[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w nieładzie, lekko zaspana, była piękna, zmysłowa, nie zwykle pociągająca. - Stęskniłem się... - szepnął. Nigdy więcej nie chciał czuć jej gniewu, chłodu, obo jętności. Jeżeli Joan wyjedzie, trudno. Może ją reprezen tować bez względu na to, gdzie i pod jakim nazwiskiem będzie pisać. Jeśli zajdzie konieczność, będzie ją odwie dzał w Paryżu. - Kiedyś wrócę - powiedziała, patrząc mu w oczy. Pokręcił smutno głową. W głębi duszy wiedział, że to koniec. Batemanowie mają na nią zbyt wielki wpływ. - Ale nieprędko. Nie zaprzeczyła. - Nie powinienem był wczoraj odchodzić - rzekł. - Powinienem był zaciągnąć cię do łóżka... - A teraz? - Uśmiechnęła się niepewnie. Anula & Irena scandalous Wzruszyła go jej nieśmiałość. - Nie powtarzam błędów. - To dobrze. - Pociągnęła za pasek od szlafroka. Była krągła w miejscach, gdzie kobieta powinna mieć krągłości, szczupła tam, gdzie powinna być szczupła. Gęste miękkie włosy opadały jej na ramiona: Oczy błysz czały. Nie przerywając pocałunku, Anthony uniósł ją z podłogi. Przepełniało go uczucie szczęścia, a zarazem smutku: rano Joan zniknie z jego życia. - Pragnę cię. Potrzebuję... - Ja ciebie też. Położył ją na materacu i wodząc wzrokiem po jej ciele, szepnął: - Od lat marzyłem o tej chwili. Ilekroć cię widziałem, marzyłem o tym, żeby wziąć cię w ramiona. - Myślałam, że mnie nie zauważasz. Roześmiał się. - Nie żartuj! Z trudem nad sobą panowałem. - Poważnie? - Przycisnęła nos do jego boku. - Jak Boga kocham. Uśmiechając się kokieteryjnie, zsunęła ramiączko. Anthony spoglądał wyczekująco na jej dekolt. Po chwili zsunęła drugie, po czym... - Nie, ja sam. Koszulka trzymała się na kilku kokardkach. Rozwią zał je. Na widok jędrnych piersi, płaskiego brzucha i cie mnego trójkąta u zbiegu ud nie zdołał powstrzymać peł nego zachwytu jęku. Szeptał jej imię, okrywał pocałun kami jej ciało, a ona mrucząc z rozkoszy, coraz bardziej go rozpalała. Nagle z korytarza dobiegł głośny łoskot. Anthony zaklął. Ledwo zdążył zakryć kołdrą nagie Anula & Irena scandalous ciało Joan, kiedy drzwi do pokoju otworzyły się, uderza jąc z hukiem w ścianę. - Anthony? - W progu stała Heather. Anthony obejrzał się za siebie. Spodziewał się, że się speszy, że przeprosi za najście i czym prędzej wycofa. Ale ona stała jak wrośnięta w ziemię. - Anthony - powtórzyła, dysząc ciężko. Joan poderwała się, przyciskając kołdrę do piersi. - O co. chodzi? - spytała, patrząc na siostrę, która tak mocno zaciskała rękę na klamce, że kostki jej zbielały. - Postrzelono Samuela. Pierwszą osobą, którą Anthony ujrzał na szpitalnym korytarzu, był Alain Boudreaux. Ruszył prosto w jego stronę. - I co? Jak on się czuje? - Lekarz twierdzi, że nic mu nie będzie. Przeczesując ręką włosy, Anthony odetchnął z ulgą. Idąca obok niego Joan uścisnęła siostrę. - Wiadomo, co się stało? - Kolejne włamanie - odparł Alain. - Samuel pojawił się, kiedy złodziej przetrząsał jego dom. - Myślałem, że Indigo to spokojne miasteczko. Pierwsze włamanie miało miejsce dwa dni temu. Wte dy nic nie zginęło. Czy dzisiejsze to robota tego samego człowieka? - Nie wiem, co się dzieje - przyznał szef policji. - Ale wszczynamy dochodzenie. Joan, blada jak ściana, podeszła bliżej. - Czy to ma jakiś związek ze mną? Z moją książką? - Dobre pytanie - mruknął Alain. - Pewnie tak. Bo inaczej dlaczego by... Anula & Irena scandalous - Policja dopiero bada sprawę - oznajmił Anthony, biorąc ją za rękę, po czym ponownie zwrócił się do Alaina: - Wiadomo chociaż, kto strzelał? - Według Samuela był to biały mężczyzna, szpako waty na skroniach. Heather nie zdołała mu się przyjrzeć. Heather skinęła głową na potwierdzenie słów poli cjanta. W szortach i cienkiej bluzeczce wyglądała prze razliwie krucho. - Siedziałam w samochodzie. Zobaczyłam błysk. Sa muel padł na ziemię. Przyjechała karetka, ale ja zgubiłam telefon... - Przełknąwszy łzy, zaczęła pocierać dłońmi ramiona, jakby chciała się rozgrzać. Dygotała na całym ciele. - Mogłabym go zobaczyć? - Wkrótce. Teraz jest operowany. Anthony spostrzegł leżący na wózku koc i zarzucił go Heather na ramiona. - A więc nie będzie przewieziony do St. Martinville? - spytała Joan. - Kula utkwiła w ramieniu. Lekarze woleli przepro wadzić operację na miejscu, niż ryzykować transport. - On nie może umrzeć... - załkała Heather. Anthony uświadomił sobie, jakim traumatycznym przeżyciem musiał być dla niej widok strzału. Popatrzył na zatroskaną twarz Joan i przytulił do piersi obie kobie ty. Zastanawiał się, co jeszcze się wydarzy. Jak długo potrwa to szaleństwo? W wahadłowych drzwiach na końcu korytarza pojawił się lekarz w niebieskim fartuchu, papierowym czepku na głowie i ochraniaczach na butach. Oswobodziwszy się z uścisku, Heather rzuciła się w jego stronę. - Panie doktorze! I co? Anula & Irena scandalous Lekarz skinął głową. - Wszystko w porządku. Na szczęście kula nie utkwi ła głęboko. Jeszcze przez jakiś czas pacjent będzie lekko zamroczony, ale może go pani odwiedzić. Heather ruszyła w stronę drzwi. Kamień spadł jej z serca. - Wszystko wymyka się spod kontroli - szepnął An- thony. Widząc pogrążonych w rozmowie lekarza z policjan tem, wydobył z kieszeni komórkę i wcisnął numer pen sjonatu. Wciąż obejmował Joan; nie zamierzał spuszczać jej z oczu. Nie wiadomo, kto dokonuje włamań, toteż wolał nie ryzykować. Na drugim końcu linii odezwał się Luc Carter. - Wygrzebie się - oznajmił bez żadnych wstępów. - Dziwne to... - Oj, dziwne. Niedługo przywiozę dziewczyny. Masz jakąś broń? - Strzelbę i stary pistolet. - Zwietnie. - W razie czego służę pomocą. - Dzięki. - Anthony rozłączył się. - Broń? Chyba żartujesz? - Joan zamrugała ner wowo. - Wyglądam, jakbym żartował? Przełknęła ślinę. - Więc jednak uważasz, że to moja wina? - Nie bądz niemądra. - Ale że sprawa ma związek z moją książką? - Jeszcze nie wiem. - Samuel został postrzelony z powodu czegoś, co napisałam. Anula & Irena scandalous - Nie wiadomo. - To moja wina. - Zadrżała. - Na pewno nie twoja. - Więc czyja? No, czyja? Popatrzył jej w oczy. - Tego drania z pistoletem. Zza drzwi wyłoniła się Heather. Joan podeszła do siostry, a do Anthony'ego podszedł szef policji i wręczył mu wizytówkę. - Na odwrocie jest numer mojej komórki. Jeśli Hea ther coś sobie przypomni, proszę natychmiast do mnie zadzwonić. - Ona jutro leci do Paryża. - Anthony schował wi zytówkę. - Nigdzie nie lecę - oznajmiła Heather, wierzchem dłoni wycierając policzki. - Lepiej będzie, jak zostanie na miejscu - stwierdził Alain Boudreaux. - Lepiej będzie, jak wyjedzie - sprzeciwił się An thony. - Nie sądzę, aby cokolwiek jej groziło. Włamywacz nie chciał nikomu wyrządzić krzywdy. Po prostu Samuel pojawił się w nieodpowiednim czasie. - Wrócił do swojego domu. - Wiem. I ten dom przeczesują teraz moi ludzie. Podobno wszystko zostało wywrócone do góry nogami. Myślę, że włamywacz znalazł to, po co przyszedł. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |