[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w gabinecie, a kobieta opuściła go wyraznie uspokojona. Ter Feulen usiadł na swoim miejscu i oddał się lekturze leżącej przed nim karty choroby. Po kilku minutach w gabinecie pojawił się kolejny pacjent: stary, wychudzony, ale dobrze ubrany mężczy zna o jasnoniebieskich oczach i spokojnym wyrazie twarzy. Przy witał wszystkich uprzejmym dzień dobry" i usiadł naprzeciwko doktora. Niebawem opowiedział mu chyba coś wesołego, bo doktor roześmiał się szczerze. Chwilę potem obaj wyszli do tego samego pomieszczenia, w którym była poprzednia pacjentka. Kiedy wrócili, starszy mężczyzna był nadal w dobrym humorze. - Lucius de Groot - zaczął dyktować doktor, gdy pacjent wyszedł. - Nowotwór złośliwy lewego płuca. Nie reaguje na leczenie... To wspaniały mężczyzna ~ dodał po chwili milczenia. 55 Ranek wlókł się niemiłosiernie, ale nikt nie patrzył na zega rek. Doktor był niestrudzony i oczekiwał tego od innych. Przez cały czas w gabinecie pojawiali się nowi pacjenci. Kiedy wy szedł ostatni, była prawie druga. Ter Feulen uprzejmie podzię kował za współpracę i wraz z asystentem opuścili pokój przyjęć. Pielęgniarka - siostra de Vries - uśmiechnęła się do Sereny. - Potwornie długi poranek. Wiesz, gdzie można coś zjeść? Serena pokręciła przecząco głową. - Więc chodz ze mną. Przed następną serią badań mamy trochę czasu. Stołówka znajdowała się w tylnej części szpitala. Było to wielkie klimatyzowane pomieszczenie z długą ladą, ciągnącą się wzdłuż ściany, i stołami ustawionymi w równe rzędy. Tak jak w naszym szpitalu, pomyślała Serena, stawiając na tacy zupę, rożki serowe, sałatkę i kawę. W jadalni nie było już nikogo. Siedziały więc same i gawędziły przy posiłku. - Powiem siostrze Graaf, żeby przyszła i pokazała ci twój pokój. Pracujesz także po południu? - Tak, doktor chce, żebym przed piątą dostarczyła mu notat ki. A potem muszę przepisywać jego książkę. - Tak, on ciężko pracuje, więc i my mamy mnóstwo obo wiązków - przytaknęła z westchnieniem pielęgniarka. - Ale przecież on nie zawsze pracuje tutaj - zdziwiła się Serena. - To znaczy ciekawi mnie, co robicie, gdy wyjeżdża. Dziewczyna spojrzała na nią zdumiona. - Pracy pilnuje Willem Bakker, jego asystent, a doktor przy jeżdża dość często. Czasami na dzień lub dwa, żeby zoperować trudniejsze przypadki. Serena skończyła pić kawę. - W Londynie też ciężko pracuje. - To dobry człowiek, ale trochę zamknięty w sobie. Kiedy opuściły stołówkę, siostra de Vries podeszła do wiszą cego na ścianie automatu telefonicznego i rozmawiała z kimś przez chwilę. 56 - Siostra Graaf zaraz po ciebie przyjdzie - oznajmiła, odkła dając słuchawkę. - Zaczekaj tutaj. Ja muszę wracać. - Posłała Serenie olśniewający uśmiech. - Jutro mam wolne. Mój narze czony zabiera mnie do siebie. Mam nadzieję, że ty również miło spędzisz czas. Masz chłopaka? Jesteś zaręczona? Serena pokręciła głową i uśmiechnęła się ze sztuczną swobo dą. - Powinnaś mieć. Jesteś fajną dziewczyną. Doktor ter Feulen powiedział tak o tobie. Po chwili Serena została sama. Próbowała wyciągnąć logicz ne wnioski z wypowiedzi koleżanki. Bezskutecznie. Na hory zoncie pojawiła się poznana rano kobieta, która teraz sprawiała już nieco milsze wrażenie. - Pójdzie pani ze mną. - Oczywiście. Dziękuję za troskę, siostro Graaf. Internat dla pielęgniarek mieścił się w dziesięciopiętrowym, dobudowanym do szpitala budynku, połączonym z nim prze jściem na wysokości czwartego piętra. Pokój Sereny znajdował się na tej samej wysokości, co wyraznie podkreśliła siostra Graaf, mówiąc, że dzięki temu Serena nie będzie miała kłopotów z do staniem się do szpitala. Dziewczyna podziękowała jej i wyraziła swój podziw dla urody pokoju. Był mały, ale wygodny. W oknach wisiały jasne zasłony. Na łóżku leżała puszysta, prążkowana kołdra. - Prysznice znajdzie pani w końcu korytarza. Każdego ranka o szóstej trzydzieści będziemy panią budzić, tak jak inne pielęg niarki. Cisza nocna zaczyna się o jedenastej trzydzieści. Jeżeli codziennie mam przechodzić to samo co dzisiaj, po myślała Serena, to cisza nocna w tym pokoju będzie zaczynać się znacznie wcześniej". Kiedy tylko rozpakowała swój skromny bagaż, pośpiesznie wróciła do biura. Przepisywała notatki do piątej, a ponieważ nikt nie powiedział jej, do której ma właściwie pracować, zaczęła przepisywać rękopis. 57 Tekst był bardzo zawiły, pełen niezrozumiałych dla laika słów i czytało siego jak dzieło geniusza przeznaczone dla przybyszów z kosmosu. Tak odbierała go Serena, modląc się w duchu, by się nigdzie nie pomylić. Dochodziła szósta. Dziewczyna poczuła zmęczenie. Od mo mentu, kiedy około trzeciej przyniesiono jej popołudniową her batę, w pokoju nikt się nie pojawił. Na nieszczęście zapomniała wtedy zapytać, o której dostanie kolację. Z nadzieją spojrzała na otwierające się drzwi. Do pokoju wszedł ter Feulen z plikiem papierów pod pachą, na widok których Serenie zrzedła mina. - Nie cieszy cię mój widok? - zapytał. - W tym momencie ucieszyłby mnie widok każdego - odpo wiedziała zgryzliwie dziewczyna. - Chciałabym się w końcu do wiedzieć, do której mam dzisiaj pracować oraz kiedy i gdzie mogę dostać kolację. A tymczasem pan, jak widzę, przynosi mi nową porcję pracy. - Ależ nie! To twoje zajęcie na jutro. Przykro mi, że nikt nie poinformował cię dotąd o godzinach pracy i porach posiłków. Pracujesz do szóstej, a o siódmej trzydzieści w stołówce czeka [ Pobierz całość w formacie PDF ] |