[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drogę. Nie patrzył na Donnę, ale wiedział, że cierpi. Gdy wsiadali do
samochodu, twarz miała bladą, a oczy szeroko otwarte. Skurcze były coraz
mocniejsze i częstsze. Kątem oka spostrzegł, że zacisnęła mocno dłonie i
usłyszał cichy jęk. Zerknął na podświetlony zegar wmontowany w deskę
rozdzielczą.
- Jak często? - spytała. Rozumieli się w pół słowa.
- Mniej więcej co pięć minut.
- Ojej! Moim zdaniem to się dzieje zbyt szybko... Au! - Przycisnęła
dłonie do brzucha.
- Nie mogę patrzeć, jak cierpisz! - jęknął, gdy rozpłakała się
zdesperowana. - Powiedz mi, co mogę zrobić.
- Po prostu jedz dalej.
- Nie uważasz...
- Nie marudz! Teraz nie jestem w stanie zebrać myśli. Przestań się
denerwować, bo nic nam z tego nie przyjdzie. Jeśli musisz się na czymś
skupić, wybieraj imiona dla dziecka. Nie zdążyliśmy o tym porozmawiać.
Oboje poczuli się pewniej, gdy dotarli wreszcie do szpitala. Wokół nich
zaroiło się od ludzi w białych fartuchach, którzy z pewnością wiedzieli, co
należy robić. Po raz pierwszy w życiu Markus ucieszył się, że może tylko
stać z boku i patrzeć, jak inni przejmują kontrolę nad sytuacją. Donna
RS
94
znalazła się na szpitalnym łóżku i została przewieziona na oddział
położniczy.
- Zciśnij mnie za rękę - zachęcił Markus, nie zwracając uwagi na to, że
paznokcie ukochanej zostawiają na jego dłoni czerwone ślady w kształcie
półksiężyców.
Donna zamknęła oczy, jakby miała nadzieję, że dzięki temu łatwiej
zniesie ból. Markus żałował, że tak długo zwlekał, nim wyznał, że ją kocha.
Wyrzucał sobie również, że był zbyt natarczywy. Gdyby dał jej spokój
zamiast nalegać, aby się znów kochali, może nie doszłoby tak prędko do
porodu.
Z drugiej strony jednak, nawet gdyby mógł cofnąć czas, za nic w świecie
nie zgodziłby się, żeby go ominęło to obecne doświadczenie. Bał się o
Donnę i dziecko, a jednocześnie odczuwał szaloną radość. Miał wrażenie,
że na jego oczach dokonuje się prawdziwy cud, a jemu dane jest w tym
uczestniczyć.
Gdy znalezli się w niewielkiej sali porodowej, przywitała ich siostra
Hindmarsh - ta sama, która z grozną miną strofowała Donnę przed kilkoma
miesiącami. Na widok znajomej twarzy rozpromieniła się i zawołała
wesoło:
- Witaj, moja kochana! Miałam nadzieję, że będę miała dyżur, kiedy
zaczniesz rodzić, i proszę! Co za spotkanie!
- Siostro, muszę przeć! - jęknęła Donna.
- Tak ci się tylko wydaje, kochana - odparła pogodnie siostra Hindmarsh,
święcie przekonana, że ma rację. - Wszystkie pierworódki mi to mówią.
Niestety, przy pierwszym dziecku to musi trochę potrwać. Teraz szybciutko
cię zbadam... - Wkrótce na jej twarzy pojawił się wyraz ogromnego
zdziwienia. - Wielkie nieba! - krzyknęła. - Pełne rozwarcie!
- Czy to niebezpieczne? - spytał Markus.
- Przeciwnie! Nie może być lepiej - odparła położna.
- Dziecko zaraz się urodzi!
- Markus! - jęknęła Donna łamiącym się głosem i ścisnęła mocno jego
rękę, czując nadchodzący skurcz.
- Nie zostawiaj mnie!
- Nigdzie się nie wybieram, skarbie.
Był wzruszony i przerażony. Tłumaczył sobie, że wiele kobiet rodzi
szczęśliwie w o wiele gorszych warunkach niż Donna, lecz mimo to bał się
o nią i dziecko. Minęło jeszcze trochę czasu, nim Donna wydała ostatni
głośny jęk i na świat przyszedł z wrzaskiem malutki człowieczek z gęstą
ciemną czuprynką.
RS
95
- To chłopiec! - zawołała uradowana siostra Hindmarsh, podnosząc głos,
żeby przekrzyczeć dziecko. Położyła je na brzuchu Donny. - Pierwszy raz
widzę takiego smukłego noworodka! Będzie wysoki!
- Po tatusiu - powiedziała Donna, oddychając z trudem. Uśmiechnęła się
i spojrzała w błękitne oczy Markusa.
- Chce pan sam przeciąć pępowinę, panie King? - spytała położna, ale
Markus obawiał się, że przez nieuwagę zrobi synkowi krzywdę.
- Lepiej niech to zrobi specjalistka - odparł z wymuszonym uśmiechem. -
Nazywam się Foreman.
- Ach tak? - mruknęła położna z pozoru obojętnie, ale jej szczególny ton
sprawił, że Markus podniósł wzrok i popatrzył na nią, marszcząc brwi,
jakby nie miał pojęcia, o co jej chodzi.
Po wykonaniu wszystkich niezbędnych zabiegów siostra Hindmarsh
podała chłopca Donnie: Nadeszła pora pierwszego karmienia.
- Zaparzę wam herbatę - powiedziała. - Możecie spokojnie nacieszyć się
dzieckiem.
Gdy wyszła, niemowlę zaczęło ssać, a jego rodzice spojrzeli na siebie
ponad małą główką z radością i niedowierzaniem.
- Już z nami jest - szepnęła Donna. - Myślę, że to przeznaczenie.
- Dziękuję, kochanie - powiedział krótko Markus. Westchnął
uszczęśliwiony i pochylił się, żeby odgarnąć wilgotny kosmyk włosów,
który przylgnął do jej czoła. Serce przepełniła mu najczystsza miłość.
Obiecał sobie w duchu, że nigdy nie zapomni tej chwili.
- Ja też ci dziękuję. - Spojrzała na syna roziskrzonym wzrokiem. - Jest
śliczny, prawda?
- Jasne, urodę ma po swojej pięknej mamie.
- Znacznie ładniejszy ode mnie! - upierała się, pewnym ruchem
przekładając synka, żeby ssał z drugiej piersi.
Markus wpatrywał się w nią jak urzeczony.
- Gdzie się tego nauczyłaś?
- Samo przyszło... To chyba instynkt. - Uśmiechnęła się tajemniczo. - Po
prostu wiem, że mały wciąż jest głodny. Musimy szybko wybrać dla niego
imię. Nie mogę o nim mówić tak bezosobowo. To przecież nasz synek!
Wymyśliłeś coś w drodze do szpitala?
- Mam kilka propozycji, ale mów pierwsza.
- Może Nick? - Donna pogłaskała kędzierzawą główkę. - To imię twego
ojca, a moja mama na drugie miała Nikola, więc uznałam.
Te rozważania przerwała jej siostra Hindmarsh, która stanęła w drzwiach
i popatrzyła surowo na Markusa.
RS
96
- I cóż? Decyzja podjęta?
- Jeszcze nie - odparł z uśmiechem. - Na razie zgodziliśmy się, że Nick to
bardzo ładne imię.
- Panie Foreman! - zawołała siostra Hindmarsh i rzuciła mu karcące
spojrzenie. - Nie poprosił pan jeszcze tej biednej dziewczyny, żeby została
pańską żoną?
- A jeśli mnie nie zechce? - Markus popatrzył na Donnę i uśmiechnął się
łobuzersko.
Położna fuknęła z oburzeniem, jakby chciała dać mu do zrozumienia, że
nie znosi fałszywej skromności.
- Skarbie, wyjdziesz za mnie? - zapytał cicho.
Donna popatrzyła na małego Nicka, który, syty i zadowolony, smacznie
spał. Niewiele brakowało, żeby zaczęła głośno chichotać.
- Nie musisz się ze mną żenić tylko dlatego, że mamy dziecko... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.