[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gdy tylko zaczepił nas na promie.
 Proszę się tym więcej nie martwić  odpowiedział diuk.  Pontlevoy nie cierpi mnie,
bo odmówiłem utrzymywania z nim znajomości, chociaż mieszka w pobliżu. Dlatego teraz
rozsiewa o mnie paskudne plotki. Na szczęście, niewielu w nie wierzy.
 Nazwał pana monsieur Mille-Feuilles  odparła Lencia.  Dlaczego?
Diuk uśmiechnął się nieco cynicznie.
 Sądziłem, że to dla pani oczywiste.
 Tysiąc liści  przetłumaczyła.
 Może powinien powiedzieć Mille-Fleurs. Lencia zastanowiła się przez chwilę.
 To znaczy tysiąc kobiet. Tak o panu mówią? Diuk niedbale machnął ręką.
 Powiedzmy, że trochę przesadzają. Zapadła kłopotliwa cisza. Wreszcie Lencia za-
pytała:
 Czy jest pan dzięki temu szczęśliwy?
 Lubię kobiety, zwłaszcza piękne kobiety  uśmiechnął się diuk.  Jak tu winić
mężczyznę, że nie odrzuca tego, co ofiarowują mu bogowie?
 A jednak  zaoponowała Lencia  powtarza pan za Franciszkiem I:  Płoche
kobiety..."
 Uważam, że na swój sposób są równie pło-
che jak mężczyzni  powiedział Montrichard.  Tyle że nie tak łatwo przychodzi im
przeskakiwanie z kwiatka na kwiatek.
Weszli do pokoju pełnego pięknych mebli z epoki.
Lencia, nie zastanawiając się nad tym co robi, usiadła na sofie.
 Dlaczego dotąd się pan nie ożenił?  zapytała.
 Ożeniłem się  odparł diuk.
Zaskoczyła jąta odpowiedz, chociaż dziewczyna sama nie wiedziała dlaczego. Nigdy nie
myślała o Montrichardzie jako o żonatym mężczyznie.
 Byłem żonaty  powtórzył diuk.  Jak pani wie, często zawiera się małżeństwa z
rozsądku, by połączyć wielkie rody. Miałem dwadzieścia jeden lat. Powiedziano mi, że
panna jest bardzo ładna. Gdy ją ujrzałem, nie zawiodłem się. Była naprawdę piękna, ale
wyczuwałem w niej coś dziwnego, czego nie rozumiałem.
Lencia słuchała uważnie. Po tonie, jakim mówił, wnosiła, że są to dla diuka bardzo bolesne
wspomnienia.
 Tak jak powiedziałem  ciągnął  nasi ojcowie ustalili, że zawrzemy małżeństwo.
Niemal nie znałem mojej narzeczonej. Nigdy też, aż do dnia ślubu, nie zostaliśmy sami.
 I co się stało?  zapytała Lencia.
 Podczas miesiąca miodowego  odparł diuk  tak starannie wybrana dla mnie żona
zaczę-
ła przejawiać nienormalne reakcje. Czasami strasznie krzyczała, a po chwili traciła
przytomność.
Lencia spojrzała na niego z przerażeniem, ale nie odezwała się, więc diuk opowiadał dalej:
 Najpierw ataki takie zdarzały się rzadziej, może raz na miesiąc. Potem coraz częściej.
Zwołałem konsylium lekarskie. Specjaliści uznali moją żonę za chorąpsychicznie.
Dowiedziałem się wówczas, że jej rodzice wiedzieli o chorobie na długo przed naszym
ślubem.
Lencia krzyknęła.
 To potworne! Jak mogli zrobić coś takiego?!
 Chcieli, by ich córka została księżną Montrichard i nic innego nie miało znaczenia.
 To okropne Lencia była wstrząśnięta.
I co pan zrobił?
 Wstydziłem się swej łatwowierności, więc próbowałem to ukryć. Lecz stan mojej żony
pogarszał się z dnia na dzień. Wreszcie zabrano ją do zakładu dla obłąkanych. Zmarła rok
temu i, jak sama pani rozumie, była to dla mnie wielka ulga. Ale nigdy nie wybaczyłem
tym, którzy mnie oszukali.
Lencia usłyszała gorycz w jego głosie.
 Rozumiem. To musiało być dla pana straszne. Był pan taki młody i musiał pan sobie
poradzić z koszmarem.
 Zbyt młody  odparł.  Pojechałem do Paryża i zrozumiałem, że mężczyzna może
cieszyć się życiem, nie będąc uzależnionym od żadnej kobiety. Postanowiłem, że nigdy
więcej się nie ożenię.
 Rozumiem  powtórzyła Lencia.  Bardzo mi przykro.
 Niepotrzebnie  odrzekł diuk.  Jako monsieur Mille-Feuilles cieszyłem się każdą
chwilą ostatnich sześciu lat. Jestem wolnym człowiekiem, dokładnie tak jak chciałem.
 Oczywiście  zgodziła się  ale któregoś dnia zakocha się pan.
Diuk skrzywił usta i rzekł:
 Naprawdę myśli pani, że dotychczas nie byłem zakochany?
 Jestem pewna, że nie. W przeciwnym razie nie mówiłby pan takich rzeczy. Kiedy
zakocha się pan, a na pewno któregoś dnia to nastąpi, będzie to zupełnie inne uczucie niż
paryskie flirty czy romanse z płochymi kobietami.
 Może jest pani prorokiem albo jasnowidzem?
 Po prostu mówię prawdę  powiedziała Lencia.  Jeśli naprawdę pan kogoś pokocha,
zrozumie pan, co miałam na myśli.
 A jeżeli nigdy mnie to nie spotka?  odparł diuk i nie czekając odpowiedzi, zwierzał
się dalej:  Niejeden raz powtarzałem sobie:  To coś innego, czuję się jak nigdy dotąd".
Ale zawsze kończyło się w ten sam sposób i, szczerze mówiąc, mam już dosyć
oczekiwania na miłość.
 Dlatego, że nigdy nie kochał pan naprawdę  powtórzyła Lencia.
Myślała o rodzicach, o tym jak szczęśliwi byli przez wszystkie spędzone razem lata.
 Sądzę  powiedziała powoli że człowiek zakochuje się, gdy spotyka, jak to nazywali
Grecy,  swoją drugą połowę". I nie ma wątpliwości, że to ta jedna jedyna na świecie osoba,
której się szukało.
 I pani ją znalazła?  zapytał diuk. Lencia, skoncentrowana na jego, a nie własnych
problemach, bez zastanowienia odparła:
 Nie, modlę się, by mnie to spotkało i jestem pewna, że któregoś dnia tak się stanie.
Nagle zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała. Zerwała się na równe nogi.
 Rozmawialiśmy o panu. Moje sprawy nie są tu istotne. Dlatego proszę obiecać mi, że
będzie pan szukał dalej, jak Jazon szukał złotego runa. Wszyscy w głębi serca pragną
sięgnąć gwiazd.
Nie wiedziała, skąd te właśnie słowa przyszły jej do głowy, ale już zostały wypowiedziane,
więc trudno je było odwołać.
Speszona swoim wybuchem, Lencia wyszła na balkon. Kilka sekund pózniej dołączył do
niej diuk.
 Teraz jest pani dla mnie jeszcze większą zagadką, jeszcze trudniej mi panią zrozumieć.
 Nie o mnie chodzi  odparła.  Jesteśmy jak statki, mijające się w ciemnościach nocy.
Powinien pan myśleć o sobie i o własnej przyszłości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.