[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przed pięcioma laty, kiedy ja chciałam z tobą porozmawiać? Teraz nie mamy o czym mówić.
- Myślę, że się mylisz. Twoje ciało mi to mówi. Może jeszcze coś da się uratować.
- %7łyjemy w dwóch światach. Ty masz swoją firmę, a ja swoją...
- W takim razie może mnie teraz lepiej rozumiesz - wpadł jej w słowo. - Nie będę cię
przepraszał za to, że ciężko harowałem. Chciałem stworzyć ci warunki, do których byłaś
przyzwyczajona.
Odwróciła się.
- Raud, wiesz dobrze, że mi na tym nie zależało. Chciałam być kochana, pragnęłam
założyć rodzinę! Czy w ogóle coś dla ciebie znaczyłam?
- Oczywiście. Jak możesz to kwestionować?
- No, to dlaczego chcesz się ze mną rozwieść? Podrapał się po głowie i poluznił
krawat.
- Tak poradził mi jeden z moich adwokatów. Zamrugała z niedowierzaniem oczami.
- Twój adwokat? - Przyglądała mu się nic nie rozumiejąc. Co jeszcze miało ją dzisiaj
spotkać?
Wziął głęboki oddech i ciągnął dalej.
- Moja firma się rozrasta, zamierzam rozszerzyć działalność. Przewidywane zyski są
olbrzymie i dlatego Alex zasugerował mi, abym się rozwiódł dla ochrony własnych
interesów.
Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami... i nagle uświadomiła sobie znaczenie jego
słów. Chciał się uchronić przed podziałem majątku!
- Poradził ci, abyś pozbył się żony, dopóki jesteś jeszcze względnie biedny?
Raud spojrzał na nią zamyślony i skinął głową. Zastanawiał się teraz, jak w ogóle mógł
przystać na taki pomysł. Przez te wszystkie lata, od kiedy byli w separacji, Margot nigdy nie
zażądała od niego pieniędzy, a poza tym miała spadek po swojej babci. Niczego od niego nie
potrzebowała.
- %7łałuję, że nie zabrałeś tych dokumentów ze sobą. Podpisałabym ci je natychmiast! -
powiedziała głęboko dotknięta i wbiegła do domu.
ROZDZIAA SZÓSTY
Raud odetchnął ciężko. Ta niezwykła noc odświeżyła jego wspomnienia i pobudziła gorące
uczucia do Margot. Powoli odzyskiwał nadzieję, że może jednak nie wszystko jeszcze było
stracone. Zatęsknił za nią bardziej, niż się sam tego spodziewał. Szczególnie boleśnie odczuł
to w swoim wielkim domu, na ogromnym łożu... gdy zamiast spać, leżał bezsennie i ciągle o
niej rozmyślał. Boże, jak delikatna i miękka jest jej skóra, jak cudownie pachną jej włosy...
Bez końca rozpamiętywał wspólnie spędzone noce.
Gdy teraz stał na werandzie, z zamkniętymi oczami, mógłby przysiąc, że czuje zapach jej
perfum. Otrząsnął się i poszedł do samochodu, by wziąć swoją walizkę. Miał nadzieję, że
mimo wszystko uda im się znalezć wspólny język i wpaść na jakieś rozwiązanie, z którym
mógłby żyć.
Margot usłyszała jego kroki i skrzypnięcie zamykanych drzwi. A więc jednak zamierzał
zostać. Na chwilę przepełniła ją radość, ale zaraz potem złość. Zupełnie się z nią nie liczył.
Nie rozumiała, dlaczego nie odjechał. Czy nie wyraziła się dostatecznie jasno? Nie, przecież
jej sprzeciw był aż nadto wyrazny. Przez" moment pomyślała, że jego determinacja graniczy
z bezczelnością. Uświadomiła sobie jednak, że zawsze taki był: całkowicie skoncentrowany
na wyznaczonym celu.
Szybko przebrała się w piżamę i wśliznęła do łóżka. Zgasiła światło i leżała w ciemności,
próbując zasnąć. Za dobrze jednak pamiętała dotyk jego rąk i namiętność ust. Przewracała się
więc z boku na bok, nie mogąc odegnać od siebie dręczących ją wspomnień.
- Margot?
Nagle z tarasu okalającego dom usłyszała cichy szept.
- Margot...
- Idz sobie, śpię - wymamrotała, udając, że ziewa.
- Chodz, porozmawiamy. W żaden sposób nie mogę zasnąć. Jest tak ciepło...
- To już nie mój kłopot - powiedziała, siadając na łóżku. Gdzie, do diabła, położyła
swój szlafrok?
- Chodz, chociaż na chwilę - prosił ją kusząco.
W końcu natrafiła ręką na peniuar i narzuciła go na siebie. Związała włosy w kitkę i wyszła
na balkon. Poczuła przyjemny chłód pod stopami. W słabym świetle księżyca dostrzegła
postać Rauda. Stał oparty o ścianę i patrzył w dal.
- Nie bardzo wiem, po co i o czym miałabym z tobą rozmawiać, bo i tak całkowicie
ignorujesz to, co mówię. Wyraznie ci powiedziałam, że nie chcę, abyś został, a teraz jeszcze
nie dajesz mi spać.
- Dlaczego nie zgadzasz się, abym tu został? - Wzruszyła ramionami i postąpiła kilka
kroków w jego kierunku, a on dodał: - To ciekawe, nigdy przedtem nie kłóciliśmy się, choć
zawsze miałaś pretensję, że nie ma mnie w domu.
- Czy to takie dziwne? Po prostu chciałam mieć męża, a nie zasobne konto w banku.
- Pamiętam nasze długie przechadzki nad Missisipi? Boże, jak on to ciepło powiedział.
Spojrzała na niego zaskoczona. Od kiedy stał się taki sentymentalny?
- To było cudowne - ciągnął dalej.
- O tak! I jacy byliśmy wtedy szczęśliwi! Te nie kończące się rozmowy o marzeniach i
wspólnych planach na przyszłość...
- Gdyby przyszło mi wyliczać, dlaczego byłem z tobą szczęśliwy, stałbym tu chyba do
rana. - Jego głos drżał.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem. To nie był ten sam Raud.
- Miło to słyszeć z twoich ust.
- Taka jest prawda. %7łałuję każdej chwili, którą spędziłem bez ciebie.
Margot nie mogła uwierzyć własnym uszom. Czyżby się przesłyszała?
- Więc dlaczego nie przyjechałeś wtedy po mnie? -zapytała nagle. - Jeśli ci naprawdę
tak na mnie zależało, dlaczego pozwoliłeś mi odejść?
- Rana była wówczas jeszcze zbyt świeża. Czy sądzisz, że strata dziecka nie dotknęła
mnie w żaden sposób? Tak bardzo chciałem zostać ojcem... - Zamyślił się na chwilę. - Kiedy
próbowałem rozmawiać z tobą, przerywałaś mi i natychmiast zmieniałaś temat. Odwróciłaś
siÄ™ ode mnie, Margot.
- To nieprawda, wcale się nie odwróciłam - zaprotestowała gwałtownie, próbując
zagłuszyć coraz silniejsze wątpliwości.
- Tak to właśnie odczułem.
Pogubiła się w tym wszystkim. Była przekonana, że chciał trzymać się od niej z daleka.
Czyżby to ona wpędziła go w pracoholizm? Tak bardzo wtedy rozpaczała i koncentrowła się
tylko na swoim nieszczęściu. Strata dziecka była najtragiczniejszym momentem w jej życiu i
nie przyszło jej nawet do głowy, że i on nie umiał sobie z tym poradzić.
- Wybacz mi, Raud, ale byłam przekonana, że jestem zupełnie osamotniona w tym
nieszczęściu.
Skinął tylko głową.
- Rozpacz czyni dziwne rzeczy z ludzmi. Szkoda, że wtedy nie wiedzieliśmy o tym.
Kiedy odeszłaś, spędziłem dużo czasu z moimi rodzicami, a gdy zabrakło ojca, z matką.
- Zawsze ją lubiłam, to bardzo mądra kobieta.
- Tak. To ona pomogła mi się pogodzić ze stratą dziecka, a potem z twoim odejściem.
- Boże, taka matka to prawdziwy skarb. Harriet powtarzała mi, że powinnam o tym
wszystkim zapomnieć i żyć jakby nigdy nic. No cóż, moje siostry nie potrafiły mi pomóc,
choć muszę przyznać, że bardzo się starały. Nawet się nie domyślasz, jak strasznie ciężko mi
było...
- Domyślam się. Wciąż jeszcze cierpisz.
Poczuła jego dłoń na swoim ramieniu. Nie mogła się powstrzymać. Zarzuciła mu ręce na
szyję i mocno się do niego przytuliła. Jak bezpiecznie było w jego ramionach. Wreszcie
mogła mu powiedzieć, co wtedy czuła.
- Twoja matka... czy nigdy nie próbowała cię nakłonić, abyś się ze mną spotkał?
- Po kolejnej nieudanej próbie powiedziała, że to nie ma większego sensu i że
powinienem się z tym pogodzić.
- Po jakiej nieudanej próbie? - zapytała. - Czy mam przez to rozumieć, że usiłowałeś
skontaktować się ze mną? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • WÄ…tki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.