[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale jak się do niego zbliżyć? Jak go przekonać, że są sobie przeznaczeni? - Coś wymyślę - powiedziała do siebie. - Luke musi być mój. W poniedziałek rano Maggie, ubrana w szafirowy kostium i złotą biżuterię, udała się do Rey-Star Investigations. Bruno, niczym ogromny futrzak, kroczył tuż obok. Kupiła mu wysa dzaną kamieniami obrożę, w której bardziej przypominał psiego pupila niż psa ochroniarza. Carol spojrzała na nich znad ekranu komputera i uśmiechnę ła się. - Witam, panno Connelly. Cóż to za przystojniak pani to warzyszy? Maggie przedstawiła psa i wyjaśniła, jak do niej trafił. - Mogę go pogłaskać? - Ależ oczywiście. Carol wyszła zza biurka, zachwycając się psem i poklepując go przyjaznie, co Bruno przyjął z ogromnym zadowoleniem. Chwilę pózniej Maggie weszła do gabinetu Luke'a i uśmie chając się radośnie, zdjęła okrycie. - Dzień dobry. Luke spojrzał w jej stronę, lustrując ją od stóp do głów. - Spózniłaś się - rzekł. - Bruno chciał sobie dłużej pospać. - Bardzo śmieszne. - Rzucił okiem na psa. - W przyszłości chcę, żebyście byli punktualni. A teraz idz do swojego biura i bierz się do pracy. Maggie z niechęcią pomyślała o papierach na biurku. - Najpierw napiję się herbaty. 54 SHERIWHITEFEATHER Spuściła Bruna ze smyczy, po czym podeszła do barku, prze kręciła czerwony kurek i napełniła filiżankę wrzątkiem. Szybko przejrzała rodzaje herbat, jakie Luke miał pod ręką dla klientów, i wybrała rumiankową, licząc, że może tym sposobem ukoi skołatane nerwy. Tej nocy prawie nie zmrużyła oka, obmyślając różne strategie działania. Ale wreszcie miała swój plan i już dzisiaj zamierzała wprowadzić go w życie. Posłodziła herbatę i usiadła, zakładając nogę na nogę. Przy glądała się Luke'owi znad filiżanki. Były komandos, dojrzały facet, o wysokich kwalifikacjach, świetnie wyszkolony. Można podziwiać jego wojskową przeszłość. Rzeczywiście zdobyte do świadczenie bardzo pomaga mu w pracy. Z drugiej jednak stro ny na gruncie cywilnym niełatwo się z nim porozumieć. Luke był ekspertem w niekonwencjonalnych sposobach wal ki. Dlatego i ona zastosuje nietypowy wybieg. Wszak w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone. Postawiła filiżankę na błyszczącym, czarnym blacie jego biurka. - Chciałabym zawrzeć z tobą układ. - Jak przypuszczam - żachnął się Luke - chodzi ci o to, żeby zaczynać pracę nie o dziewiątej, a o dziesiątej. - To nie ma nic wspólnego z moją pracą tutaj. - A więc z czym? - Spojrzał znacząco na zegarek, dając jej do zrozumienia, że marnuje cenny czas. - Mam zamiar uleczyć twoją umęczoną duszę. - O co ci, u diabła, chodzi? - Patrzył na nią spod przymru żonych powiek. - Czy to jakiś żart? - Nie. Porozmawiajmy otwarcie, Luke. %7łyjesz w ciągłym napięciu i poczuciu winy. Jak nie jesteś zły, to przygnębiony. Chcę, żebyś przestał pokutować za nie swoje winy. Chcę cię nauczyć normalnie żyć i chociaż trochę cieszyć się tym życiem. NA PEWNO MNIE POKOCHASZ 55 - A nie prowadzić codziennej walki z wewnętrznymi demo nami? - Można to i tak ująć. - Aha. A czego oczekujesz w zamian? Mam podpisać cyro graf własną krwią? - Nie. - Podniosła filiżankę do ust, upiła mały łyk herbaty, dając sobie czas na zebranie myśli. Serce zaczęło jej walić tak, że o mało nie wyskoczyło z piersi. - Proponuję ci zobowiązanie. Obietnicę małżeństwa - dodała, podkreślając ostatnie słowo. - Co proszę? - Pochylił się ku niej. - Obiecasz, że się ze mną ożenisz, jeśli sprawię, że przesta niesz się zadręczać. Jeśli uwolnię cię od twoich koszmarów. Luke przyglądał jej się uważnie, węsząc jakiś podstęp. - Obietnica małżeństwa? - powtórzył za nią, starając się zrozumieć tok jej rozumowania. - Tak - potwierdziła, bynajmniej nie zmieszana. Luke podparł się łokciami. Maggie Connelly mogłaby mieć każdego faceta. Dlaczego upatrzyła sobie właśnie jego? Co ją w nim pociągało? Wyzwanie - olśniło go. Maggie uwielbiała trudne zadania, a on stanowił dla niej wyzwanie największe z możliwych. Nie przystępny detektyw i zatwardziały kawaler. Uznała go za nie osiągalną nagrodę, o którą jednak warto powalczyć. - Zgadzam się - powiedział, postanawiając, że pokona ją jej własną bronią. - Ale stawiam jeszcze jeden warunek. Zobowią żę się do małżeństwa z tobą, jeśli, jak mówisz, wybawisz mnie od cierpienia, ale twoje zadanie musi być wykonane do końca tego roku, zanim wybije północ w noc sylwestrową. Maggie spojrzała na niego z niedowierzaniem. - Przecież do końca roku został niecały miesiąc. SHERIWHITEFEATHER 56 - Cóż, to są moje warunki. Wóz albo przewóz, Kopciuszku. Maggie przygryzła wargę i popatrzyła na Bruna, a pies na nią. - Chcę to na piśmie. Bruno będzie naszym świadkiem. Szuka sprzymierzeńca w psie? Chyba naprawdę jej się coś pomieszało. - Nie ma sprawy. Przygotuj kontrakt, a ja się pod nim pod piszę. - Ale wtedy nie będziesz się już mógł wycofać - zastrzegła. - Nie będę musiał - odparł Luke. Idąc do swojego biura, Maggie uśmiechała się do siebie. Myśl o mającej niebawem obowiązywać umowie sprawiła, że czekająca ją papierkowa praca wydała się całkiem znośna. ROZDZIAA PITY Przy konferencyjnym stole w Rey-Star Investigations Luke, Maggie i Elena Delgado Connelly przeglądali raporty, które Luke dostał od Eleny wiele miesięcy temu. Elena siedziała teraz z małą córeczką na kolanach, ale wcześ niej pracowała jako etatowy pracownik Specjalnego Biura Zled czego Policji w Chicago. Ponieważ zajmowała się sprawą od samego początku, Luke poprosił ją, żeby w obecności Maggie mogli przyjrzeć się zebranym faktom raz jeszcze. Elena była jedyną policjantką, której powierzono tajemnicę o rakotwór czym wirusie. Kobiety, oczywiście, już wcześniej się poznały. W trakcie prowadzonego dochodzenia Elena weszła do rodziny Connel- lych. Zakochała się i poślubiła dwudziestosiedmioletniego brata Maggie, Bretta. Luke poprawił się na krześle. Myślał o małżeńskim kontrak cie. Nie miał zamiaru żenić się z Maggie Connelly. Nie zamie rzał się też zakochiwać ani mieć dzieci. Zerknął na czteromie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |