[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Eve - zawołał Callum. Z trudem oderwała wzrok od Luke'a. - Zrobiliśmy, co w naszej mocy, aby zamknąć portal. Potrzebujemy cię do dokończenia zaklęcia. Myślisz, że masz jeszcze na tyle energii? Eksplozja mocy sprawiła, że Eve czuła się w środku idealnie czysta. Ale iskra cały czas się w niej tliła. - Pozwólcie mi spróbować. Członkowie Zakonu odsunęli się, gdy stanęła przed kamiennym łukiem. Zamknęła oczy i skupiła się na iskrze. - Poradzisz sobie, Evie! - zawołała Jess. Iskra urosła do rozmiaru pięści. Eve myślała o wszystkich ludziach, których kochała, i o wszystkich, którzy kochali ją, a kula stawała się coraz większa, jaśniejsza i bardziej gorąca. Pomyślała o mieszkańcach miasta, którzy potrzebowali jej opieki. Była gotowa. Otworzyła oczy i uniosła ręce. Fale płynnego, złotego światła płynęły od jej palców do portalu. Nici światła zaczęły krzyżować się we wnętrzu łuku, formując gęstą sieć ochronną. Eve się uśmiechnęła. Uwielbiała używać swojej mocy w ten sposób. By leczyć i naprawiać, nie walczyć. Była jednak gotowa znów stanąć do bitwy, kiedy tylko Deepdene - lub świat - będą jej potrzebować. Epilog Wiedziałam, że ta sukienka będzie świetnie na tobie leżeć - oznajmiła Eve. Stała razem z Jess przed lustrem w jej sypialni. - Chyba zatrudnię cię jako moją osobistą stylist-kę - zażartowała Jess. Następnego ranka po pokonaniu Alanny Eve wstała wcześnie i pojechała do Bloomingdale'a. Kupiła srebrną sukienkę z zamiarem zwrócenia jej, jeśli Jess się nie spodoba, choć tak naprawdę nie brała pod uwagę takiej możliwości. I miała rację. Jess i ta sukienka to był strzał w dziesiątkę. - Czuję się jak superksiężniczka z innej planety. Może planety Moda. - Jess wyginała się we wszystkie strony, podziwiając krótką seksowną kreację. - W moich oczach zawsze tak wyglądasz - zażartowała Eve. Jess odwróciła się do niej i poprawiła wysadzaną kamieniami spinkę, która utrzymywała kręte włosy Eve z dala od jej twarzy. Spinka pasowała do ozdobionego kamieniami okrągłego dekoltu atramentowoniebieskiej sukienki Eve. - Wyglądasz pięknie. Eve uwielbiała swoją nową sukienkę. Według niej nadawała się nawet na bal maturalny. Była krótka, miała sznurowany gorset i tiulową halkę, która odrobinę wystawała spod spódnicy. - Myślisz, że za bardzo się wystroiłam? - zapytała. - Luke powiedział, żebym ubrała się elegancko, ale zazwyczaj chłopakom nie chodzi o to samo co dziewczynom. Może chodziło mu po prostu o to, żebym nie zakładała dżinsów? - Jeśli przesadziłaś, Luke będzie musiał po prostu podrasować swój plan - odparła Jess. - Przypomniało mi się, że usłyszałam dziś ciekawą plotkę. - I czekałaś aż do teraz, żeby mi o niej powiedzieć? - Byłyśmy zajęte strojeniem się. - Jess podeszła do toaletki i spryskała się perfumami. - No, mów o co chodzi, nie znęcaj się nade mną -ponagliła ją Eve. - Simon znalazł sobie dziewczynę. Idzie na bal! - Ciężko jest mi to sobie wyobrazić, ale cieszę się -powiedziała Eve. - Co to za dziewczyna? - Podobno poznali się na tym kursie rosyjskiego. - Myślisz, że przyniosą na bal wielkie zakurzone książki? - Jeśli tak, będzie to dowód na to, że są dla siebie stworzeni. Mam straszne wyrzuty sumienia, że obwiniałam Simona o to wszystko. Uprzedziłam już Setha, że poproszę Simona do tańca. Eve się uśmiechnęła. - Słusznie! I zrób sobie z nim zdjęcie. Chciałabym je zobaczyć. Jess wykonała piruet. - Eve, idę na bal maturalny! - zawołała, jakby dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Tym razem Eve nie poczuła najmniejszego nawet ukłucia żalu. - Jess, idę na randkę z Lukiem! - Ona też się okręciła. Kto by pomyślał jeszcze kilka dni temu, że znów będzie miała ochotę kręcić piruety? - Pamiętaj, że cały czas jesteśmy umówieni we czwórkę na nasz bal - przypomniała jej Jess. - Jeszcze tylko trzy lata. Eve się uśmiechnęła. - Wiem! Pomyśl o tych wszystkich zakupach, na które będziemy musiały iść. - Pomyśl o tych... Przerwał im odgłos pukania. - Proszę! - zawołała Jess. Do pokoju wszedł Peter z aparatem fotograficznym. - Mama chce mieć zdjęcia was obu stojących tutaj. Wysłała mnie, bo nie może się połapać w tych wszystkich przyciskach. - Peter pokręcił głową. Eve zauważyła plamki białej farby na jego koszuli i spodniach. Miał ją nawet we włosach. - Co porabiasz, brudasie? - zapytała, bardzo szczęśliwa, że był tutaj i mogła z niego żartować. Najwyrazniej zapomniał już o tym, że został opętany, choć Jess utrzymywała, że czasami wpatrywał się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem i wykrzywiał odrażająco twarz. - Malowałem domek na drzewie. - Domek na drzewie? Czemu? Urządzasz imprezę? - zakpiła z brata Jess. Peter pokręcił głową, jego wzrok nagle stracił ostrość. Eve zobaczyła w końcu minę, o której opowiadała jej Jess. - Poszedłem tam pewnego dnia, sam nie wiem czemu, i wszędzie były ślady krwi. - Przerwał i głośno przełknął ślinę. - Myślę, że może kot zabił tam gołębia albo coś w tym stylu. Chociaż nie znalazłem ciała. - Kot pewnie wziął je ze sobą. Lubią czasami zostawiać zdobycz na ganku jako prezent dla właścicieli -objaśniła mu Eve i zerknęła na Jess. Była przekonana, że myślą dokładnie o tym samym. To właśnie w domku Peter musiał zabić Kicię i pozostałe zwierzęta. - To świetnie, że odmalowałeś domek, Peter -oznajmiła Jess z przesadnym entuzjazmem. - Może kiedy latem przyjadą do nas kuzyni, będą mogli się w nim bawić. - Objęła Eve ramieniem. - A teraz proszę o zdjęcie. Przez kilka minut Eve i Jess pozowały. - Wystarczy na cały album - stwierdził w końcu Peter. - Pójdę pokazać je mamie. - Będę musiała zrobić kilka odbitek do mojego pudełka z pamiątkami - powiedziała Jess. - Evie, nie mogę uwierzyć, że Alanna prawie zniszczyła naszą przyjazń. - Prawie jest tu słowem kluczowym - odparła Eve. - Przyjechałaś za mną do Nowego Jorku, choć Alanna dostarczyła ci mnóstwa powodów, abyś mogła mnie znienawidzić. Jess kiwnęła głową ze łzami w oczach. Eve pogroziła jej palcem. - Ani mi się waż! Wodoodporna maskara nigdy nie jest stuprocentowo wodoodporna. - Dobrze, postaram się. Jeśli znów zacznę się mazać, możesz wspomnieć o Alannie. To wkurzy mnie tak bardzo, że odechce mi się płakać. - Tak właściwie to mam wiadomość dotyczącą Alanny - powiedziała Eve. - Luke rozmawiał dziś rano z Callumem. Zakon doszedł do wniosku, że była strzygą. To rodzaj demona, który dusi ludzi w czasie snu. Ale ona miała większe plany. Słyszałaś, co mówiła podczas naszej potyczki? Chciała stworzyć jakąś demoniczną unię. - Nawet nie będę próbować sobie tego wyobrażać. - Jess poprawiła naszyjnik. - Jak myślisz, co robiła przez te sto lat, gdy była uwięziona w ludzkim ciele? Tak na marginesie, to ciało było zdecydowanie za ładne na demona. - Myślę, że Zakon ma informacje tylko dotyczące ostatnich dwudziestu lat. Miała dowód osobisty, odpis aktu urodzenia, dyplom college'u i całą resztę - odpowiedziała Eve. - Prawdopodobnie ciągle podróżowała, zmieniała osobowości i czekała, aż obudzi się we mnie Wiedzma, żeby mogła mnie zabić. Nie mogła korzystać ze swoich demonicznych mocy, nie miała więc możliwości wpakowania się w tarapaty. Ktoś zadzwonił do drzwi wejściowych. Eve i Jess wymieniły [ Pobierz całość w formacie PDF ] |