[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie sądzę. Będę tłumaczył.
Carvalho powtórzył, że jest przyjacielem kobiety, która towarzyszy Architowi, i chce im pomóc, musi
ich odnalezć. Stara wysłuchała w milczeniu tłumaczenia Charoena. Inspektor położył jej na ramieniu
szponiastą rękę i powiedział coś, co brzmiało jak obelga. Odpowiedz starej tylko rozdrażniła
Charoena, zacisnął mocniej szpony na ramieniu kobiety. Carvalho chwycił napastliwą dłoń policjanta,
który natychmiast zmienił ton, stając się nagle pobłażliwy.
- 93 -
- Robię to tylko dla jej dobra i po to, żeby pan zrozumiał, jaka jest uparta. Do męża już nic nie
dociera, jest jak drewniana kłoda, której nie poruszyłaby cała heroina Bangkoku. Obrzydliwy yonqui.
Ona ma przytomny umysł, ale odmawia współpracy. Wszystkiego już próbowałem.
Carvalho wzdrygnął się na myśl o metodach, które wypróbował Charoen. Policjant wzruszył
ramionami, odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi, mówiąc:
- Niech pan spróbuje. Może powiedzą panu coś, czego mnie nie chcieli wyznać.
Charoen wskoczył na stopień, dotarł do drzwi i zaczął schodzić do łódki, nie czekając na
odpowiedz. Carvalho został sam z kobietą w domu, w którym nikt nie życzył sobie jego wizyty, on zaś
nie miał nic do powiedzenia domownikom. Portrety na ścianach opowiadały o przeszłości, pełnej
żołnierzy, ślubów i narodzin, jak zdjęcia, które otrzymał w spadku po rodzicach, przedstawiające wielu
nieznajomych; pamięć o tych ludziach została zabrana do grobu. Carvalho poczuł, że kobieta go
obserwuje. Twarz zniszczona przez czas i cierpienie nie wyrażała już obojętności, ale pewne
zaciekawienie. Oczy starej mówiły mu, że kobieta może się z nim porozumieć, a przynajmniej mogłaby
się porozumieć.
- Pani rozumie angielski, prawda?
- TrochÄ™.
- Jestem przyjacielem kobiety, która uciekła z pani synem. Przyjechałem z bardzo dalekiego kraju,
jeszcze dalszego niż Indie czy Ameryka. Rozumie pani?
Carvalho mówił i gestykulował jak starzy rapsodzi, jak pan Daurella. Jego dłonie wyruszały do
Hiszpanii i wracały do Tajlandii, by uzmysłowić kobiecie odległość, jaką musiał pokonać w
poszukiwaniu Teresy.
- Wysłali mnie rodzice Teresy. Rodzice, tak jak pani.
Ani przez chwilÄ™ obraz starego Marsé nie zmniejszyÅ‚ emocjonalnej siÅ‚y słów, które wypowiadaÅ‚
Carvalho.
- Muszę ich znalezć, zanim tamci się do nich dobiorą.
I wskazał drzwi.
- Muszę ich znalezć przed Charoenem.
- On jest zły. To zły człowiek - powiedziała kobieta słabym głosem.
- To policjant.
- Pan jest policjantem?
- Nie. Jeżeli coś pani wie, proszę mi to powiedzieć. Przysięgam, że nic nie powiem Charoenowi.
Stara znów zatopiła się w sobie, jakby zapominając o detektywie. Ciało jej męża zaczęło się trząść,
a z gardła wydobyło się echo jęku, który zrodził się w jakimś zakątku szkieletu. Carvalho ukłonił się i
ruszył do wyjścia. Zaraz jednak poczuł na ramieniu dłoń starej. Kobieta wstała z niewiarygodną
zręcznością i poprosiła go gestem, żeby zbliżył się do ołtarza.
- W Tam Krabok mieszka święty człowiek, nazywa się Chin Ramsun.
Kobieta złączyła dłonie i zrobiła ruch, jakby wypuszczała gołębie, namawiając Carvalha do podróży.
- Gdzie jest Tam Krabok?
- To święte miejsce i tam mieszka święty człowiek.
Stara opuściła detektywa i usiadła przy umierającym mężu. Carvalho minął ją i nie odwrócił głowy,
by nie zamienić się w słup soli.
Wyszedł z domu na schodki i potrząsnął głową, rozkładając ręce w geście ostatecznej bezsilności.
Inspektor skinął głową, jakby chciał powiedzieć:  A nie mówiłem?". Detektyw odzyskał buty. Charoen
splunął do kanału, nitka śliny była niezwykle długa, jak słaby i lepki strumień moczu.
- Przekonałem się, że oni nic nie wiedzą. Ona zresztą wolałaby poświęcić męża niż zdradzić syna.
Ostatnim razem prawie ją utopiłem tam, w kanale, żeby puściła farbę. I nic. Na pewno nic nie wie. To
niemożliwe.
Carvalho był żywym obrazem rozpaczy.
- Nie wiem, za co się brać.
Charoen roześmiał się.
- Już panu mówiłem. Przyjechał pan na darmo. Powiedziałem to osobiście ambasadorowi. Jeżeli
my czegoÅ› nie znajdziemy, to nikt tego nie znajdzie.
- 94 -
Kanoe zawiozło ich z powrotem na przystań. Charoen zaprosił Carvalha na obiad w przydrożnej
gospodzie:
- Jesteśmy blisko morza, na pewno dobrze tutaj zjemy.
Biały ryż był tłem dla potraw z kalmarów, krewetek, warzyw na czosnku z możliwym dodatkiem
winegretu, tak pikantnego, że puchły od niego wargi, sosu pomidorowego, przypominającego keczup, i
sosu z ryby, który jest tajlandzką solą. Charoen i kierowca jedli wolniej, zostawiając najlepsze kąski
dla cudzoziemskiego gościa. Policjant ciągle wracał do tępego oporu matki Archita, opowiedział także
historię małżeństwa. Rodzice Archita byli chłopami w północno-wschodniej części kraju,
najbiedniejszym regionie Tajlandii. Kiedy Archit był małym chłopcem, przenieśli się do Bangkoku,
gdzie ojciec zajął się tresurą kogutów, matka zaś pracowała jako sprzątaczka w różnych instytucjach
państwowych. Nagle ojciec polubił heroinę i cała rodzina zeszła na psy.
- Gdy Archit zaczął pracować...
Charoen przerwał, wybuchając serdecznym śmiechem.
- Przepraszam. No więc w pewnym momencie Archit poznał wpływowych ludzi i próbował pomóc
ojcu, ale ze starym było coraz gorzej, a teraz jest na dnie. Zostało mu parę dni życia.
Wzruszył ramionami.
- Zmieci powinno się wyrzucać od razu.
- Wczoraj spotkałem się z Thidą, z byłą dziewczyną Archita.
Charoen zrobił pokerową minę, z której Carvalho wydedukował, że już o tym wie.
- Coś panu powiedziała?
- Nie. Muszę zrobić bilans. Jeżeli Jungle Kid i Chinka czekają, aż ja się czegoś dowiem, to znaczy,
że wiedzą tyle, co pan i ja, czyli nic. Skoro nawet krewni Archita nic nie wiedzą albo nie chcą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • WÄ…tki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.