[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- No, miaÅ‚am, to prawda - odrzekÅ‚a Nan, która nig­
dy niczego nie owijała w bawełnę. - Powiem ci jednak,
że ten pokój i tak kiedyś trzeba było solidnie sprzątnąć.
Należał do twojej matki i nie był...
- Nan wcale nie chciała powiedzieć, że jesteś dla nas
ciężarem - wtrÄ…ciÅ‚a natychmiast Beatrice, widzÄ…c inten­
sywny rumieniec Oliwii. - Pokój, w którym zamiesz­
kasz, był buduarem naszej mamy, a nie jej sypialnią.
W sypialni mama umarła, więc wydawało mi się, że
przebywanie tam mogłoby być dla ciebie nieprzyjemne.
- WÅ‚aÅ›nie to chciaÅ‚am Oliwii powiedzieć - przyzna­
ła skwapliwie Nan. - Czekałyśmy na przywiezienie
łóżka z Northampton, ale dostarczono je dopiero dzi­
siejszego ranka. Gdyby nie to, twój pokój byłby gotów
od dawna.
- Zresztą był już najwyższy czas na kupno nowego
łóżka - natychmiast dodała Beatrice, przesyłając ciotce
ostrzegawcze spojrzenie. - To z gościnnego pokoju,
który znajduje się w głębi domu i jest przygnębiająco
ciemny, nie nadaje się do użytku, bo ma pękniętą ramę.
Naturalnie wciąż tam stoi, bo nikt do nas nie przyjeż­
dża, więc nie jest potrzebne...
- Widzę, że w istocie sprawiłam olbrzymi kłopot
- wtrÄ…ciÅ‚a Oliwia. - NaraziÅ‚am was na poważny wy­
datek.
- Ależ skÄ…d - zapewniÅ‚a jÄ… Beatrice. - Zdejmij, pro­
szę, czepek i okrycie. Zadzwonię, żeby podano herbatę,
chyba że wolisz iść prosto do swojego pokoju?
Oliwia wyglÄ…daÅ‚a tak, jakby chciaÅ‚a uciec, ale zmu­
siła się do uśmiechu.
- Chętnie napiję się herbaty - odparła. - Zostało mi
parÄ™ gwinei z pensji, którÄ… mój... którÄ… lord Burton wy­
płacał mi w ciągu sezonu. Nie chciałam roztrwonić tego
na jedzenie w zajazdach po drodze, zresztÄ… i tak bardzo
siÄ™ tutaj Å›pieszyÅ‚am. Dam ci, Beatrice, wszystkie pieniÄ…­
dze, które mam, możecie przeznaczyć je na wszelkie
wydatki, jakie uznacie za stosowne.
- Jeszcze zobaczymy, jak z tym bÄ™dzie - powiedzia­
ła Beatrice i pociągnęła za taśmę dzwonka.
Reakcja była zadziwiająco szybka, Beatrice nabrała
więc podejrzeń, że Lily podsłuchiwała pod drzwiami.
Był to ze wszech miar naganny zwyczaj, ale nie na tyle,
by dziewczynie groziła odprawa. Podobnie jak Bellows,
Lily nie narzekała, jeśli musiała poczekać na pieniądze,
chociaż na ogół Beatrice płaciła służącej osobiście
i w porÄ™.
- Prosimy o herbatę, Lily. - Zwróciła się znowu do
siostry, gdy służąca wyszła: - Posiedz, kochanie, przy
ogniu, a zaraz poczujesz się lepiej. Poważne rozmowy
zostawimy na pózniej. Tymczasem chciałabym, żebyś
opowiedziaÅ‚a mi ze szczegółami, co sÅ‚ychać w Londy­
nie. .. naturalnie jeśli nie sprawi ci to przykrości. Tu do
nas żadne wiadomości nie docierają, chyba że sąsiedzi
akurat wrócą z podróży.
- Naturalnie słyszeliście, że księcia ogłoszono
w tym roku regentem? - spytała Oliwia.
- Tak. Papa abonuje Timesa. Wiem wiÄ™c, że jest za­
stój w handlu z powodu blokady kontynentu przez Na­
poleona i że dużo ludzi nie może znalezć pracy. Nie
myÅ›laÅ‚am o takich wiadomoÅ›ciach, raczej o najÅ›wież­
szych plotkach, o tym, czym żyje towarzystwo.
Oliwia cicho zachichotaÅ‚a i wyraznie poczuÅ‚a siÄ™ tro­
chÄ™ swobodniej.
- Ach, ploteczki... cóż ci mogę powiedzieć? O, już
wiem. Poza zwykÅ‚ymi skandalami jest w tej chwili bar­
dzo ekscytujÄ…ca historia...
Tymczasem zdjęła wierzchnie okrycie, spod którego
ukazała się suknia podróżna z zielonego aksamitu.
- W Londynie jest nowa francuska modniarkÄ…, pro­
tegowana Marie-Anne Coulanges, która kiedyś uczyła
się u Rose Bertin, która, co z pewnością wiesz, była
ulubioną modniarką królowej Marii Antoniny. - Dla
większego efektu Oliwia zrobiła pauzę. - Mówią, że
madame Coulanges byÅ‚a kiedyÅ› przyjaciółkÄ… matki ma­
dame Felice i stąd ta protekcja. W każdym razie Marie-
-Anne Coulanges przedstawiÅ‚a jÄ… swoim klientom i ma­
dame Felice natychmiast zrobiła furorę.
- Ile lat ma ta madame Felice?
- Och, najwyżej dwadzieścia dwa. Ma bardzo ładne,
jasne wÅ‚osy, przeważnie schowane pod bardzo zmyÅ›l­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • WÄ…tki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.