej, organizowany z okazji 900-lecia św. Stanisława. Chodzi oczywiście jedynie o synod diecezjalny. Nie odbywał się on na forum Kościoła powszechnego, ale bardziej skromnie we wspólnocie Kościoła lokalnego. Niemniej równie\ synod diecezjalny ma niemałe znaczenie dla wspólnoty wiernych, którzy na co dzień prze\ywają te same problemy związane z praktykowaniem wiary w określonych okolicznościach społecznych i politycznych. Zadaniem synodu krakowskiego było głębsze wprowadzenie w \ycie tej lokalnej wspólnoty tego, co przyniósł Sobór. Synod ten zaplanowałem na lata 1972-1979, bo św. Stanisław - jak ju\ powiedziałem - był biskupem od 1072 do 1079 roku. Chciałem, \eby po 900 latach te daty od\yły. Najwa\niejszym doświadczeniem była praca bardzo licznych i zaanga\owanych grup synodalnych. Synod prawdziwie pastoralny - pracowali razem biskupi, księ\a i świeccy, wszyscy. Zakończyłem ten synod ju\ jako papie\, podczas mojej pierwszej podró\y do Polski. Rekolekcje dla Kurii za pontyfikatu Pawła VI Nigdy nie zapomnę tych szczególnych rekolekcji. Rekolekcje, to praktyka, która jest wielkim dobrodziejstwem Bo\ym dla ka\dego, kto je odprawia. Są czasem odejścia od wszystkich innych spraw, aby spotkać się z Bogiem, zasłuchać się jedynie w Jego głos. Niewątpliwie stanowi to niezwykle cenną okoliczność dla tego, kto podejmuje te ćwiczenia. Dlatego właśnie nie mo\na tu stosować przymusu, ale raczej trzeba rozbudzić w nim wewnętrzną potrzebę takiego doświadczenia. Owszem, czasem mo\na komuś powiedzieć: Idz do kamedułów czy do Tyńca, \eby się odnalezć"; ale zasadniczo to musi być wewnętrzna potrzeba. Kościół jako instytucja poleca odbywanie rekolekcji, zwłaszcza księ\om (por. KPK kan. 276, $ 2, 4), ale przepis kanoniczny jest tylko czynnikiem dodatkowym do potrzeby wypływającej z serca. Wspomniałem ju\, \e sam najczęściej odprawiałem rekolekcje w opactwie benedyktynów w Tyńcu. Bywałem te\ u kamedułów na [ Pobierz całość w formacie PDF ] |