[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jack odsunął się, przerażony, że z ust małej wydobędzie się coś więcej niż wrzask. - Nie zrobi jej się niedobrze od takiego podrzucania? - To ją uspokaja. - Shanna Draganesti uśmiechnęła się do nich ze znużeniem ze szpitalnego łóżka w Romatechu Industries. - To jej przypomina, jak się czuła we mnie. - Zliczna dziewuszka. - Angus MacKay przyglądał się z podziwem dziewczynce. - Zapewne będzie potrzebować ojca chrzestnego? Jego żona Emma się roześmiała. - Bardzo subtelne. - Przysiadła na łóżku koło Shanny. - Jak się czujesz, kochana? - Wszystko dobrze - odparła Shanna. - Ale jestem zła, że nie byłam na ślubie. - Ja byłem! - Jej dwuletni syn Constantine usiadł w nogach łóżka. - Niosłem obrączki. - I świetnie się spisałeś - pochwalił go Jack, po czym zwrócił się do Romana: - Jak nazwaliście córkę? - Sofia. - Roman bujał się lekko, bo mała zasnęła w jego ramionach. - Po mojej matce. - Zliczne imię dla ślicznej dziewczynki - powiedziała Emma. Jack taktownie milczał. Jemu noworodek wydawał się zbyt kruchy i zbyt przerażający. Ale też nigdy dotąd nie miał do czynienia z maleńkimi dziećmi. Po ceremonii ślubnej odbyło się krótkie przyjęcie w kościele, na użytek śmiertelnych przyjaciół i rodziny panny młodej. Potem przyjęcie przeniosło się do sali bankietowej w Romatechu Industries, gdzie wampiry mogły być sobą i wznieść toast na cześć nowożeńców bubbly blood, mieszanką syntetycznej krwi i szampana. Jack pogratulował Ianowi i jego żonie, a potem poszedł do kliniki w Romatechu, gdzie Shanna Draganesti urodziła swoje drugie dziecko. Wciąż nie mógł wyjść z podziwu, ile zmian zaszło ostatnio w wampirycznym świecie. Wszyscy jego przyjaciele kawalerowie nagle poddali się czarowi miłości. Roman i Shanna wyglądali na zadowolonych z życia. Jego szef Angus MacKay był nieprzytomnie szczęśliwy z żoną Emmą. Jean-Luc znalazł swoją Heather, a teraz Ian ożenił się z Toni. Można by pomyśleć, że ktoś dosypał czegoś do wody, ale przecież wampiry nie pijały wody. Odżywiały się syntetyczną krwią, wynalezioną przez Romana w 1987 roku. Tylko ich wrogowie, Malkontenci, wciąż pożywiali się krwią śmiertelników, często zabijając ich przy okazji. Roman położył śpiącą córeczkę w łóżeczku koło szpitalnego łóżka. - Czy nie jest piękna? - szepnęła Shanna. - Ma ciemne włoski po tatusiu. Roman otulił dziecko różowym kocykiem. - Przykro mi, że nie było mnie, kiedy przyszła na świat. Chciałem wziąć specyfik, żeby nie spać w dzień. - A ja się nie zgodziłam. - Shanna uśmiechnęła się do męża. - Straciłeś tylko pół dnia moich jęków i przekleństw pod adresem facetów. A kiedy ja skończyłam wrzeszczeć, Sofia przejęła pałeczkę. 22 - Zobacz, co potrafię zrobić. - Constantine pociągnął Jacka za marynarkę. Jack spojrzał w dół w samą porę, by zobaczyć, jak syn Romana znika. - Ta-da! - Tino pojawił się w drugim końcu pokoju. - Santo cielo, to niesamowite! - Jack słyszał już, że Constantine potrafi się teleportować, ale pomyślał, że chłopiec też potrzebuje trochę uwagi po narodzinach siostry. A poza tym, to naprawdę niesamowite. Tino był chyba jedynym śmiertelnikiem na Ziemi, który posiadał zdolność teleportacji. - Tylko pamiętaj, żeby nie robić tego jutro, kiedy odwiedzą nas dziadek i babcia - przestrzegł syna Roman. - Wiem. - Tino zwiesił głowę. - Dziadek mnie nie będzie lubił, kiedy się dowie, że jestem inny. - Dziadek cię kocha - powiedziała z naciskiem Shanna. - Wszyscy cię kochamy. Dziadek ma tylko problem ze... zrozumieniem. To było grube niedopowiedzenie. Jack uważał ojca Shanny za nieobliczalne zagrożenie. Jako szef jednostki CIA o nazwie Trumna , Sean Whelan z początku chciał pozabijać wszystkich nieumarłych. Teraz, kiedy jego córka była żoną i matką dzieci mistrza wampirów pijących syntetyczną krew, Sean, choć niechętnie, dał im spokój i skupił się na tropieniu Malkontentów. Jack poklepał chłopca po plecach. - Ja myślę, że dziadek byłby po prostu zazdrosny. Potrafisz robić tyle wspaniałych rzeczy, których on nie potrafi. Niebieskie oczy Tina pojaśniały. - Naprawdę? - Odwrócił się do swojego ojca chrzestnego. - Wujku Angusie, kiedy będę mógł dostać miecz? Powiedziałeś, że mi go dasz. - Och, cudownie - mruknęła Shanna i padła na poduszki. Emma się roześmiała. - Nie pozwolimy, żeby sobie zrobił krzywdę. Angus porwał chłopca na ręce. - Zanim zacznie się machać mieczem, najpierw trzeba umieć go podnieść. Constantine oplótł jego szyję rękami. - Jestem głodny. - Na przyjęciu jest coś do jedzenia. Chcesz ze mną pójść? - spytał Angus. - Oj, tak! - Constantine zaczął się wiercić w ramionach ojca chrzestnego. - Chcę zobaczyć Toni! - Dobrze. - Angus ruszył do drzwi. - Przyprowadzę go z powrotem za jakiś czas. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |