[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaszczycili go jednym spoj-
rżeniem. Mężczyzna zaś miał tylko tyle czasu, by zauważyć bogactwo uprzęży
wierzchowców, sprężystość ich kroku, wspaniałość ubrań jezdzców, dumne zachowanie,
godną postawę, włócznie w rękach podobne tym, jakie niegdyś stanowiły uzbrojenie ułanów i
dragonów, strzelby o srebrnej kolbie w skórzanych pokrowcach, długie, czarne, podbite
futrem płaszcze ścielące się aż po koński zad. Mężczyzna spojrzał po sobie i pomyślał, że
jego własna postać jest brudna, mała i szpetna. Na dnie serca poszukał dawnych resztek
nienawiści i odkrywszy ją całkiem wypaloną, ponownie zdał sobie sprawę, że wraz z tymi, co
odjeżdżają, odchodzi też życie.
Pułkownikmajor Sylwiusz von Pikkendorff puścił konia galopem prostą drogą
wiodącą od miasta, a za nim to samo uczynili jego towarzysze. Tylko kadet Stanisław Venier
ociągał się przez krótką chwilę, potrzebną, by jego koń obrócił się w miejscu, on zaś posłał
gest pożegnania konturom milczącego miasta, w których obraz Fedory już się zacierał.
Była to tylko uprzejmość wynikająca z wieku, nic więcej.
Nawet nie żal. Może impertynencja. Trzy sekundy pózniej już o tym nie myślał,
dołączając galopem do pozostałych jezdzców. Jego czarny płaszcz stopił się z właśnie
zapadającą nocą. Długie, jasne włosy powiewały na wietrze niczym ogon komety, który
wkrótce zniknął z oczu mężczyzny w bramie.
Mężczyzna kontemplował przez chwilę noc, ku której uciekło życie. Znieg, który
pokrywał ziemię i drogę, wymazał z tego świata dzwięków galop koni; kiedy tylko siedmiu
jezdzców przekroczyło sklepienie bramy, w której kopyta ich wierzchowców załomotały o
bruk, rozpłynęli się w ciemnościach i zapadła głucha cisza. Mężczyzna nasłuchiwał.
Dalekie i sporadyczne odgłosy strzelaniny, rozbrzmiewające po drugiej stronie
horyzontu, także już ucichły. Zbitki śmierci są także znakami życia - to ich główna funł^a.
Od strony miasta nie dobiegał żaden dzwięk. Płacz dziecka, śpiew młodej kobiety,
bicie katedralnego dzwonu, sygnał garnizonowych trąbekmężczyzna nie słyszał już niczego.
Była to godzina zmiany warty przy Bramie Zachodniej, której pilnowano już tylko dla
pozoru. Mężczyzna czekał.
Nikt się nie zjawił. Ostatni raz odwrócił się ku prostej jak strzała drodze, wypatrując
jasnego ogona komety i modląc się, by mógł dojrzeć choć jeden punkt poruszający się w
nocy.
Oddalająca się nadzieja sprawia, że jej ostatni akcent staje się nieskończenie drogi. W
końcu zniechęcony, doświadczony na wieczność, spuścił wzrok na przysypaną śniegiem
ziemię. Nie było już na niej żadnego śladu. Najmniejszego odcisku kopyta. Nawet cienia
dowodu, że po tym nieskalanym śniegu przejechało siedmiu jezdzców.
Rozpaczliwie samotny strażnik poszedł na cmentarz i położył się w swoim grobie.
II
Po pierwszej nocy spędzonej na biwaku w jakimś opuszczonym majątku rankiem
znowu ruszyli w drogę.
Droga wiodła wzdłuż torów kolejowych, magazynów, warsztatów, składów, sortowni,
położonych w pewnym oddaleniu od murów Miasta, podobnie jak dworzec główny,
barokowy budynek z wieżyczkami i basztą z zegarem, przypominającą latarnię morską
wzniesioną pośród ogromnej równiny, po której niczym długa grobla aż po horyzont biegła
podwójna linia torów. Wszystko to zostało zbudowane trzydzieści lat wcześniej przez księcia
UlikaFryderyka XI, szwagra króla Bawarii. Wielka przeszklona hala słynna była na cały
świat, podobnie zresztą jak dworcowy bufet ozdobiony monumentalnymi freskami, które
wyszły spod pędzla najlepszych malarzy Miasta, a przedstawiały w przecudnych kolorach i w
obramowaniu ze stiuków różne prowincje kraju. Jak zauważył książę, zgodnie z tym, co
wiadomo, od sześciu miesięcy nie przyjechał tu ani nie odjechał stąd żaden pociąg. Ostatni
raport dyrekcji Kolei %7łelaznych, datujący się sprzed trzech miesięcy, donosił o sabotażach,
aktach wandalizmu, dezercji personelu, co czyniło niemożliwym przywrócenie ruchu w
bliższej lub dalszej przyszłości. Od tamtej pory - cisza.
- Zajrzyjmy tam mimo wszystko - powiedział Sylwiusz.
- Czego się spodziewasz? - spytał biskup Van BSCk. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.