[ Pobierz całość w formacie PDF ]
toczyła się w Stanach Zjednoczonych w latach siedemdziesiątych o ujawnienie oficjalnych dokumentów dotyczących UFO w związku z nową ustawą o wolności informacji. W 1966 roku Profesor James McDonald, znany specjalista w dziedzinie fizyki atmosfery i dziekan na uniwersytecie w Arizonie, zaczął poważnie interesować się UFO. W owym właśnie okresie w Stanach Zjednoczonych i innych częściach świata, w tym w Europie i Ameryce Południowej, pojawiły się fale najliczniej szych obserwacji. Po zapoznaniu się z materiałami komisji "Błękitna Księga" w Wright-Patterson był wstrząśnięty słabością "wyjaśnień" przypadków, które nie budziły jego wątpliwości, o czym powiedział bez ogródek doradcy naukowemu, Allenowi Rynekowi. O zdarzeniu tym pisze sam Rynek: Wpadł do mojego biura, walnął pięścią w stół i wrzasnął: "Allenie, jak pan mógł trzymać tę dokumentację przez osiemnaście lat pod suknem i nigdy nas o niej nie poinformować?". Broniłem się mówiąc: "Co?! O jaką dokumentację, na Boga, chodzi?! Przecież większość tych raportów to stek bzdur". Jednocześnie jednak odczułem ogromną ulgę. Miałem przed sobą zupełnie innego naukowca, pierwszego tak wybitnego w swojej dziedzinie, który naprawdę poważnie potraktował zagadnienie UFO . Było to na rękę Rynekowi, który czuł się coraz gorzej w roli "debunkera". W tym czasie pojawił się na horyzoncie Jacques Vallee, który zaczął z nim współpracować. Dzięki niemu Rynek zapoznał się z dokumentacją francuską i złożył wizytę Aime Michelowi. Z drugiej strony skompromitował się w 1966 roku w związku z "aferą gazu błotnego". Został wysłany do Dexter w stanie Michigan w celu wytłumaczenia interesującej obserwacji dokonanej przez kilku świadków, w tym policjantów. Widzieli oni błyszczący obiekt, który wylądował w bagnistym lesie. Rynek nie znalazł nic mądrzejszego na wytłumaczenie tego zjawiska niż błędne ognie. Wyjaśnienie to ośmieszyło go w oczach wszystkich. Sprawa narobiła dużo szumu w prasie. Po przestudiowaniu pewnej liczby przypadków obserwacji UFO profesor McDonald przedstawił ich analizę w dniu 22 kwietnia 1966 roku na dorocznym spotkaniu Amerykańskiego Stowarzyszenia Wydawców Prasowych w Waszyngtonie. Jego referat nosił tytuł "Czy nie zidentyfikowane obiekty latające są największym problemem naukowym naszych czasów?". Dodajmy, że ten znakomity referat, jeden z najlepszych tekstów, jakie były kiedykolwiek opublikowane na temat UFO (i z którym powinni zapoznać się wszyscy sceptycy), został wówczas przetłumaczony na francuski przez Groupe d'etude de phenomenes aeriens (Grupa Studyjna do Spraw Zjawisk Powietrznych -GEPA) Rene Fouere. GEPA wprawdzie już nie istnieje, ale broszura jest wciąż dostępna . Na McDonaldzie szczególne wrażenie wywarł przypadek, o którym pisze na wstępie. Dzięki temu właśnie przypadkowi, który miał miejsce w kwietniu 1966 roku w hrabstwie Portage w stanie Ohio, zaczął interesować się UFO. Dwóch policjantów, Dale Spaur i W. L. Neff, ujrzało nagle podczas służby o godzinie 5.00 rano szybujący nad nimi, a następnie oddalający się duży błyszczący obiekt. Miał około 40 stóp (12 m) średnicy i rzucał jaskrawy blask. Z jego dolnej płaszczyzny wydobywało się stożkowate rozproszone światło. ,,I tutaj rozpoczyna się osobliwa, trwająca prawie półtorej godziny na przestrzeni 70 mil (110 km) pogoń, zakończona na granicy stanu Ohio". Obiekt poruszał się na wysokości od 100 do 2000 stóp (30 do 600 m). Do pościgu dołączyło, już w Pensylwanii, dwóch innych policjantów. Jak oświadczyła zgodnie cała czwórka, w końcu obiekt wzbił się z ogromną prędkością pionowo w górę i zniknął. NICAP, wówczas główna prywatna instytucja badawcza, opublikował na ten temat liczący 125 stron bardzo szczegółowy raport, a McDonald przesłuchał osobiście trzech policjantów. Natomiast dochodzenie komisji "Błękitna Księga" ograniczyło się do najprostszej czynności: do krótkiego telefonu do policjanta Spaura. Incydent ten potwierdza Allen Hynek . Szef "Błękitnej Księgi", major Quintanilla, rozpoczął rozmowę od razu z grubej rury: "Proszę opowiedzieć o tej waszej fatamorganie". Usiłował przekonać Spaura, że widział satelitę Echo (duży plastikowy balon, który wówczas był najbardziej widoczny), a następnie, że ścigał planetę Wenus. O Wenero, jakich to kłamstw nie wymyślono z twoim imieniem na ustach! McDonalda nie dopuszczono do pełnej dokumentacji w tej sprawie i zaczął on kąśliwie krytykować dochodzenie Sił Powietrznych. Z kolei Hynek twierdzi, że nawet z nim nie konsultowano wersji o "satelicie i Wenus". Wersja ta zresztą uzyskała rangę oficjalnego wyjaśnienia tego przypadku przez komisję "Błękitna Księga". Hynek pisze również o tym, że cała ta historia wywarła tragiczny wpływ na %7łycie głównego świadka, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |