[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- WÅ›ciekÅ‚a, zrozpaczona, przerażona. - Ja jeszcze ciÄ…gle byÅ‚bym wÅ›ciekÅ‚y. - Dlaczego? Przecież w sumie to ja na tym lepiÄ™ wyszÅ‚am. Mam Jill. MARZEC CIG DALSZY 10 9 Gideon milczaÅ‚ przez chwilÄ™ zaskoczony takim postawieniem sprawy. - Chyba to wÅ‚aÅ›nie tak mi siÄ™ w tobie podoba - powiedziaÅ‚ w koÅ„cu zduszonym gÅ‚osem. - Ty czujesz. Kochasz. Chris zdumiaÅ‚ i jego stÅ‚umiony gÅ‚os, i malujÄ…cy siÄ™ w oczach podziw. Nie miaÅ‚a jednak czasu o tym myÅ›leć, bo Gideon pochyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ do pocaÅ‚unku. W każdym razie tak to wyglÄ…daÅ‚o. CzuÅ‚a już ciepÅ‚o jego oddechu - ale wÅ‚aÅ›nie wtedy Gideon cofnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ™ i jeszcze raz pytajÄ…co na niÄ… spojrzaÅ‚. Chris czuÅ‚a, jak od tego spojrzenia coÅ› siÄ™ w niej zaczyna topić. - Zrób to - szepnęła, nagle zapragnÄ…wszy smaku jego ust. Wargi miaÅ‚ gÅ‚adkie i mocne. Najpierw muskaÅ‚ lekko jej usta w delikatnej pieszczocie, potem objÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„mi twarz i przywarÅ‚ do nich mocniej. Chris byÅ‚a wstrzÄ…Å›niÄ™ta. ZpiÄ…ce od piÄ™tnastu lat zmysÅ‚y nagle daÅ‚y o sobie znać. Kolana jej drżaÅ‚y, serce biÅ‚o mocno, krew uderzaÅ‚a do gÅ‚owy. ZrobiÅ‚o siÄ™ jej sÅ‚abo, wiÄ™c uchwyciÅ‚a sweter Gideona i mięła go w dÅ‚oniach. W koÅ„cu westchnęła cicho i rozchyliÅ‚a wargi pod uporczywym naleganiem jego warg. DaÅ‚a siÄ™ uwieść ciepÅ‚u i zapachowi jego ciaÅ‚a, smakowi jÄ™zyka, delikatnoÅ›ci dotyku. Gdy w koÅ„cu oderwaÅ‚ wargi od jej ust, poczuÅ‚a siÄ™ opuszczona. Dopiero po dÅ‚uższej chwili doszÅ‚a do siebie na tyle, by zrozumieć, co siÄ™ z niÄ… dzieje i by wyczuć powstrzymywane drżenie jego ciaÅ‚a. Gideon obejmowaÅ‚ jÄ… ciasno ramionami, z twarzÄ… wtulonÄ… w jej wÅ‚osy. - Gideon? - szepnęła, sama drżąca. - Ciii - odszepnÄ…Å‚. - Daj mi chwilÄ™. Dobrze wiedziaÅ‚a, dlaczego potrzebowaÅ‚ czasu. CzuÅ‚a to. Zszokowana i podniecona, zapragnęła jesz-sipA43 110 " MARZEC CIG DALSZY cze jednego pocaÅ‚unku. ChciaÅ‚a, by jej dotykaÅ‚. ChciaÅ‚a czegoÅ› wiÄ™cej, co by ukoiÅ‚o gÅ‚Ä™bokÄ…, bolesnÄ… tÄ™sknotÄ™. - WiedziaÅ‚em, że tak bÄ™dzie - szepnÄ…Å‚ znowu. - Nie wiedziaÅ‚am, że w ogóle może tak być. JÄ™knÄ…Å‚ i przytuliÅ‚ jÄ… jeszcze mocniej. - To nie pomoże. - Chris czuÅ‚a przy ustach skórÄ™ jego szyi, gorÄ…cÄ…, jÄ™drnÄ… i cudownie, po mÄ™sku pachnÄ…cÄ…. - Wiem, ale jeszcze nie mogÄ™ ciÄ™ puÅ›cić. - Zaraz bÄ™dziesz musiaÅ‚. KtoÅ› może mnie szukać. UniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i przytrzymaÅ‚ wzrokiem jej spojrzenie. - Wiesz, co bym zrobiÅ‚, gdybym mógÅ‚? - spytaÅ‚ z trudem. - OparÅ‚bym ciÄ™ o drzwi i tak siÄ™ tu z tobÄ… kochaÅ‚. Przez jej ciaÅ‚o przepÅ‚ywaÅ‚y fale gorÄ…ca. MusiaÅ‚a przeÅ‚knąć, zanim udaÅ‚o jej siÄ™ wykrztusić z siebie sÅ‚owa. - Nie możesz. - MogÄ™, nie czujesz? - ZsunÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ najej poÅ›ladki i przycisnÄ…Å‚ lekko biodra. Chris zamknęła oczy. OddychaÅ‚a z trudem. - Najpierw tu przy drzwiach. A potem na łóżku. Nigdy nie kochaÅ‚aÅ› siÄ™ na łóżku, prawda? - PrzestaÅ„, Gideonie - szepnęła, ale ramiona same objęły jego kark. Wspięła siÄ™ na palce i praktycznie zawisÅ‚a Gideonowi na szyi. Jej ciaÅ‚o doskonale wiedziaÅ‚o, czego chce. Problem byÅ‚ tylko z rozumem. - MuszÄ™ wracać do domu. - Przecież nie chcesz. - MuszÄ™. - Ale ocieraÅ‚a siÄ™ o niego, potrzebujÄ…c go, pragnÄ…c. - Chcesz zostać i kochać siÄ™ ze mnÄ…. Tak, kochanie. Tak by nam byÅ‚o razem dobrze, tak dobrze. Nie MARZEC CIG DALSZY 11 1 ponaglaÅ‚bym ciÄ™, nie sprawiÅ‚bym ci bólu. Tak by nam byÅ‚o dobrze. - PrzesunÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ z jej poÅ›ladka na udo i bÅ‚Ä…dziÅ‚ niÄ… coraz wyżej. - Nie - jÄ™knęła, ale bez przekonania. SÅ‚owa Gideo-na i jego bliskość sprawiÅ‚y, że pÅ‚ynęła, frunęła, wypalaÅ‚a siÄ™ od Å›rodka. Gdy dotknÄ…Å‚ tego najczulszego miejsca - krzyknęła, a gdy zaczÄ…Å‚ jÄ… pieÅ›cić, chwyciÅ‚a go tylko mocniej za szyjÄ™. - JesteÅ› tu taka gorÄ…ca - szepnÄ…Å‚. Chris jÄ™czaÅ‚a cichutko, wyginajÄ…c siÄ™ ku jego dÅ‚oni, rozpadajÄ…c siÄ™ na kawaÅ‚ki. - Tak, maleÅ„ka. WÅ‚aÅ›nie tak. Czujesz to? Czujesz, jak nadchodzi? ByÅ‚a zgubiona. W chwili oÅ›lepiajÄ…cej bÅ‚ogoÅ›ci niemal straciÅ‚a przytomność. Nie mogÅ‚a mówić, nie mogÅ‚a oddychać. Gdy po chwili odzyskaÅ‚a Å›wiadomość, z nagÅ‚ym szlochem wywinęła siÄ™ z objęć Gideona, na oÅ›lep rzuciÅ‚a siÄ™ ku kanapie i wcisnęła w jej kÄ…t, podciÄ…gajÄ…c kolana i przywierajÄ…c do nich twarzÄ…. - Wszystko w porzÄ…dku, kochanie - powiedziaÅ‚ Gideon, gÅ‚aszczÄ…c jÄ… po wÅ‚osach. Cofnęłaby siÄ™, gdyby miaÅ‚a dokÄ…d. - To nie powinno byÅ‚o siÄ™ stać - wyszlochaÅ‚a. - Tak mi gÅ‚upio. Nie zdejmujÄ…c dÅ‚oni z jej gÅ‚owy, Gideon obszedÅ‚ kanapÄ™ i przykucnÄ…Å‚ przed Chris. - Daj spokój - powiedziaÅ‚. - Mnie nie. Mnie jest tak dobrze. - Nie może ci być dobrze. Ty nic... nic nie dostaÅ‚eÅ›. - Mylisz siÄ™. Bardzo siÄ™ mylisz. DostaÅ‚em bardzo dużo. - Mocne dÅ‚onie obejmowaÅ‚y jej szyjÄ™, a gÅ‚os, choć chrapliwy, byÅ‚ niezwykle czuÅ‚y. Gideon pochyliÅ‚ siÄ™ tak, że niemal dotykaÅ‚ policzka Chris. - Czy to pierwszy raz od... ojca Jill? 112» MARZEC CIG DALSZY Skinęła krótko gÅ‚owÄ…, nie odrywajÄ…c czoÅ‚a od kolan. - Chris? - szepnÄ…Å‚, a gdy nie odpowiadaÅ‚a, powtórzyÅ‚: - Chris? - Co? - Chyba siÄ™ w tobie zakochaÅ‚em. - Nie mów tak. - Ale to prawda. ZasÅ‚oniÅ‚a uszy dÅ‚oÅ„mi i potrzÄ…snęła gÅ‚owÄ…, ale Gideon chwyciÅ‚ jej rÄ™ce i zmusiÅ‚, by usiadÅ‚a prosto. - Nie powtórzÄ™ tego wiÄ™cej, jeÅ›li nie chcesz. Ja też jestem wstrzÄ…Å›niÄ™ty. Nie znamy siÄ™ zbyt dobrze. - Przytaknęła lekkim ruchem gÅ‚owy. - Jest na to sposób. Po prostu przestaÅ„ siÄ™ wykrÄ™cać i spotykajmy siÄ™ częściej. - Nie wykrÄ™cam siÄ™. To dla mnie naprawdÄ™ najgorÄ™tsza pora roku. Poza tym różne rzeczy, które chcÄ™ robić z Jill... - ZaproÅ› mnie też. Nie musimy być caÅ‚y czas sami. SpojrzaÅ‚a na niego niedowierzajÄ…co. - Jakiż mężczyzna chciaÅ‚by spotykać siÄ™ w trójkÄ™? Jego gÅ‚os znów byÅ‚ gardÅ‚owy i cichy. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |