[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ujrzeli coś zaprawdę niezwykłego. Oto Mauli, dzwigając ciężar jakiś na głowie, szedł,
w otoczeniu dwu wilków w stronę dżungli krokiem chybkim, elastycznym, od którego
rud ard ki lin Księga dżungli 37
nikła przestrzeń. Uderzono więc ponownie w ówony i gongi, rozległy się fletnie, Mes-
sua płakała, a Buldeo w coraz to sutsze przyozdabiał dodatki swe opowieści, twieróąc,
że wilk, który go trzymał, stał na dwu łapach i przemawiał doń luókim językiem.
Już księżyc miał zachoóić, gdy Mauli wraz z wilkami przybyli pod Skałę Rady. Wstą-
pili przede wszystkim do jamy wilczycy-matki.
 Stado luókie wygnało mnie, matko!  zawołał Mauli  Ale za to przynoszę
skórę Shere Khana! Dotrzymałem słowa!
 Wyprorokowałam mu to pierwszego zaraz wieczoru, kiedy tu wsaóił łeb, żąda-
jąc wydania ciebie, żabko moja droga!  zawołała radośnie, wybiegając wraz z óiećmi,
a wszystkim na widok skóry zalśniły jaskrawo oczy  Powieóiałam mu, że z łowcy stanie
się zwierzyną!
 Dobrześ uczynił wracając!  ozwał się z gęstwiny znany głos  Smutno nam
było i pusto bez ciebie w kniei!
Bagera wypadła z gąszczu i przylgnęła do bosych nóg chłopca. Potem udali się spo-
łem na Skalę Rady, a Mauli rozpostarł na głazie skórę Shere Kahna i przymocował ją do
ziemi czterema kołkami z bambusu. Potem Akela położył się na skórze i zawiódł dawny
okrzyk:
 Badajcie dobrze, wilki!
Wszystko było znowu tak samo jak w czasie, kiedy na Skale Rady Mauli został przy-
puszczony do stada, nie było już tylko podłego mordercy, Shere Khana.
Od czasu usunięcia Akeli stado żyło bez woóa, polując i walcząc w pojedynkę. Po-
słyszawszy jednak wezwanie, z nawyku zaczęli się schoóić wszyscy. Dużo wilków kulało,
postradawszy nogi w pułapkach, inne miały poprzestrzelane członki, wreszcie inne jeszcze
sparszywiały od nieczystej strawy i utraciły bystrość wzroku. Dużo poginęło, lub uległo
broni luókiej. Pozostali przy życiu zeszli się na Skałę Rady i z poóiwem patrzyli na
pręgowaną skórę tygrysa oraz pazury straszliwe, zwisające bezsilnie u wypartych z mięśni
łap.
 Badajcie pilnie, wilki!  powieóiał Mauli  Wszakże dotrzymałem słowa?
Wilki przyznały mu zupełną słuszność, a jeden ze stada, straszliwie poraniony, zawył:
 Akelo! Zostań na nowo woóem naszym! I ty młody człowieku, wspomagaj nas
radą, gdyż inaczej, żyjąc bez praw, zmarniejemy zupełnie! Musimy znowu podlegać prawu
i stać się przez to wolnym ludem.
 Na nic się to nie zda!  zauważyła Bagera  Skoro tylko dojóiecie do sytości
i bezpieczeństwa, zaraz zaczniecie na nowo różne wybryki. Spróbowaliście wolności zu-
pełnej i to minąć bez skutków nie może. Walczyliście o wolność bez praw, niechże ona
wam teraz wystarczy!
 Zarówno stado wilcze, jak i luókie odtrąciło mnie od siebie!  powieóiał Mauli
 Będę tedy polował w pojedynkę, jako obcy w puszczy!
 Nie& nie& my pójóiemy z tobą!  zawołała czwórka wilków, jego braci mlecz-
nych.
Mauli poszedł i polował odtąd w dżungli razem z czwórką swych braci-wilków, ale
osamotnienie jego nie trwało zawsze. Po kilku latach został mężczyzną i pojął żonę.
Ale to już bajka dorosłych.
maulit ie a, ta cz c na sk rze s ere k ana roz ostarte
na skale rad
Słuchajcie, jak śpiewam ja, Mauli, i jakich dokonałem czynów&
Niech dżungla cała słucha, niech słyszą wolne ludy.
Shere Khan zagroził, że u samych wrót wioski o zmierzchu nocnym zab3e mnie,
nazwanego imieniem Mauli-żaba.
Ale Shere Khan obżarł się i opił przed sprawą.
P3! P3, Shere Khanie, bo potem pić już pewnie nie bęóiesz! Potem legn3 marzyć
o łowach!
ag a  w oryg. Bagheera.
t auli  w oryg.: Mowgli; tu tłumacz podał zapis fonetyczny pierwotnej, ang. wersji imienia głównego
bohatera jako właściwe imię.
rud ard ki lin Księga dżungli 38
Sam pozostałem na pastwisku i wołam: Bracie Szary, przybywaj! Przybądz i ty sa-
motniku, óielny Akelo! Na grubego óiś zapolujemy zwierza!
Spędzcież naprzód bawoły, byki i krowy o sinej sierści, o gromowym spojrzeniu,
a spęóiwszy kierujcie stadem, jak rozkażę.
Shere Khanie! Ty śpisz jeszcze? Wstawajże, wstawaj, bo oto przychoóę do ciebie,
a byki i bawoły są moją świtą.
Rama, wóó bawołów, tłucze w ziemię kopytem. Wajgungou , czy nie wióiałaś Shere
Khana?
Wszak to nie kolczasty Sahi, który może zakopać się w norze, to nie pyszny paw Mor,
który ulecieć może w powietrze?
To nie Mang-nietoperz, wiszący niewióialnie pośród gałęzi.
Mówcież, młode pędy szeleszczących w wietrze bambusów, góie się poóiał Shere
Khan?
Au! On jest tutaj! Ahuu! On tu leży! Pod kopytami Ramy leży tygrys kulawy!
Wstawajże, Shere Khanie! Wstawaj i rzuć się na łup, bo zwierzyna przed tobą! Wstań
i wp3 zęby w garóiele bawołów.
Cicho& on śpi! Nie budzmy go, bo jest potężny! Sępy spadły z wyżyn powietrznych,
by ujrzeć z bliska, jak silny jest Shere Khan. Mrówki czarne wyszły z głębi ziemi, by się
przypatrzeć tej sile!
Zwietny to orszak wióów, świetny, zaprawdę!
Allala& Nie mam się czym okryć! Sępy ujrzą, że jestem nagi& Wstyóę się, baróo
się wstyóę pokazać tym, co przybyli!
Musisz mi, Shere Khanie, pożyczyć swej szaty. Chcę mieć twą barwną, płomienistą
suknię w pasy, bo idę na Skałę Rady!
Przysiągłem na bawołu, który mnie okupił! Zlub uczyniłem, a brak mi twej szaty, by
słowa dotrzymać!
Z nożem w ręku, z nożem myśliwskim, jakim posługują się luóie, schylam się, by
wziąć to, do czego mam prawo.
Spojrzyjcież, wody Wajgungi, jak to Shere Khan oddaje mi swą szatę, patrzcież na
dar miłości jego!
Ciągn3 mocno, Bracie Szary! Ciągn3, potężny Akelo! Trudno zdjąć suknię z Shere
Khana!
Stado luókie się gniewa! Miotają kamienie i plotą duby smalonev ! Robią głupstwa
jak óieci!
Polała się krew z ust moich, przeto odchoóę!
Choć noc óiś duszna, choć noc óiś długa, bieżmyw prędko, bracia, i nie szczędzmy
sił. Odwróćmy oczy od świateł luókiego osiedla i dążmy tam, góie księżyc za góry zapada.
Czy wiesz, Wajgungo, żem wygnany został z luókiego stada? Czy wiesz może, dla-
czego bali się mnie, chociaż nie uczyniłem im krzywdy?
Dlaczegóż ty również, wilcze stado, wypęóiłoś mnie?
Dlaczego zamknięta jest dla mnie puszcza& i wrota wioskowe& dlaczego?
Dlaczegóż, jako Mang, pomięóy zwierzem a ptakiem na gałęzi, tak ja wiszę pomięóy
osiedlem luókim a knieją& Dlaczego?
Zawoóę tan na skórze wroga, ale serce me tłoczy ciężar ogromny. Zraniły mi twarz
kamienie, ciskane rękami braci&
I żal mnie nęka, i radość rozpiera, bo otom powrócił do dżungli na nowo. Dlaczegóż
radość i smutek razem się zbiegły?
Jedno i drugie toczy bój we mnie, niby dwa węże, walczące wiosną. Strumień się sączy
z ócz moich, a usta się śmieją radośnie& Dlaczego tak jest, dlaczego?
Dwu Maulich jest we mnie, zaprawdę dwu!
Skóra Shere Khana leży pod stopami mymi!
Cała dżungla wie, żem to ja zabił tygrysa!
Badajcież uważnie, o wilki!
u a gunga  w oryg. Waingunga.
v du s al n  głupstwa, niedorzeczności.
w i ż (daw.)  iść, dążyć.
rud ard ki lin Księga dżungli 39
Ahuu! Coś cięży mi głazem, coś strasznie ugniata& Cóż to jest& co to jest& ach, nie
wiem!
iała foka
Zp3, mój synaczku, na ciszy łonie,
Księżyc już w ciemnej głębinie tonie&
Niechaj cię burza żadna nie trwoży,
Bo fale cichną w głębin podłoży.
Niech marzy słodko moja óiecina,
W przystani onej nie masz rekina&
Niech cię ta piosnka do snu utuli,
Zp3, mój synaczku, luli& ach& luli!
iało się to dosyć już dawno w miejscowości Nowostoczna, na północno-wschod- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.